Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

My, naród

Rocznica chrztu Polski, dyskusja 
o tzw. intronizacji Chrystusa, 
renesans patriotyzmu wśród 
młodych – wszystko to skłania do pytań o naród i jego relację do Kościoła.

Czym jest naród? Czy można mówić o narodzie chrześcijańskim? Jak rozumieć teologię narodu? A może chrześcijanin powinien w ogóle porzucić myślenie w kategoriach narodowych i uznać Kościół powszechny za jedyną ojczyznę?

Nie ma osobnego dokumentu Kościoła poświęconego kwestii narodu. W nauczaniu ostatnich papieży powtarza się sprzeciw wobec nacjonalizmu, który jest „nieumiarkowaną miłością swoich” (Pius XI). Ale z prawdy, że nacjonalizm jest zły, nie należy wyciągać wniosku, że narodowość jest czymś nieistotnym dla chrześcijanina. Spośród papieży XX wieku rolę narodu najbardziej docenił Jan Paweł II, akcentując zwłaszcza ścisły związek między narodem i kulturą. Naród, co często podkreślał kard. Stefan Wyszyński, jest poszerzoną rodziną, jest rodziną rodzin, to naturalna społeczność ludzi powstała na gruncie ojczyzny. Tak zwana teologia narodu, rozwijana przez Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II, wyrosła na bazie polskich doświadczeń historycznych, ale można i trzeba ją odnieść do każdego narodu. Nie ma ona nic wspólnego z nacjonalizmem. Przeciwnie, pozwala ukazać miłość do ojczyzny jako formę chrześcijańskiej miłości Boga i człowieka.

Bóg osób
i Bóg narodów

Biblia Starego Testamentu to historia jednego narodu – Izraela. Historia narodu wybranego jest więc historią zbawienia. Nowy Testament poszerza perspektywę. Boża miłość i Boża prawda dotyczą wszystkich ludzi i wszystkich narodów. Przyniósł je wcielony Bóg, Jezus Chrystus, uniwersalny Zbawiciel. Ale Chrystus był prawdziwym człowiekiem, więc przynależał do konkretnego narodu. Jego rodowód, podany przez Mateusza i Łukasza, wskazuje na te narodowe korzenie. Każdy człowiek pochodzi z jakiejś rodziny, ma swoich przodków, przynależy do jakiejś narodowej, etnicznej wspólnoty. Oczywiście nie ma prostego przełożenia teologii narodu wybranego na teologię narodu jako takiego. Niemniej jednak pojęcie „narodu” musi mieć znaczenie teologiczne, skoro sam Bóg posłużył się jednym narodem jako narzędziem zbawienia.

Jan Paweł II zwraca uwagę, że to Kościół powszechny jest Nowym Izraelem o zasięgu uniwersalnym. Ale zarazem każdy konkretny naród ma prawo obecności w Kościele. Sobór Watykański II stwierdza: „Do nowego Ludu Bożego powołani są wszyscy ludzie. (…) Wśród wszystkich zatem narodów ziemi zakorzeniony jest jeden Lud Boży, skoro ze wszystkich narodów przybiera swoich obywateli, obywateli królestwa o charakterze nie ziemskim, lecz niebieskim” (lumen gentium, 13). Dokumenty Kościoła, mówiąc o uniwersalności Kościoła, często sięgają po wyrażenie „wszystkie narody”. Jan Paweł II komentuje: „oznacza to, że historia wszystkich narodów niesie w sobie wezwanie, aby przejść w historię zbawienia”.

Można więc śmiało powiedzieć, że tak jak istnieje historia zbawienia pojedynczych ludzi, tak istnieje historia zbawienia konkretnych narodów. Bóg Jahwe („Jestem”) jest Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba, czyli działa w historii osób. A zarazem jest to Bóg Izraela, czyli Bóg działający w historii narodu. Bóg mówi zarówno „Jestem z tobą”, jak i „Jestem z wami”. Kościół, jako wspólnota uniwersalna, jest otwarty zarówno na osoby z ich historią, jak i na narody z ich historią. Mówimy o chrzcie Jacka, Agnieszki i Grzegorza, ale słusznie mówimy w metaforycznym sensie o chrzcie Francji, Rusi czy Polski. Pojedynczy człowiek, który przyjmuje Chrystusa, wchodzi na drogę przemiany, jego światopogląd, obyczaje, kultura itd. zostają „ochrzczone”, przemienione Ewangelią. Jest to proces, w którym są wzloty i upadki, możliwe jest także odejście od Boga. Analogicznie jeśli jakiś naród zostaje ochrzczony, wchodzi na drogę przemiany przez łaskę, jego kultura zostaje wszczepiona w Ewangelię, ulega transformacji, staje się chrześcijańską kulturą narodu. Naród może zagubić swój związek z Bogiem. „Każdy człowiek, każdy naród, każda kultura i cywilizacja mają swoją rolę do wypełnienia i swoje miejsce w tajemniczym planie Boga i w powszechnej historii zbawienia” (Jan Paweł II, Slavorum apostoli, 18).

Bóg, honor, ojczyzna

Jan Paweł II zwraca uwagę, że przynależność narodowa jest „głębszą ludzką tożsamością”. Chrzest nie niszczy tej tożsamości, chrzest jest w konflikcie tylko z grzechem. Tożsamość katoli­cka nie oznacza utraty tożsamości Polaka, Hiszpana czy Chińczyka. Naród należy do naturalnego porządku świata. Rodzimy się w konkretnym miejscu na ziemi, w konkretnej rodzinie, w konkretnym narodzie z jego niepowtarzalną historią i kulturą. Łaska buduje na naturze. Nie istnieje więc alternatywa: albo Polak (Hiszpan, Chińczyk), albo katolik. Jestem Polakiem, bo urodziłem się jako Polak. Jestem katolikiem, bo zostałem ochrzczony, a jako dorosły wybrałem Chrystusa. Ponieważ Polska jest od 1050 lat „posolona” Ewangelią, moja katolicka tożsamość żyje w zgodzie z polskością, z moją miłością do ziemskiej ojczyzny. Katolicka wiara chroni mnie przed nacjonalizmem, bo przypomina mi o niebieskiej ojczyźnie i otwiera na ludzi innych narodów, zwłaszcza moich braci i siostry w wierze. „Przekonanie, że tożsamość narodowa ma znaczenie dla życia chrześcijańskiego, i odwrotnie, nie równa się kanonizacji narodu” – zauważa słusznie Dorian Llywelyn SJ („Katolicka teologia narodowości”).

Słuszne obawy przed nacjonalizmem prowadzą nieraz do odrzucenia patriotyzmu, rzekomo w imię katolicyzmu. To klasyczne wylanie dziecka z kąpielą. Zrobił to niedawno Piotr Sikora w „Tygodniku Powszechnym” („Niebiańscy imigranci” TP 35/2016). Autor pisze: „Jeśli ktoś posługuje się hasłem »Bóg, Honor, Ojczyzna«, to mając na myśli Boga Jezusa Chrystusa nie może za pomocą słowa »ojczyzna« odnosić się do żadnej rzeczywistości kulturowej ani etnicznej”. Przepraszam, czyli do jakiej rzeczywistości należy odnosić słowo „ojczyzna”? „Podstawową wspólnotą chrześcijanina jest powszechny Kościół, w którym tożsamości narodowe przestają mieć znaczenie”, twierdzi Sikora. To pogląd z gruntu niekatolicki. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o miłości do ojczyzny jako o moralnym obowiązku wynikającym z czwartego przykazania. Soborowa konstytucja Gaudium et spes wręcz przestrzega przed myśleniem, jakie zaprezentował Sikora. Chrześcijanie mają podwójną przynależność: należą do wspólnoty Kościoła i do innych ludzkich wspólnot (rodzina, stowarzyszenia, naród, państwo itd.). „Sobór upomina chrześcijan, obywateli obydwu społeczności, aby przykładali się do wiernego wypełniania swych obowiązków ziemskich, kierując się w tym duchem Ewangelii. Odstępują od prawdy ci, którzy wiedząc, że nie mamy tu trwałego państwa, lecz że poszukujemy przyszłego, mniemają, iż mają wobec tego zaniedbywać swoje obowiązki ziemskie…” (nr 43). Sobór przestrzega również przed postawą przeciwną, czyli takim zaangażowaniem się w ziemskie społeczności, które zastępuje lub przekreśla religię. Żaden naród nie jest Kościołem, ale obie te społeczności przenikają się wzajemnie. Kościół wnosi w narody Chrystusa, narody wnoszą w Kościół bogactwo swojego dziedzictwa.

„A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus” (Kol 3,11). Na te słowa powołują się katoliccy przeciwnicy patriotyzmu. To prawda, że jedność, której źródłem jest Chrystus, przezwycięża podziały narodowe, społeczne itd. Ale to wcale nie oznacza, że Grek przestaje być Grekiem czy Żyd Żydem itd. Paweł z dumą podkreślał swoje żydowskie pochodzenie. Kościół jednoczy ludzi różnych kultur i narodów, ale nie staje się przez to jakąś kościelną „międzynarodówką”. Patriotyzm chrześcijan jest patriotyzmem ochrzczonym, czyli chroni dumę narodową od pychy, od wywyższania się lub poniżania innych. Podstawowym wzorem ewangelizacji jest wcielenie. To, co Boże, wchodzi w to, co ludzkie, nie niszcząc niczego z tego, co jest autentycznie ludzkie. Dzieje Apostolskie zwracają uwagę, że w dzień zesłania Ducha Świętego w Jerozolimie znajdowali się Żydzi „ze wszystkich narodów pod słońcem”. Wszyscy oni słyszeli głos zwiastowanej im Ewangelii we własnym języku. „Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże” (Dz 2,8-11). Jedność w Chrystusie nie oznacza rezygnacji z tożsamości narodowej, ale pojednaną różnorodność, dzięki braterstwu, którego fundamentem jest Bóg, ojciec ludzi i narodów. Pomyślmy o Światowych Dniach Młodzieży – rzesza młodych z całego świata, którzy byli jedno, ale przecież nad ich głowami powiewały kolorowe flagi narodowe.

Chrystus jako klucz

Amerykańska konstytucja zaczyna się od słynnych słów „My, naród…”. Przywołał je Lech Wałęsa podczas swojego wystąpienia w Kongresie USA. Polska konstytucja również ma w preambule podobny zwrot. Mowa jest także o tym, że „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” (art. 4.1). Naród jest formą kolektywnej świadomości, jako Polacy przynależymy do jakiegoś „my”. Kto ma prawo wypowiadać się w imieniu tego „my” narodu? To jest sprawa dyskusyjna, tego nie da się sformalizować. To kwestia autorytetu, który nie wynika tylko z urzędu.

Nadchodzące wydarzenia – przeproszenie Boga za grzechy narodu (Jasna Góra, 15 października) czy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana (Łagiewniki, 19 listopada) – będą momentami, gdy dojdzie do głosu polskie „my”. „Oto my, Polacy, stajemy przed Tobą, by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród”. To fragment aktu, który zostanie odczytany w Łagiewnikach. Przypominają się słynne słowa Jana Pawła II: „Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego Narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie”. Te zdania odnoszą się nie tylko do jednego narodu. Skoro Chrystus jest zbawicielem każdego człowieka, to znaczy, że jest też kluczem do każdego narodu. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy