Nowy numer 17/2024 Archiwum

Prosto z mostu

Dlaczego mamy stać się jak dzieci, by wejść do Królestwa? Może dlatego, że bez zbędnego owijania w bawełnę wyrzucą z siebie to, co zawsze chcieliśmy powiedzieć, ale nie mieliśmy odwagi?

Niedzielny wieczór. Modlitwa wspólnoty. Kilkanaście lat temu. Wszyscy są zmęczeni. Odmawiamy Różaniec. Myśli krążą we wszystkim możliwych kierunkach. Która to „Zdrowaśka”? Dziesiąta! Hmmm, na pewno? A może piąta? Udajemy skupionych. Tak wypada. Nagle wszystkich wybija z rytmu głośne ziewnięcie Marty i jej sceniczny szept: „ Tatoooo, długo to jeszcze potrwa?”. Po zawodach…

Moja ulubiona historia? Syn mojego redakcyjnego kolegi dostał lizaka. Biegł, wywrócił się, a lizak rozsypał się na drobne kawałeczki. Chłopczyk zaczął szlochać. „Nie płacz – uspokajał go tata – lizaki nie są najważniejsze na świecie”. „Wieeem – załkał chłopak – miłość jest najważniejszaaaa”.

Mam wrażenie, że Bóg często zabiera nam nasze „lizaki”, abyśmy wyrzucili z siebie to, co naprawdę o Nim myślimy. Bardzo łatwo ukryć się za pobożnymi formułkami z książeczki do nabożeństwa.

Porusza mnie opowieść o. Maćka Szczęsnego, jezuity: „Chłopczyk z zespołem Downa w jasełkach odgrywał rolę gospodarza. Miał do wypowiedzenia tylko jedną kwestię. Na widok Maryi z Józefem miał powiedzieć: «Nie ma tu dla Was miejsca». Podczas prób i przed głównym przedstawieniem spisywał się świetnie. Nauczył się kwestii na pamięć i potrafił ją zagrać tak, jak zrobiłby to dobry aktor. Przyszedł czas premiery. Scena, publiczność, światła. chłopiec, jak nigdy dotąd, wczuł się w rolę. Otwiera przybyszom drzwi. Widzi dwie młode, utrudzone, zmarznięte istoty i nie może wydusić z siebie słowa. Sufler dwoi się i troi, robi, co może, żeby chłopcu podpowiedzieć tę krótką kwestię, ale on nie reaguje. Już cała sala słyszała, że „nie ma miejsca”, tylko on milczał. W końcu do jego świata przebiła się świadomość tego, czego od niego w tej sytuacji oczekują widzowie. Powtórzył machinalnie, bez przekonania: «Nie ma miejsca…». Sufler, dbając, by przedstawienie miało swój dalszy ciąg, naciska scenicznym szeptem: «Zamknij drzwwwiiii…!». Chłopiec automatycznie wykonał polecenie, jednak całe to napięcie tak wybiło go z rytmu, że zaprzestał grania, naśladowania, spełniania społecznych oczekiwań i udawania. Jego dobra natura wzięła górę. Zrobił to, co należało w tej sytuacji uczynić. Natychmiast z rozmachem otworzył ponownie drzwi i do odchodzących już w ciemność i chłód Maryi i Józefa wykrzyczał: «Ale możecie przecież przenocować w moim pokoju!». Większość gapiów stwierdziła, że położył całe przedstawienie. Byli jednak tacy, którzy dostrzegli, że wydobył z niego cały sens”.

„Zaprzestał grania, naśladowania, spełniania społecznych oczekiwań i udawania”. Czy nie tego oczekuje od nas Bóg?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza