Nowy numer 17/2024 Archiwum

Pogrom karamustafowców

Wiele ofiar wydarzeń wiedeńskich zginęło z rąk polskich katolików, wskutek akcji zaplanowanej i przeprowadzonej przez ówczesne polskie władze.

Polska znowu jątrzy. Po raz kolejny tracimy w Europie sojuszników i zbliżamy się do Rosji. Grupa polskich ksenofobów postanowiła postawić pomnik upamiętniający rzekome zwycięstwo króla Jana III Sobieskiego nad karamustafowcami. Wstyd tym większy, że monument miał stanąć w okolicach Wiednia. Przez to tę niedobrą, pełną nienawiści gębę Polski oglądałoby wielu Europejczyków. Jak zwykle polscy frustraci usiłowali rekompensować sobie poczucie porażki, stawiając obiekt o militarystycznym przesłaniu. Tym razem nie na Westerplatte czy pod Grunwaldem, ale – jak sami by to ujęli – na obcej ziemi. Na szczęście interweniowały władze stolicy Austrii. Tablica informująca, że pomnik niedługo zostanie ustawiony zniknęła już z wiedeńskiego wzgórza Kahlenberg, a ceremonia odsłonięcia monumentu zaplanowana na 12 września też może nie dojść do skutku. Burmistrz miasta nie chce, by na jego terenie wznoszono obiekt mający antyturecką wymowę. Autor pomnika twierdzi, że nie ma w nim elementów odnoszących się do Turcji, ale czuje się, że chciałby, żeby były. Wiadomo zresztą, jakie ciągoty do Turcji i Erdogana mają polscy nacjonaliści.

Nie twierdzę, że tragedia z 1683 r. nie zasługuje na upamiętnienie. Paradoksalnie, cieszę się, że tym upamiętnieniem chcą zająć się Polacy. To słuszne, bo przecież wiele ofiar wydarzeń wiedeńskich zginęło z rąk polskich katolików, wskutek akcji zaplanowanej i przeprowadzonej przez ówczesne polskie władze. Tzw. odsiecz była dla nich okazją do wielkiej grabieży. Przedmioty skradzione przez polską szlachtę i samego króla nigdy nie zostały poddane procesowi rewindykacji. Niektóre do dziś pozostają na terenie Częstochowy. Jest zatem o czym przypominać, ale nie w taki sposób, jaki usiłowali przeforsować autorzy pomnika próbujący leczyć swoje uzasadnione kompleksy za pomocą demonstracji siły. Skoro już stawiamy pomnik, zamiast zrobić performance, to powinien on przedstawiać anonimową ofiarę wojny gwałconą przez husarzy. Cokół należy zrobić z betonu, żeby dało się rysować na nim kolorową kredą tęczę i gołąbki pokoju. Reszta niech będzie wykonana z materiałów ulegających biodegradacji. Chodzi nie tylko o względy ekologiczne, ale i o to, by pomnik pokazywał upływ czasu oddzielającego nas od trudnych wydarzeń, które powinny być zostawione historykom. To moja propozycja. Mam też drugą. W Wiedniu mógłby stanąć pomnik przedstawiający Jana III Sobieskiego czytającego list, w którym papież Innocenty XI podżega go do urządzenia w pogromu innych, w piśmie przedstawionych jako najeźdźcy. Nie wiem, który projekt jest lepszy, ale głęboko wierzę, że realizacji jednego z nich możemy się już niedługo doczekać.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jakub Jałowiczor

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora