O debacie wokół adhortacji „Amoris laetitia” i wierności nauczaniu Jana Pawła II o rodzinie mówi o. Jarosław Kupczak.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Dyskusja wokół adhortacji „Amoris laetitia” (dalej skrót: AL) skupiła się na rozdziale VIII, w którym pojawia się kwestia Komunii dla osób po rozwodzie żyjących w nowych związkach. Wydaje się, że ta jedna sprawa przesłoniła wszelkie inne treści. Chyba źle się stało, że poszło to w tę stronę…
O. Jarosław Kupczak: Dobry skutek obecnej sytuacji jest taki, że temat małżeństwa i rodziny stał się przedmiotem bardzo poważnej debaty teologicznej w Kościele. Temat najbardziej kontrowersyjny, czyli sprawa Komunii św. dla osób po rozwodzie żyjących w powtórnych związkach, niesłusznie zogniskował całą debatę, przesłaniając wiele ważniejszych spraw. Adhortacja jest dokumentem nierównym. Duża jej część to świetna katecheza na temat małżeństwa i rodziny. Gdybym prowadził przygotowanie do małżeństwa w parafii, oparłbym je na pierwszych siedmiu rozdziałach AL. Papież omawia tam tematy, które dotychczas w teologii małżeństwa i rodziny nie były poruszane.
Jakie to tematy?
Franciszek bardzo prawdziwie pisze o rozwoju miłości. Czym innym jest pierwsze zakochanie, czym innym miłość pary – chodzących ze sobą, potem narzeczonych, potem młodych małżonków. Inna jest miłość małżonków starszych, gdy dom opuszczają ich dzieci. Miłość małżeńska się zmienia, choć wciąż jest to ta sama miłość. To jest bardzo ważne. Drugi moment, który zwrócił moją uwagę, to fragmenty o sztuce rozmowy w małżeństwie. W AL znajdujemy mądre, klarowne passusy na temat dialogu małżeńskiego.
Jak się ma teologia ciała autorstwa Jana Pawła II do nauczania Franciszka?
Mamy do czynienia z dwiema różnymi osobowościami. Karol Wojtyła był intelektualistą z najwyższej światowej półki, który zajmował się małżeństwem, seksualnością, płcią od strony intelektualnej od początku swojej działalności. Podejmował ten temat od różnych stron: filozoficznej („Miłość i odpowiedzialność”), teologicznej (katechezy środowe), poetyckiej („Przed sklepem jubilera”). Jan Paweł II był więc duszpasterzem, za którego wypowiedziami stała bardzo gruntownie przemyślana teologia. Myślę, że to jest główna różnica pomiędzy Franciszkiem i Janem Pawłem II. Franciszek jest duszpasterzem, który nie jest typem naukowca, wykładowcy uniwersytetu. Jest duszpasterzem, który – jak to sam mówi – czuje zapach swoich owiec. Więc szuka sposobów przekładania teologii małżeństwa i rodziny na życie ludzi żyjących w dzisiejszych trudnych kontekstach. Powiedzmy sobie szczerze: to, że mamy piękną teologię, nie oznacza automatycznie, że dociera ona do ludzi i jest przez nich rozumiana. Ten problem dostrzega papież Franciszek.
Może z tego powodu w AL pojawiają się stwierdzenia, że nauczanie Kościoła o małżeństwie jest ideałem, który trzeba głosić, ale w praktyce jest on bardzo trudny do zrealizowania.
Uważam, że ten wyraźnie zaznaczony rozdział między ideałem a tym, co wierni mogą przyjąć, to teologicznie jedno z najsłabszych miejsc adhortacji. Franciszek stara się myśleć o tych katolikach, którzy nie są ewangelizowani albo nie mieli dobrej katechezy i dlatego niektóre treści mogą być dla nich za trudne. Jednak to przecież ideał, a nie przeciętność, nas pociąga i wzywa do nawrócenia. Każdy z nas zna wielu chrześcijan, którzy w codzienności nierzadko bardzo radykalnie żyją Ewangelią. Odkąd to Kościołowi zależy na przeciętności?
Jeśli chodzi o rozdział VIII AL, to mamy w tej chwili dwie sprzeczne linie interpretacji dokonywane przez biskupów w swoich diecezjach.
Te rozbieżne reakcje duszpasterskie pokazują, że rozdział VIII nie jest wystarczająco jasny ani spójny. AL sugeruje, że możliwa jest Komunia św. dla osób rozwiedzionych żyjących w nowym związku, ale nie podaje wystarczającej argumentacji, która taką możliwość by otworzyła. W tekście widać poszukiwanie rozwiązania, ale brakuje konkluzji. Jeżeli dla któregoś biskupa ta sugestia, będąca w wyraźnej sprzeczności z dotychczasowym nauczaniem Kościoła, jest wystarczającym argumentem za tym, żeby pozwolić na Komunię św., wtedy podejmuje taką decyzję. Szereg innych biskupów dochodzi do wniosku, że mamy tu do czynienia z poważną zmianą nauki Kościoła i dlatego potrzebna jest bardziej gruntowana i wyraźna argumentacja. Ci biskupi, moim zdaniem słusznie, uważają, że wobec tego obowiązuje nas dotychczasowa nauka.
Tym bardziej że mówimy o nauczaniu Kościoła, które ma bardzo długą tradycję.
Nieuznawanie drugich małżeństw jest tradycją sięgającą samego początku Kościoła. Źródłem tego stanowiska jest wypowiedź Chrystusa: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,11-12). Na tym opierała się nauka ojców Kościoła i soborów.
Pytania czterech kardynałów skierowane do papieża są więc uzasadnione?
Pytania czterech kardynałów są jak najbardziej uzasadnione. Zresztą cały szereg teologów i poważnych intelektualistów katolickich wyraziło zaniepokojenie obecną sytuacją. Dopuszczenie do Komunii osób rozwiedzionych żyjących w powtórnym związku oznacza bowiem poważną zmianę w rozumieniu Eucharystii, sakramentu pokuty i pojednania oraz sakramentu małżeństwa. Dokumenty Kościoła od Soboru Trydenckiego mówią jasno, że przyjęcie Komunii św. oznacza nie tylko lekarstwo dla grzesznika, ale również pozostawanie w stanie łaski uświęcającej. Nie chodzi tu o jakąś elitarność, ale jedynie o to, że do przyjęcia Komunii św. trzeba być przygotowanym, trzeba być w stanie nawrócenia. Jeśli osoby żyjące w powtórnym związku mogłyby przyjąć Komunię św., to oznaczałoby to, że nie są w stanie grzechu ciężkiego, a konsekwentnie, że ich współżycie seksualne w drugim związku nie ma charakteru grzesznego. Do tej pory Kościół nauczał, że każde współżycie poza prawowitym małżeństwem jest grzechem ciężkim.
W AL czytamy, że istnieją takie okoliczności, które sprawiają, że „pośród pewnej obiektywnej sytuacji grzechu osoba, która nie jest subiektywnie winna albo nie jest w pełni winna, może żyć w łasce Bożej, może kochać, a także może wzrastać w życiu łaski i miłości…”. Czy nie jest to sugestia, że mogą zachodzić takie sytuacje, w których osoby żyjące jak mąż i żona w nowym związku nie żyją w grzechu ciężkim?
Gdybyśmy tak uważali, znaczyłoby to, że jesteśmy w sprzeczności z dotychczasowym rozumieniem grzechu ciężkiego, określonym w Katechizmie Kościoła Katolickiego, a przede wszystkim w encyklice „Veritatis splendor” Jana Pawła II, która jest najpoważniejszym głosem Magisterium Kościoła na temat moralności czynów ludzkich od kilkuset lat. Jan Paweł II mówi, że o grzechu ciężkim decyduje przede wszystkim przedmiot działania (materia czynu). Trudno znaleźć w historii Kościoła pogląd, by cudzołóstwo uważano za grzech lekki ze względu na swoje okoliczności. Jeżeli współżycie małżonków niesakramentalnych nie jest grzechem ciężkim, to jak obronić tezę, że współżycie osób przed ślubem jest grzechem ciężkim? Te osoby też działają w pewnych okolicznościach: kochają się, mają potrzebę wyrażenia seksualnego swojej bliskości itd.