Nowy numer 38/2023 Archiwum

Kobiety potrzebują wsparcia

O przyczynach czarnych protestów i ich realnych alternatywach mówi dr Maria Rogaczewska.

Agata Puścikowska: Oglądałaś spot promujący marsz kobiet? „Nie przychodź – bo gwałt to Twoja wina, bo ksiądz z przyjemnością zajmie się Twoim dzieckiem, bo przecież lekarz pomodli się za Ciebie”. I tym podobne hasła.

Maria Rogaczewska: Ten mało subtelny przekaz, oparty na wzbudzaniu potężnego lęku, ma swój cel. Pokazanie religii jako formy opresji służy mobilizacji grupy docelowej. Ta grupa to w większości ludzie młodzi, młode kobiety. Osoby najbardziej spragnione wolności. Śle się więc do nich przekaz, że religia to opresja, i kreuje się Kościół na zaborcę wolności. Młode kobiety są wrażliwe na hasła o odbieraniu im swobód, cechuje je także silny indywidualizm. Mnie osobiście przeraża ahistoryczność tego przekazu, ocena wydarzeń i zjawisk wyłącznie ze współczesnego punktu widzenia. To powoduje np. niesprawiedliwą ocenę roli Kościoła i chrześcijaństwa w kształtowaniu roli i pozycji kobiet. Środowiska lewicowe opisują Kościół jako miejsce dla kobiet opresyjne. Tymczasem akurat w Polsce, chociażby dzięki zakonnicom św. Urszuli Ledóchowskiej czy bł. Marcelinie Darowskiej, bardzo przyspieszyła... emancypacja. Nie istnieje powszechna świadomość, jak wielką rolę w poprawie jakości życia kobiet i całych rodzin, w szkolnictwie, szpitalnictwie, pracy z robotnicami etc., odegrały w XIX w. zakony bezhabitowe. Nie mówiąc już o cierpliwym wychowywaniu pokoleń młodych kobiet zagrożonych wylądowaniem na ulicy.

A jak z wychowywaniem młodych kobiet przez Kościół jest obecnie?

Chciałabym, aby w duszpasterstwie więcej uwagi poświęcano okresowi nie tyle dzieciństwa, ile wchodzenia w dorosłość po studiach – dojrzewania do dorosłości. Styl życia, jaki wybierze młoda kobieta, chwilę potem podejmie cała jej rodzina. Jeśli więc kobieta zrezygnuje w młodości z religii, nie przekaże jej też swoim dzieciom. Istnieje w socjologii hipoteza, że siłą napędową sekularyzacji jest odsunięcie (się) kobiet od Kościoła. W Polsce, ze względu na to, że religia istnieje w wielu sferach życia, również w kulturze, pewnie ta teoria nie do końca by się sprawdziła. Obserwujemy jednak zniechęcenie młodych kobiet do religii, a także znaczny spadek kobiecych powołań.

Czym obecnie „mebluje się” umysły kobiet?

Szeroko rozumianym przemysłem lifestyle’owym, serialami, wyimaginowanymi ideałami, które z kobiecością nie mają wiele wspólnego. Jednocześnie Kościół nie do końca podejmuje refleksję, że cykl życia współczesnego człowieka się zmienia i że jest inny niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Było tak: dziecko – młodzież – dorosły. Obecnie pojawiają się coraz dłuższe fazy przejściowe. Okres między młodością a dorosłością się wydłuża. Młody człowiek dziś znacznie dłużej jest w drodze. Doskonale widzi to papież Franciszek, który towarzyszy młodzieży, wiedząc, że ma ona wiele decyzji do podjęcia. Proponuje wręcz duszpasterstwo towarzyszenia zamiast jedynie przekazu doktryny nakazów i zakazów.

A ludzie, nie tylko młodzi, towarzyszenia potrzebują. Stąd moda na świeckich coachów.

Tak. Nie są już potrzebne gotowe odpowiedzi czy recepty typu „bądź matką”, lecz mądre wspieranie młodej kobiety, by świadomie i w sposób wolny wybrała swoją drogę – także ku macierzyństwu. W czasie tej drogi powinna i ma prawo zadawać pytania. Jeśli otrzymuje komunikat: „Trzeba żyć w czystości”, to powinna też otrzymać konkretne życiowe kompetencje, dzięki którym zrozumie sens tej nauki. Trzeba jej dostarczyć podstawowej wiedzy naukowej o seksualności, nauczyć stawiania zdrowych granic, obrony przed przemocą. Kobieta musi odkryć własną godność i poczucie własnej wartości. Tymczasem np. badania Instytutu Matki i Dziecka, dotyczące zdrowia nastolatków, wskazują, że polskie dziewczynki, bardziej niż europejskie rówieśniczki, uważają się za grube i brzydkie, że nie są uczone szacunku do samych siebie i własnego ciała. Jednocześnie oczekiwania wobec nich, zaczerpnięte często ze świata mody czy show-biznesu, są niemal nieosiągalne: mają być fit, piękne, zaradne i powinny liczyć tylko na siebie. Od wczesnego wieku słyszą też: bądź niezależna, bądź panią własnego losu, masz prawo rozporządzać swoim życiem, budżetem, czasem. Mało słyszą o mądrych i wartościowych relacjach z ludźmi, o granicach. I tu tworzy się podatny grunt na argumentację pro choice. Feministki wykorzystują ten grunt i przemawiają do grupy kobiet w jakiś sposób zaniedbanych przez Kościół.

To chyba też grupa kobiet zaniedbanych przez mężczyzn.

Tak się obiegowo sądzi. Jednak relacja damsko-męska jest obciążona brakiem zaufania na bardzo wielu polach. Mężczyźni i kobiety, nawet gdy zawierają małżeństwo, coraz częściej zakładają możliwość rozwodu. Kobiety nie mają zaufania do kompetencji ojcowskich mężczyzn. Obie strony często stosują przeróżne manipulacje i techniki „osiągania swego” zamiast współpracy. Bywa, że mężczyźni podlegają takiemu samemu uprzedmiotowieniu jak kobiety, a wciąż twierdzimy, że krzywdy wyrządzane mężczyznom są jakby trochę mniejsze. Jeśli mówimy o kryzysie męskości czy kryzysie ojcostwa, z których wypływa wiele dramatów kobiet i całych rodzin, to zastanówmy się: kto i jak młodego chłopaka wychował do relacji i do roli ojca? Przekaz: „Przygotuj się do macierzyństwa” istnieje w Kościele. A jak często chłopcy słyszą przekaz: „Przygotuj się do ojcostwa”? Dużo ruchów katolickich koncentruje się wyłącznie na walce o czystość. A co z wychowaniem do relacji, do macierzyństwa i ojcostwa? Przecież właśnie z wychowania do macierzyństwa i ojcostwa wynika większa motywacja związana z samodyscypliną, również rezygnacją z niezdrowego trybu życia. Młody człowiek musi być przygotowywany do bycia w osobowej relacji, która będzie uszczęśliwiająca i na całe życie. Stąd dopiero wypływa waga czystości, która jest jedynie elementem całej układanki.

Nauczenie dobrych relacji międzyludzkich jest alternatywą dla manif?

Relacja kobiety z mężczyzną to najbardziej owocna relacja w świecie. Tu chodzi o bardzo szeroko rozumianą płodność, nie tylko biologiczną. Relacja ta, jeśli jest udana i szczęśliwa, przynosi dobre owoce także społeczności. Jeśli natomiast oparta jest na wykorzystaniu, przemocy, braku autentycznej miłości – przynosi zło, lęki, frustracje, czasem wielopokoleniowe. Jeśli mówimy, że kobieta jest „w niechcianej ciąży”, to dlaczego nie zastanowimy się, z czego ten stan wynika? A często jest to owoc relacji, w której dominowały bezradność, brak szacunku, powierzchowność, przygodność czy wręcz przemoc. Za relację odpowiadają i mężczyzna, i kobieta.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast