Tarpanem do umierających

Jego powołaniem stało się przeprowadzanie ludzi przez doświadczenie śmierci. Siedem lat temu odszedł ks. Jan Kaczkowski.

Kiedy u ks. Jana Kaczkowskiego zdiagnozowano nieuleczalnego glejaka IV stopnia, ogarnął go – jak mówił – „zwierzęcy strach”. Po kilku tygodniach odliczania dni do końca życia doszedł jednak do wniosku, że użalanie się nad sobą nie ma sensu. Wziął się w garść i postanowił wykorzystać chorobę do zrobienia czegoś dobrego. Intelektem, poczuciem humoru i niekonwencjonalnym sposobem wypowiedzi szybko zaskarbił sobie przychylność dziennikarzy. Mówił im o potrzebie rozwijania opieki paliatywnej i o tym, jak sam przygotowuje się do tego, co nieuchronne. Kiedy stał się osobą publiczną, tabloidy okrzyknęły go „księdzem celebrytą”. W odpowiedzi stwierdził, że wolałby określenie „onkocelebryta”. – Wymyśliłem tę ksywę, bo jestem głównie znany z tego, że mam raka – tłumaczył.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Kalbarczyk