Nowy numer 17/2024 Archiwum

Lekcja umierania

Przez kilkadziesiąt lat uczył jak żyć. Nawet w ostatnich godzinach swego ziemskiego życia prowadził katechezę. Uczył, jak umierać. Pięknie, po ludzku. Po chrześcijańsku.

Mimo że był sobotni wieczór (pierwsza sobota miesiąca, poświęcona Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny), z punktu widzenia kalendarza liturgicznego Jan Paweł II umarł w 2. Niedzielę Wielkanocną, Miłosierdzia Bożego. Mszę z tej niedzieli odprawił o godz. 20.00 abp Stanisław Dziwisz przy łożu odchodzącego Papieża. Jan Paweł II był wielkim czcicielem Miłosierdzia Bożego i głosił je światu. Ustanowił jego święto.

Pan przechodzi ulicami Warszawy
Papieska ostatnia katecheza nie trafiła w próżnię. Reakcja świata, mediów, milionów ludzi przypomina cud. Widać go było także całkiem blisko. „Ta noc była prawdziwą Paschą. To było wielkie przejście Pana ulicami Warszawy” – opowiada Małgorzata Kotarba, wydawca magazynu muzycznego RUaH. Przyjechała z Krakowa na Targi Wydawców Katolickich. W chwili śmierci Papieża znalazła się pod kolumną Zygmunta. „Zdziwiona zauważyłam, że na ulicy tworzą się spontanicznie kręgi ludzi, którzy zaczynają się modlić. Pod kolumną jacyś młodzi stali w kółku i głośno czytali Pismo Święte. Nadjechał chłopak na deskorolce. Świetnie ubrany, widać, że »trendy«. Wziął deskorolkę pod pachę, stanął w kręgu i… dołączył do modlitwy.

Weszłam nocą do kościoła. Tuż obok mnie modlili się młodzi. Obcięci na krótko, w szerokich spodniach, bluzach z kapturami. Typowi hip-hopowcy, ludzie z bloków. Odmawiali różaniec. Głośno! A przecież nie byli do tego przyzwyczajeni! Klęczeli i płakali. Nigdy jeszcze nie widziałam podobnego obrazka.
Kiedy wróciłam do Krakowa, dzieci z wypiekami na twarzach opowiedziały mi o pojednaniu nienawidzących się kibiców Wisły i Cracovii. Szli Franciszkańską naprzeciw siebie. Dwie spore grupy kiboli w szalikach i koszulkach klubowych. Podeszli do siebie, podali sobie ręce, przewiązali szaliki i powiesili je wspólnie pod oknem papieskim. W piątek w Poznaniu kibice zażądali przerwania meczu. Nie mam wątpliwości. Ta śmierć przynosi ogromne owoce”.

„Kilkulatkowie”w kolejkach do spowiedzi
„Tak gigantycznych kolejek do konfesjonałów nie widziałem już dawno – opowiada ojciec Paweł Kozacki, szef miesięcznika „W drodze” i przeor dominikańskiego klasztoru w Poznaniu. – Z piątku na sobotę, gdy dotarły do nas wieści z Watykanu, zrobiliśmy całonocną adorację. Dlaczego? Bo tego domagali się sami ludzie! Chcieli być w kościele, czuwać przed Najświętszym Sakramentem. I ku naszemu zaskoczeniu zapełnili całą świątynię. A dzień później na czuwanie przyszło tak wiele ludzi, że nie zmieścili się nawet na naszych potężnych krużgankach. Do tego stopnia, że policja musiała zablokować ulicę, bo ludzie wylewali się na zewnątrz. Coś niesamowitego.

Tuż po śmierci Papieża przed konfesjonałami ustawiły się gigantyczne kolejki. Wiele spowiadałem już w życiu, ale to było zdumiewające. Więcej ludzi niż przed Triduum Paschalnym! Nasi bracia spowiadali od rana do wieczora non stop. A co najciekawsze, do spowiedzi przychodzili ludzie po wielu, wielu latach. Po trzydziestu, piętnastu latach klękali do kratek konfesjonału. Jeszcze przed tygodniem spowiadałem przede wszystkim tych, którzy spowiadali się ostatnio w czasie Bożego Narodzenia, a teraz przychodzili „kilkulatkowie”. To ogromne Boże działanie. Jeśli życie Jana Pawła II wydawało potężne owoce, to o ile bardziej jego śmierć?

Gdy Papież leżał pozbawiony sił i umierał, doświadczyłem mocno jednego – jesteśmy rodziną. Tak to poczułem, dosłownie. Umiera nasz ojciec, patriarcha, a ludzie spontanicznie gromadzą się przy nim, jak dzieci”– podsumowuje ojciec Kozacki.

Nie ma śmierci
„Gdy stanęłam pod oknem kurii krakowskiej, gdzie w czasie pielgrzymek Papież rozmawiał z młodymi, usłyszałam informację o jego odejściu” – opowiada Ania, studentka z Krakowa. – Padłam na kolana, zaczęłam szlochać. Ale chwilkę później rozbrzmiała piękna dominikańska pieśń paschalna: Zmartwychwstał Chrystus król, zakrólował nasz Bóg, śmiercią zwyciężył śmierć Tłum nieśmiało podjął melodię i włączył się w porywający śpiew. To był taki uśmiech przez łzy. Nie spodziewałam się tego. Po raz pierwszy pomyślałam o tym, że zmartwychwstanie to chyba rzeczywiście konkret, a Jezus naprawdę otwiera nasze groby, śmierci nie ma”.

Sławek gra w ostrym zespole rockowym. Dotąd kościół omijał szerokim łukiem. W niedzielny poranek niespodziewanie zadzwonił do przyjaciela. „Czy mógłbym przyjść na spotkanie waszej wspólnoty? Bardzo chciałbym się pomodlić”. W niedzielę po śmierci Jana Pawła II po raz pierwszy od kilku lat zamknięta była większość hipermarketów. „Po prostu ludzie tam nie szli” – stwierdziła z lekkim zdziwieniem Janina Paradowska, dziennikarka „Polityki”. Szli do kościoła. Na Mszachbyło więcej ludzi niż w święta.

Chcę tak umrzeć
„Od dawna modlę się o dobrą śmierć. Teraz wiem, co to jest dobra śmierć” – powiedziała w niedzielę nasza redakcyjna koleżanka. „Chcę tak umrzeć”.

Tekst został opublikowany w Gościu Niedzielnym nr 15/2005

« 1 2 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza