Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Mróz w domu

Nad Polską front arktyczny, a ja o filmie, w którym panuje ostry mróz. „Niemiłość” Andrieja Zwiagincewa trzeba jednak obejrzeć, żeby w porę uchronić się przed zimnem.

Chodzi mi o zimno duchowe, ogromny chłód emocjonalny, który przez dziedziczenie jest niejako wpisany w życie bohaterów. Rodzice 12-letniego Aloszy (Matwiej Nowikow) – Żenia (Marianna Spiwak) i Borys (Aleksiej Rozin) przejmują go od swoich rodziców. Świadczy o tym wstrząsająca rozmowa Żeni z matką, która wprost mówi, że nie chciała, żeby na świat przyszła córka, że nie potrzebuje kontaktów z nią ani z wnukiem. To samo powtarza zbuntowana przeciw niej Żenia swojemu synowi Aloszy.

Alosza to dziecko z blokowiska, zostawione przez rodziców, którzy rozwodzą się i szukając własnego szczęścia, nie mają głowy, a przede wszystkim serca, do zajmowania się synem. Sceny, kiedy ukryty za drzwiami chłopiec bezgłośnie płacze po tym, jak usłyszał ich rozmowę, w której przekrzykują się, jak bardzo im na nim nie zależy, nie da się łatwo wymazać z pamięci. A pamiętanie jej nie jest komfortowe – boli i uwiera, przecież widzimy w niej bezbronne dziecko, które nie może sobie pozwolić nawet na głośne łkanie. Chłopiec jest niechciany przez ojca, matkę, babkę. Prawie z nimi nie rozmawia, większość dnia komunikując się z resztą świata przez internet. Żyje właściwie tak, jakby go dla najbliższych nie było.

Ożywa dopiero, gdy bliscy stwierdzają jego zaginięcie. W tym momencie do rodziców dociera, że mieli syna. Próbując go poznać, dowiadują się, że miał tylko jednego kolegę, kryjówkę w lesie i spędzał cale godziny przed komputerem. Ludzie z osiedla nic o chłopcu nie wiedzą, potwierdzają jego totalną alienację. Bo Alosza to dorastający człowiek, który żył jak własny cień. Wymazał z życia wszystkie budujące człowieka pragnienia – miłości, czułości, uwagi, których nie otrzymał od bliskich.

Jego rodzice znajdują nowych partnerów i zachowują się jak egoistyczne dzieci – w nowych związkach szukają przyjemności. Eksponowany w różnych ujęciach ogromny brzuch ciężarnej, nowej kobiety ojca Aloszy, nieustannie przypomina o macierzyństwie i ojcostwie. O życiu poczętym kilkanaście lat temu przez niego samego, o synu – Aloszy, który przepadł, bo nie miał dla kogo żyć.

Chłopiec się nie znajduje, a jego rodzice wchodzą w nowe związki; jak obserwujemy – również zimne i niemiłosne. Przypominają wydmuszki niewypełnione żadną treścią.

Ta historia mogłaby się wydarzyć wszędzie, nie tylko na moskiewskim blokowisku. A jednak kiedy na końcu filmu matka Aloszy wchodzi na bieżnię w sportowej bluzie z napisem „Rosja”, wszyscy orientują się, że reżyserowi chodzi o sytuację właśnie w tym kraju. Zwiagincew, od filmu „Lewiatan” obwołany sumieniem narodu, odnosi ten mróz w rodzinnych relacjach do zdiagnozowania sytuacji swojego narodu. Żenia, symboliczna matka Rosja, jest umordowana biegiem na bieżni i własną bezradnością. Przystaje zmęczona, pochyla głowę, bo nic się nie da zrobić… Nic?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych