Czy carat przetrwałby, gdyby zima w lutym 1917 r. była mniej sroga i nie zabrakło chleba w stolicy Rosji? Totalitarny charakter XX w. rodził się na ulicach Piotrogrodu. Współczesnym wydawało się, że stoją u progu lepszego jutra, kiedy faktycznie otwierały się bramy ciemności.
Wybitny rosyjski emigracyjny historyk Michaił Heller, pisząc o wydarzeniach z lutego 1917 r., stwierdził, że w Rosji istniały wszelkie warunki do rewolucji: niechęć do kontynuowania wojny, rozkład dworu carskiego, wzrost siły proletariatu, skostniałe ramy starego reżimu, stanowiące przeszkodę dla młodej burżuazji. „Nikt jednak nie dowiódł, że samowładztwo musiało upaść w lutym 1917 r.” – podsumowuje ten wywód Heller. Obserwujący owe wydarzenia ambasador Francji Maurice Paléologue napisał, że wypadki zaskoczyły wszystkich. Cara, jego ministrów, ale także spiskujących przeciwko Romanowom arystokratów oraz opozycję w Dumie. Nienawiść wybuchła nagle, rozlewając się szeroko po centrum miasta i jego dzielnicach. Paléologue pisze, że miał wrażenie, jakby nagle w Piotrogrodzie w ludziach obudziły się najgorsze instynkty, z taką furią masakrowali swych przeciwników i nie tylko rabowali sklepy w centrum miasta, ale także bezmyślnie niszczyli wszystko, co się w nich znajdowało. Ambasador laickiej Francji nawet w prywatnych zapiskach nie pozwala sobie na wynurzenia na temat natury zła, którego był świadkiem. Dla niego był to przejaw najgorszych cech chłopskiej natury. Niewolona przez wieki, w chwili buntowniczego wyzwolenia staje się żywiołem nie do opanowania. Jednak prawosławni duchowni, skupieni na modlitwie za ojczyznę i cara w Soborze Kazańskim, modlili się przede wszystkim do św. Michała Archanioła, patrona Rosji, o ocalenie od Złego, którego zwycięstwo wydawało się bardziej prawdopodobne aniżeli kiedykolwiek. Wyraźnie odczuwali, że kumulacja ciemnych sił i złowrogich instynktów, wyzwolonych w lutym 1917 r., miała źródło nie tylko w ludzkich słabościach i błędach. Dla wielu okrutna, bratobójcza walka, która nagle rozgorzała w całym mieście, jawiła się nie tyle jako przesilenie polityczne, ile jako ingerencja Złego w ludzką historię.
Czy carat musiał upaść?
Z pewnością było wiele oznak kryzysu samodzierżawia, ale istniały także bardzo realne możliwości dalszej jego transformacji w kierunku monarchii konstytucyjnej, na wzór wielu krajów zachodnich. Gdyby Mikołaj II nie był fatalistą, przekonanym, że nad jego panowaniem ciąży jakieś złowrogie przeznaczenie, może znalazłby w sobie energię i mądrość, aby odmienić bieg wydarzeń. Jego poprzednicy, jak Aleksander I czy Mikołaj I, bywali w gorszych opresjach, ale dzięki determinacji i konsekwencji potrafili wyjść z nich cało. Chociaż udział Rosji w I wojnie światowej stanowił dla kraju i społeczeństwa ogromny ciężar, w końcu 1916 r. sytuacja nieco się ustabilizowała. Morale 8 mln żołnierzy na froncie było wysokie. Niepokoić mogły buntownicze nastroje wśród 3 mln rezerwistów. Zwłaszcza liczący 160 tys. żołnierzy garnizon piotrogrodzki był wrogo nastawiony do cara. Rekruci i rezerwiści, skoszarowani w stolicy Rosji obok dużych osiedli robotniczych, byli „jak szczapy na podpałkę tuż przy beczce prochu”, napisał świadek tamtych wydarzeń.
Sytuacja wewnętrzna nie zapowiadała jednak burzy. Rewolucja 1905 r., do której doszło po przegranej wojnie z Japonią, skłoniła cara Mikołaja II do przeprowadzenia głębokich reform społecznych i ekonomicznych oraz ograniczonych zmian politycznych. Powołanie do życia Dumy Państwowej, parlamentu (chociaż o ograniczonych kompetencjach), było istotnym ograniczeniem samodzierżawia. Rosja u progu rewolucji 1917 r. była krajem, w którym zakres wolności osobistych był największy w jej dziejach. Niezła była też kondycja gospodarcza. Do 1914 r. rubel uchodził za najpewniejszą walutę świata. Inflacja w czasie I wojny osłabiła jego pozycję, ale nie podważyła zaufania. Reformy premiera Piotra Stołypina, zastrzelonego przez anarchistę w Kijowie w 1911 r., radykalnie zmieniły sytuację na wsi. Zamożni chłopi mogli występować ze wspólnot wiejskich, a za nadwyżki kupować nową ziemię. W efekcie w 1914 r. w europejskiej części Rosji do chłopów należało blisko 90 proc. obszaru ziemskiego. Także rozwój klasy robotniczej nie musiał być destrukcyjny dla caratu. Robotnicy w Piotrogrodzie nie cierpieli biedy, część z nich żyła nie gorzej aniżeli ich koledzy na Zachodzie. Mieli związki zawodowe, które potrafiły skutecznie walczyć o ich prawa socjalne. Paradoksalnie najbardziej niezadowoloną grupą caratu byli jego dotychczasowi beneficjenci, część mieszczaństwa, rodząca się klasa przemysłowców, inteligencja pochodząca ze zubożałej szlachty, a także część liberalnie nastawionej arystokracji.
Klątwa Rasputina
W całkowitym rozkładzie był natomiast dwór carski. Na swoje nieszczęście w 1915 r. car Mikołaj II postanowił osobiście dowodzić wojskami. Udał się więc do Mohylewa na Białorusi, gdzie znajdował się sztab armii rosyjskiej. Wojsku nie pomógł, za to oddał władzę w ręce swej żony, carowej Aleksandry Fiodorownej, Niemki (urodziła się jako księżniczka heska), powszechnie nielubianej i oskarżanej o zdradę. Nie była to prawda. Aleksandra była rosyjską patriotką. Po wielkich rozterkach zdecydowała się także przejść na prawosławie. Gdy wybuchła wojna, razem z córkami pracowała w polowym lazarecie, który kazała umieścić w jednym ze skrzydeł swojego pałacu. Na polityce jednak się nie znała. W swym otoczeniu, zarówno na dworze, jak i w korpusie oficerskim i generalicji, miała zaś wiele osób z niemieckimi korzeniami. Niechętna jej opinia publiczna uważała, że stoi na czele obozu zdrady narodowej. Na dodatek carowa uległa fatalnemu zauroczeniu osobowością niezwykłego syberyjskiego chłopa Grigorija Rasputina. Zdobył jej zaufanie, pomagając choremu na hemofilię carewiczowi. Doszło do tego, że Rasputin podpowiadał jej, na jakim odcinku frontu i kiedy powinna uderzyć rosyjska armia, a ona w listach do cara przekonywała go o słuszności tej koncepcji. Rasputina nienawidzili wszyscy, zarówno przeciwnicy monarchii, jak i jej zwolennicy. Uważali, że demoniczny powiernik sekretów carowej prowadzi carat do zguby. W dramatycznych okolicznościach 16 grudnia 1916 r. Rasputina zamordowała grupa spiskowców, co carowa przyjęła jako zapowiedź zagłady domu Romanowych. Kilka dni przed śmiercią przekazał jej on bowiem testament, w którym zapowiadał, że jeśli członek rodziny carskiej weźmie udział w zamachu na jego życie, nie upłyną dwa lata, a zginie cała rodzina carska oraz jej najbliżsi krewni. Wśród zabójców był książę Dymitr Romanow, krewny Mikołaja II. Przepowiednia Rasputina sprawdziła się. Do końca 1918 r. zamordowano nie tylko Mikołaja II oraz jego całą rodzinę, ale także wszystkich najbliższych krewnych ostatniego cara Rosji. Śmierć Rasputina zaktywizowała Dumę, która uznała, że nadszedł czas, aby wymusić na carze polityczne ustępstwa.
Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”
Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.
Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego