Nowy numer 38/2023 Archiwum

Volkswageny za wołowinę

Zaleje nas tanie mięso – obawiają się rolnicy z Europy. Znowu będziemy kolonią – martwią się mieszkańcy Ameryki Południowej.

Układ z krajami Mercosur ma być jedną z największych umów handlowych w dziejach Unii Europejskiej. W ciągu kilku lub kilkunastu lat mają zniknąć cła na wiele produktów, które sprzedają sobie wzajemnie państwa leżące po dwóch stronach Atlantyku. Zyskają na tym, przynajmniej na początku, latynoscy rolnicy i zachodnioeuropejscy producenci samochodów. Długofalowe skutki umowy są jednak bardzo trudne do przewidzenia, podobnie jak termin jej wejścia w życie.

Zdążyć przed Chińczykami

Mercosur (skrót od hiszpańskiego Mercado Común del Sur, czyli Wspólny Rynek Południa; po portugalsku Mercosul) to międzynarodowa organizacja gospodarcza, która powstała w 1991 r., a 3 lata później stała się podmiotem prawa międzynarodowego. W jej skład wchodzą Brazylia, Argentyna, Urugwaj i Paragwaj. W 2012 r. dołączyła do nich Wenezuela, ale w 2016 r. została zawieszona w prawach członka. Państwa należące do organizacji zamieszkują 264 mln ludzi. To o niemal połowę mniej niż kraje Unii Europejskiej (512 mln). PKB krajów Mercosur jest w sumie 5-krotnie mniejsze niż PKB członków UE. 209-milionowa Brazylia wytwarza ponad dwie trzecie PKB całej grupy.

Unia Europejska od lat łakomym okiem patrzy na duży południowoamerykański rynek, na którym mogłaby sprzedawać swoje produkty przemysłowe. W Brazylii nawet mieszkaniec faweli ma telewizję kablową albo satelitarną, ale zamknięcie na wiele lat rynku na dostawy z zagranicy sprawiło, że o niezłym statusie materialnym świadczy posiadanie pralki. Także samochody są tam znacznie droższe niż w Europie, dlatego na ulicach Rio de Janeiro czy Belo Horizonte można zobaczyć tylko kilka marek aut. Lukę na rynku motoryzacyjnym od przynajmniej 10 lat zaczynają zapełniać Chińczycy, których ekspansja nie podoba się prezydentowi Jairowi Bolsonaro. Wprawdzie w São Paulo i argentyńskiej Córdobie oraz Pacheco znajdują się zakłady Volkswagena, ale Ameryka Łacińska wciąż jest terenem, na którym europejscy producenci mogliby zarobić znacznie więcej niż obecnie.

Mięso za grosze

Z kolei dla krajów Mercosur Unia Europejska może być przede wszystkim rynkiem zbytu żywności. Argentyna tylko w styczniu 2019 r. sprzedała za granicę 32,7 tys. ton wołowiny za 159,2 mln dol. (dane Instytutu Promocji Argentyńskiej Wołowiny IPCVA). Przeszło 22 tys. ton mięsa, czyli ponad dwie trzecie, trafiło do Chin, przy czym eksport do tego kraju niemal się podwoił w porównaniu ze styczniem 2018 r. Tylko 1,6 tys. ton kupili Niemcy, zajmując w ten sposób 4. miejsce na liście klientów argentyńskich hodowców. Wyprzedziło ich nie tylko Chile, ale nawet 9-milionowy Izrael. W pierwszej dziesiątce znalazły się jeszcze kraje Beneluksu liczone razem (778 ton) i Włochy (466 ton). Tymczasem pół miliarda mieszkańców UE to dla producentów wołowiny rynek nie do pogardzenia.

Brazylia jest z kolei największym na świecie producentem drobiu. Jak wynika z wyliczeń francuskiej firmy AND International, tamtejsza produkcja jest, obok ukraińskiej, najtańsza na świecie. Aby wytworzyć kilogram mięsa kurcząt, w każdym z tych krajów wystarczy wydać równowartość 0,6 euro, podczas gdy we Francji byłoby to 0,92 euro, w Niemczech 0,93 euro, a w Wielkiej Brytanii 1,01 euro. Według Brazylijskiego Stowarzyszenia Białka Zwierzęcego ABPA, w Brazylii produkuje się ok. 12 mln ton mięsa kurcząt rocznie, z czego jedna trzecia trafia na eksport. W kwietniu br. za granicę sprzedano 338,9 tys. ton za 563 mln dol., a w sumie w ciągu pierwszych 4 miesięcy tego roku 1,27 mln ton, czyli o 0,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Unia Europejska kupiła w kwietniu 7,3 proc. brazylijskiego eksportu. Na liście klientów wyprzedziły ją Chiny, Arabia Saudyjska, Japonia, Emiraty Arabskie i RPA.

W tej chwili handel między rynkami leżącymi po dwóch stronach Atlantyku utrudniają wysokie cła. W przypadku samochodów wynoszą one aż 35 proc., a cło na części do aut to 14–18 proc. Maszyny są obciążone daniną w wysokości 14–20 proc., chemikalia – 18 proc., produkty lecznicze do 14 proc., odzież i obuwie – 35 proc., a dzianiny – 26 proc. Wysokie są też opłaty w przypadku handlu produktami rolnymi: 20 proc. na czekoladę i inne słodycze, 27 proc. na wino, 20–35 proc. na napoje bezalkoholowe oraz alkohole wysokoprocentowe i 28 proc. na produkty mleczarskie. Komisja Europejska oblicza, że unijni producenci wydają na cła 4 mld euro rocznie.

Wódka pod ochroną

Negocjacje w sprawie umowy między UE a Mercosur rozpoczęły się w 1999 r. Szły opornie za czasów lewicowych prezydentów Brazylii (Luiza Inácia Luli da Silvy, później Dilmy Rousseff) i Argentyny (Néstora Kirchnera, następnie jego żony Cristiny). Obecny argentyński przywódca Mauricio Macri, podobnie jak jego brazylijski odpowiednik Bolsonaro, deklaruje gospodarczy liberalizm. Ułatwiło to rozmowy i pod koniec czerwca obie strony ogłosiły, że tekst umowy został uzgodniony. Jednak droga do jej wejścia w życie wciąż jest daleka. Muszą ją jeszcze zaakceptować władze każdego z krajów.

Wiadomo, że umowa zakłada, iż w ciągu maksymalnie 15 lat zniesione będą cła na 91 proc. produktów sprzedawanych przez UE krajom Mercosur. W tym samym czasie znikną opłaty za 92 proc. produktów eksportowanych w przeciwną stronę, w tym za 82 proc. produktów rolnych. Zerową stawkę uzyskają m.in. brazylijska kawa rozpuszczalna, sok pomarańczowy, cukier, ryż czy miód. W przypadku niektórych artykułów zniesiono cła na dostawę do Europy określonej ilości produktu: 99 tys. ton wołowiny rocznie, 180 tys. ton mięsa drobiowego, 650 tys. ton etanolu, którego produkuje się w krajach Mercosur bardzo dużo. Kwoty dotyczące sprzedaży do Ameryki dotyczą m.in. sera (30 tys. ton) i mleka w proszku (10 tys. ton), ale też samochodów. Na obniżeniu cła skorzystają producenci 50 tys. aut, z czego 32 tys. trafi do Brazylii. Po 15 latach kwota i cło całkowicie znikną.

Umowa dotyczy też innych kwestii. Zakłada m.in., że spory gospodarcze ma rozwiązywać trzech niezależnych sędziów (to dość niejasna regulacja), a także to, że chronione będą lokalne marki, takie jak szynka parmeńska, polska wódka czy brazylijska cachaça.

Weto

Skutków wielkiej umowy obawiają się zarówno Latynosi, jak i Europejczycy. Argentyńska prasa przypomina, że 76 proc. eksportu tego kraju do UE to produkty pierwotne, często rolne. Z kolei import z Unii to w 86 proc. artykuły przemysłowe. „Niewiele zmieniło się tu od czasów kolonialnych” – kwituje portal magazynu „Noticias de la semana”. Producenci z państw Mercosur nie będą mieli większych szans z zachodnioeuropejskimi konkurentami. Nawet lokalne zakłady Volkswagena nie dorównują pod względem automatyzacji tym z Niemiec. Latynosi mogą zatem zarobić, jednocześnie utrudniając sobie techniczny rozwój – tak jak 300 lat temu zrobiła Portugalia, zgadzając się na kupno angielskich produktów przemysłowych w zamian za sprzedaż Anglikom wina i oliwek.

Zagrożeni czują się też europejscy rolnicy. Argentyńska wołowina i brazylijski drób będą tańsze niż mięso z Lubelszczyzny czy Mayenne. Zyskać może polski przemysł motoryzacyjny. To jedna z głównych gałęzi naszej produkcji – w 2018 r. eksport z Polski osiągnął poziom ponad 19 mld euro – jednak firmy znad Wisły są zwykle podwykonawcami zagranicznych producentów albo wręcz są przez nich wykupione. Zatem największe zyski z handlu będą zapewne czerpać zakłady z Turynu lub Ingolstadt, a polscy producenci klocków hamulcowych najwyżej zyskają przy tej okazji.

Walczący o powrót do władzy w Argentynie kirchneryści zapowiadają, że zrewidują umowę z UE. Wetem grożą też: Francja, Belgia, Irlandia i Polska. Może się okazać, że układ zostanie zablokowany. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast