Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Dziecko się nie zmieściło

Jeśli jedna kobieta może usunąć dziecko, bo „ma prawo do swojej macicy”, to inna może wyrzucić dziecko z wózka, bo „ma prawo do swojego wózka”.

Niedźwiedzią przysługę wyświadczyły lobby aborcyjnemu „Wysokie Obcasy”, feministyczne ramię „Wyborczej”, publikacją wywiadu z Natalią Przybysz. Piosenkarka opowiedziała tam o aborcji, jakiej się poddała przed rokiem na Słowacji. Nawiązując do piosenki, jaką o tym napisała, ujawniła, że ciąża była konsekwencją „wpadki”, która „trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci... Nie chcą teraz niczego zmieniać, zaczynać od początku... Nie chcą szukać większego mieszkania teraz. 60 metrów kwadratowych ze wszystkimi książkami i zabawkami dzieci jest trochę ciasne, ale jest OK”.

Przełóżmy to na język faktów: Dwoje dorosłych ludzi, kobieta i mężczyzna, poczęło dziecko. Trzecie. To, co oni nazwali wpadką, było najnormalniejszą, zdrową i prawidłową konsekwencją współżycia (tak to jest w naturze pomyślane, że seks jest po to, żeby były dzieci, wiedzą państwo?). Najmłodsze dziecko tym się różniło od rodzeństwa, że było jeszcze w macicy u mamy. I tylko tym. Ale dorośli ludzie uznali, że mają za ciasne mieszkanie i najmłodsze dziecko zabili. Książki i zabawki okazały się ważniejsze od człowieka, który już z nimi BYŁ. Pozbyli się jednego ze swych dzieci nawet nie z biedy czy desperacji, tylko z wygodnictwa. Mogli zmienić mieszkanie, stać ich było, ale im się po prostu nie chciało. „Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach” – zwierza się piosenkarka. O samej aborcji mówi tak: „Czuję wielką ulgę. Nagle cieszysz się wszystkim w swoim życiu, tym, co masz... Pięć minut – i masz z powrotem swoje życie”.

Znamienne stwierdzenie. Masz z powrotem życie według swojego planu: dwójka dzieci, przytulne mieszkanie, książki, zabawki i kariera. I nikt nie śmie ci tego planu zaburzyć. Dzieci jednak rosną szybko. Niedługo dowiedzą się, że miały siostrzyczkę lub braciszka, ale „nie było miejsca”. Szybko też zrozumieją, że o ich życiu zdecydowała kolejność urodzin, a nie miłość czy choćby odpowiedzialność rodziców.

Aborcyjny „coming-out” Natalii Przybysz miał być mocnym strzałem aborcjonistów. I był – ale w kolano. Polacy są wstrząśnięci tym, jak konkretnie owo „dobro” może wyglądać. Oto ten osławiony raj „praw kobiet”, któremu chcą Polskę przywrócić zwolennicy aborcji na życzenie. „Nie chcę dziecka” – deklaruje tam kobieta i proszę bardzo: mówisz – i nie masz.

Gdy to pisałem, zadzwonił do mnie znajomy. – Nie byłem zwolennikiem karania kobiet za aborcję, ale po tym wywiadzie zmieniłem zdanie – powiedział.

Ta reakcja nie jest odosobniona. Nic dziwnego, bo dopóki mówi się o aborcji na poziomie ogólnym, jej istota nie jest jasna. Ale gdy ktoś konkretny opowiada o pozbyciu się kogoś równie konkretnego, to do człowieka dociera, że został zabity człowiek. Trudno to przyjąć na spokojnie.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się