To nie jest zabawa w zakon, „dzieci gorszego Boga”, quasi-zakonnicy czy pseudomniszki. Nazwa „trzeci zakon” bywa myląca. – Jest jeden zakon o trzech gałęziach – słyszę u dominikanów, franciszkanów i w Karmelu. Kim są tercjarze i skąd się wzięli?
Świeccy zakonnicy – taki zwrot spotyka się najczęściej. Nie jest on jednak prawdziwy. Tercjarze (od łac. tertius, czyli trzeci) nie są osobami konsekrowanymi. Nie ślubują posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Składają uroczyste przyrzeczenia na całe życie. Wyrośli z pnia istniejących w Kościele zakonów ścisłych (franciszkanów, dominikanów, karmelitów, karmelitów bosych, trynitarzy, norbertanów, augustianów) i zakorzenieni są w ich duchowości.
Do trzeciego zakonu może wstąpić każdy katolik, o ile nie jest tercjarzem innego zgromadzenia. Nie można również przejść z jednego zakonu do innego. Tercjarze żyją „pod parasolem ochronnym” zgromadzenia. Korzystają z całego pakietu łask i obietnic, które Bóg złożył zakonowi, i z jego wielowiekowej spuścizny.
Szalony gest toskańskich małżonków
Luchezjusz był niemal rówieśnikiem Franciszka z Asyżu i jego „kolegą po fachu”. Trudnił się kupiectwem i podobnie jak młody Giovanni Bernardone zamierzał zostać sławnym rycerzem. Między Sieną a Florencją w otoczonym gajami oliwnymi i szpalerami cyprysów Poggibonsi spotkał miłość swojego życia: Buonadonnę. Wzięli ślub. W 1212 r. oboje wykonali gest, o którym szeptała cała Toskania. Przeżyli radykalne nawrócenie i… sprzedali swój majątek, rozdali pieniądze ubogim, a dom zamienili na szpital. Co się stało? Poznali Franciszka.
Małżonkowie zafascynowani nauczaniem i charyzmą Biedaczyny z Asyżu pragnęli naśladować jego styl życia. Początkowo chcieli nawet przystać do założonego przezeń zgromadzenia (Luchezjusz) i sióstr skupionych wokół św. Klary (Buonadonna). Franciszek miał twardy orzech do zgryzienia. Nie chciał przecież rozbijać ich małżeństwa, a jednocześnie pragnął, by oboje mogli modlić się w nowej rodzinie zakonnej. Widząc ich szczere intencje, stworzył trzeci zakon franciszkański –przeznaczony dla świeckich, mężczyzn i kobiet, małżonków i osób stanu wolnego. W podobnych okolicznościach powstali tercjarze dominikańscy i karmelitańscy.
Miodowe ciasteczka z migdałami
Na obrazie św. Franciszek ma twarz Jacka Malczewskiego. Dlaczego artysta użyczył swej twarzy Biedaczynie z Asyżu? Był, podobnie jak jego rodzice, franciszkańskim tercjarzem. Zażyczył sobie, by po śmierci pochowano go w habicie.
Do trzeciego zakonu należał też inny niezwykły malarz: św. Brat Albert Chmielowski, a ta forma duchowej formacji stała się zalążkiem nowego zgromadzenia: albertynów. – Radykalizm Ewangelii pociąga. W tej materii od średniowiecza nic się nie zmieniło – śmieje się Wit Chlondowski, franciszkanin prowadzący Szkołę Nowej Ewangelizacji „Zacheusz” w Cieszynie. – Nie możemy się dziwić, że św. Franciszka otaczali ludzie świeccy zafascynowani jego zjednoczeniem z Jezusem, przejrzystością, ubóstwem, znakami i cudami. Przylgnęli do niego i pragnęli przejąć jego styl życia. Były to czasy, gdy stany kapłański i świecki dzieliła przepaść. Ten drugi przez wieki traktowany był w Kościele jako drugorzędny i doczekał się odpowiedniego uznania dopiero po Soborze Watykańskim II. To pokazuje nowość w myśleniu św. Franciszka. Choć nie wszystkich przyjmował do trzeciego zakonu, otaczał go coraz większy tłumek tercjarzy. Najsłynniejszą tercjarką była… brat Jakobina. Tak, tak – brat. Za czasów Franciszka kobietom nie można było wchodzić do klasztoru. Nie dotyczyło to… brata Jakobiny. Tak nazywano zamożną Rzymiankę, wdowę, którą z Biedaczyną łączyła niezwykła przyjaźń.
„Na kilka dni przed śmiercią Franciszek chciał posłać po panią Jakobinę do Rzymu, ażeby co prędzej przybyła, jeżeli pragnie go jeszcze zobaczyć przed jego powrotem do ojczyzny niebieskiej, skoro tak żarliwie miłowała go jako wygnańca na ziemi” – pisał Tomasz z Celano w „Traktacie o cudach św. Franciszka”. Założyciel zgromadzenia ubogich braci nie zdążył jednak wysłać po nią posłańca, bo Jakobina, wiedziona przeczuciem, zjawiła się przy konającym. „Święta niewiasta przywiozła wszystko, co zostało wymienione w napisanym poprzednio liście, jako potrzebne na pogrzeb Ojca. Przywiozła: prześcieradło popielatego koloru dla przykrycia ciała po śmierci, dużo świec, całun na twarz, poduszkę pod głowę i pewien przysmak, jaki Święty lubił” – notował Tomasz z Celano. O jaki przysmak poprosił Franciszek tercjarkę? O twarde miodowe ciasteczka z migdałami – opowiada o. Chlondowski.
W Asyżu dokoła ciała Franciszka pochowano czterech jego braci. Ciało brata Jakobiny leży przy schodach naprzeciw. – Od samego początku tercjarze nierozerwalnie związani są z zakonem. Ich formacja i działalność przez wieki ewoluowała. Początkowo nosili habity, mieszkali w budynkach przylegających do klasztorów, a o ich pracy charytatywnej i praktykach pokutnych pisano długie traktaty. W Trzebnicy przy klasztorze znalazłem tablicę, z której wynikało, że świeccy franciszkanie w XIII w. chodzili od domu do domu, ewangelizując – opowiada o. Wit. We Włoszech czy w Chorwacji tercjarzami zostają często młodzi ludzie. Nad Wisłą ta forma nie jest wśród nich rozpowszechniona. Ważna uwaga: coraz rzadziej używamy sformułowania „trzeci zakon”. Ze względu na przejrzystość mówimy o Franciszkańskim Zakonie Świeckich.
Pierwsze grupy okrzyknięto Braćmi i Siostrami od Pokuty. Franciszkańscy tercjarze zostali uznani za zakon z własną Regułą Zakonu Pokuty, zatwierdzoną w 1289 r. przez Mikołaja IV. W podobny sposób wyłonili się dominikanie świeccy, posiadający własną Regułę od 1285 r., a zatwierdzoną przez Innocentego VII w 1405 roku. Karmelici ustanowili swych tercjarzy za pozwoleniem Mikołaja V w 1452 r., a ich bosi odpowiednicy w 1593 roku.
Dziennikarz działu „Kościół”
Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.
Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się