Nowy numer 38/2023 Archiwum

Najważniejsza misja

To nie jest biografia Jana Nowaka-‑Jeziorańskiego, ale utrzymana w sensacyjno-‑przygodowej konwencji opowieść o najważniejszej misji bohatera polskiego podziemia. Niestety, nie do końca udana.

Produkcja „Jack Strong” Władysława Pasikowskiego z 2014 roku o płk. Kuklińskim nie była klasycznym filmem szpiegowskim, ale raczej trzymającym w napięciu dramatem z elementami sensacji. Był to dobry wybór. Postać Kuklińskiego, niesłychanie złożona i wiarygodna psychologicznie w znakomitej interpretacji Marcina Dorocińskiego, przykuwała uwagę widza dzięki dobremu scenariuszowi. A przecież trudno nakręcić film o bohaterze, którego biografia jest dobrze znana, bo trudno zaskoczyć widza spektakularnymi zwrotami akcji. Pasikowskiemu udało się jednak zbudować suspens, opierając się na wewnętrznych przeżyciach głównej postaci.

Tam i z powrotem

Tego w filmie o Nowaku-Jeziorańskim zabrakło. Wydaje się, że reżyser „Kuriera” założył, iż nakręci film przygodowy, który ma trafić do widza przyzwyczajonego do pokazywania historii tak, jak przedstawiają ją nasze seriale historyczne. Film z pewnością ma walory dydaktyczne. Popularyzuje dokonania naszego bohatera narodowego i stara się nakreślić brutalne realia niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej. Ale po tak doświadczonym reżyserze można było się spodziewać o wiele więcej. Akcja „Kuriera” rozpoczyna się w chwili, kiedy bohater po niebezpiecznej podróży z okupowanej Polski trafia do Londynu. Oczekuje, że jak najszybciej uda się w drogę powrotną, jednak różne okoliczności sprawiają, że pobyt w stolicy Anglii przedłuża się. Jeziorańskiemu zależy na czasie, bo decyzja o powstaniu w Warszawie może zapaść lada chwila, a dla jej podjęcia mogą być kluczowe wiadomości, jakie przewiezie z Londynu.

Nie była to pierwsza misja bohatera, który w czasie kampanii wrześniowej trafił do niemieckiej niewoli. Krótko po udanej ucieczce zaangażował się w działalność w strukturach państwa podziemnego, został członkiem Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej. Początkowo organizował na terenach Generalnego Gubernatorstwa oraz na obszarze III Rzeszy siatki akcji „N”, czyli kolportaż ukazujących się w języku niemieckim broszur i gazetek dezinformujących Niemców. W czasie licznych konspiracyjnych wyjazdów w zależności od potrzeby posługiwał się fikcyjnymi nazwiskami – polskiego kolejarza lub pracownika niemieckiego Ostbahnu.

Kontakty nawiązane z polskim podziemiem w Gdańsku i Gdyni pozwoliły mu odkryć możliwości dostarczania materiałów dla rządu na emigracji drogą morską. Wykorzystała to Komenda Główna AK, która powierzyła mu w 1943 r. niebezpieczną misję dotarcia do Szwecji, gdzie miał przekazać materiały na temat sytuacji w okupowanej Polsce rezydentowi polskiego rządu. Jako robotnik portowy dostał się na statek i dotarł do Szwecji w luku węglowym. Tajne materiały ukrył w specjalnym kluczu, ołówku i figurce św. Antoniego. Po powrocie uniknął dekonspiracji, chociaż list gończy z jego wizerunkiem widniał na dworcach kolejowych w kraju.

Mikołajczyk i Churchill

W tym samym roku, jako Jan Nowak, zostaje wysłany do Londynu. „Nie przypuszczałem wtedy, że w tym momencie rozstaję się na dobre z rodzinnym nazwiskiem Zdzisław Jeziorański i na resztę życia zostanę Janem Nowakiem” – napisał w swojej książce „Kurier z Warszawy”. Właśnie ta wyprawa stała się tematem filmu Pasikowskiego. Dla ścisłości należy dodać, że w trzecią, ostatnią misję wyruszył wraz z żoną w 1944 r., już po upadku powstania warszawskiego. Miał zdać relację rządowi polskiemu z przebiegu powstania. Z tej misji już nie wrócił. Pozostał na Zachodzie. Stał się głównym wrogiem PRL-u jako organizator i szef Radia Wolna Europa w latach 1951–1976.

O filmie poświęconym Nowakowi-Jeziorańskiemu mówiło się od dawna. W końcu z inicjatywą realizacji wystąpiło Muzeum Powstania Warszawskiego. Film, jak na nasze warunki, dysponował znacznym budżetem, co widać na ekranie. Akcja rozgrywa się w kilku planach, m.in. w Londynie i okupowanej Polsce z Warszawą na czele. Wydarzenia pokazywane są z różnych perspektyw. Już na początku jesteśmy świadkami scen obrazujących brutalność niemieckiej okupacji. Następnie przenosimy się do Anglii. W Londynie śledzimy działania przedstawicieli rządu polskiego na emigracji, w Warszawie – Komendy Głównej AK, a także niemieckich służb bezpieczeństwa, które za wszelką cenę chcą dopaść kuriera, zanim ten skontaktuje się z przełożonymi. Plusem jest to, że film przekazuje widzowi, szczególnie młodszemu, do którego jest skierowany, garść wiedzy o tym, jak wyglądały kulisy decyzji o wybuchu powstania. Część rozgrywająca się w Londynie z udziałem Mikołajczyka i Churchilla jasno przedstawia stanowisko aliantów w tej sprawie. „Kurier”, co prawda mgliście, rysuje również dyskusje toczące się w dowództwie AK. Jeden z wątków skupia się na próbie nawiązania kontaktu przez Niemców z Borem-Komorowskim, by skłonić AK do wspólnej walki przeciw Armii Czerwonej. Wszystko to podane jest w skrócie, ale „Kurier” jest przecież przede wszystkim filmem rozrywkowym, trudno więc czynić z tego zarzut. Natomiast wątpliwości budzą wątki sensacyjno-przygodowe. W dążeniu do zdynamizowania i ubarwienia akcji twórcy sięgnęli do wielokrotnie ogranych już w kinie rozrywkowym schematów i kalk.

Niewykorzystana szansa

Już pierwsza scena rozgrywająca się w londyńskiej restauracji, gdzie bohater ratuje nieznajomą kobietę napastowaną przez angielskiego oficera, do złudzenia przypomina kadry z filmu o Dywizjonie 303. Kompletnym nieporozumieniem jest wątek szpiegowski związany z postacią niemieckiego agenta. Nawet widzowi niespecjalnie orientującemu się w historii i realiach wojennego Londynu trudno będzie uwierzyć, że działający tam niemieccy szpiedzy bez przeszkód poruszają się po mieście, i to w miejscach, gdzie przebywa premier brytyjskiego rządu. Bez problemu obserwują też wojskowe lotniska w sytuacji, kiedy brytyjski kontrwywiad w czasie wojny działał skutecznie, a zwykłych ludzi ogarnęła antyszpiegowska obsesja. Sposób poprowadzenia tych wątków przywodzi na myśl popularną animowaną dobranockę z dawnych lat „Porwanie Baltazara Gąbki” z tajemniczym Don Pedro w roli głównej. Wątpliwości budzi również wątek związany z postacią Doris. Dla uważnego widza nie ma tu żadnej tajemnicy. Wydaje się, że twórcy nie doceniają jego inteligencji.

Na szczęście w kolejnych scenach jest lepiej, bo w filmie znajdziemy również kilka momentów dynamicznych, pełnych emocji, które działają na wyobraźnię widza. Należy do nich m.in. akcja związana z lądowaniem kuriera w okupowanej Polsce.

Film kończy się wybuchem powstania warszawskiego. W jednej z końcowych scen jesteśmy świadkami rozmowy członków Komendy Głównej AK i Nowaka-Jeziorańskiego, który wyjaśnia stanowisko aliantów i rządu polskiego dotyczące ewentualnej pomocy dla powstańców. Wiemy, że bohaterski kurier miał poważne wątpliwości, którymi dzielił się z dowództwem. Tego w filmie zabrakło, bo patetyczna oracja, jaką wygłasza w czasie tego spotkania, nie oddaje chyba jego stanowiska w sposób właściwy.

Mocną stroną tej produkcji jest scenografia. Sceny londyńskie zostały nakręcone w Polsce, lecz dobrze oddają klimat stolicy Wielkiej Brytanii. Widza mogą zaskoczyć sceny, które rozgrywają się w Warszawie. Nie jest to obraz miasta, jaki znamy z wielu innych filmów pokazujących stolicę w czasie okupacji. Dominowała w nich szarość i bieda. Trudno powiedzieć, na ile obraz Warszawy z „Kuriera” jest wiarygodny, bo tu widzimy miasto czyste i kolorowe.

Szkoda, że postać tytułowego bohatera wypadła blado. Obsadzony w tej roli Philippe Tłokiński robi co może, by ją uwiarygodnić, na co nie pozwolił mu scenariusz i banalne dialogi. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast