Nowy numer 38/2023 Archiwum

Ostatnia granica?

Gdy wyszukiwarki internetowe zaczęły pamiętać preferencje użytkowników, mówiono, że pękła ostatnia granica prywatności. Potem kolejne granice pękały coraz szybciej. Za chwilę przekroczymy następną.

Wyszukiwarka pamięta. Wyszukiwane informacje są już niejako dostosowane do użytkownika. Oczywiście bez jego świadomości. Odpowiedni algorytm rejestruje każdą odwiedzoną stronę i w ten sposób buduje sobie obraz człowieka korzystającego z komputera. I tak oto dwie osoby, na dwóch różnych komputerach, wpisujące w wyszukiwarkę internetową to samo hasło, dostaną zróżnicowane odpowiedzi.

Samochody czy pieluchy?

Nie ma w tym żadnej rewelacji. Tak działa internet od wielu lat. Choć może warto sobie po raz kolejny uświadomić, że nie ma czegoś takiego jak anonimowość w sieci. Każdy nasz ruch jest rejestrowany. Podobnie jak każda litera, którą wpisujemy w przeglądarkę, wyszukiwarkę, aktywne okna i formularze na stronach. Dane są nie tylko rejestrowane, ale przez odpowiednie algorytmy, programy analizowane. Podobnie jak są analizowane informacje o tym, co czytamy, a co tylko przewijamy, w którą część strony klikamy, z jakiego systemu korzystamy i jaką wersję przeglądarki mamy zainstalowaną. Analizowane są także informacje, na jakiego typu urządzeniu pracujemy.

Ze stron, serwisów, na które trzeba się zalogować (np. YouTube, Facebook), pochodzą informacje demograficzne. Ile mamy lat, z jakiej miejscowości pochodzimy, jaka jest nasza płeć, czy klikamy z Polski, czy z innego kraju itd. Te wszystkie informacje mogą być używane na wiele różnych sposobów, ale jednym z nich jest handel. Reklama musi trafiać tam, gdzie ma trafić, do odpowiedniej grupy wiekowej, do tych, którzy plasują się w odpowiednich widełkach zarobków, do tych, którzy mieszkają w dużym (albo małym) mieście. Jeżeli ktoś często czyta o samochodach, jest potencjalnym klientem targów motoryzacyjnych, wydawnictw motoryzacyjnych czy warsztatów, które oferują tuningowanie samochodów. Jeżeli ktoś nagle zaczął przeglądać internetowe poradniki dla rodziców, znaczy, że będzie zainteresowany ubrankami, pieluchami, zabawkami czy mebelkami przeznaczonymi dla dzieci.

(Nie)znajomy taksówkarz

Ta ingerencja w to, co mamy w komputerze, albo jakie treści czytamy w sieci, już jakiś czas temu przybrała formę, która wielu niepokoi. Jeżeli w mailu od znajomej dostaniemy linka do superwakacji w Chorwacji, zanim zdążymy tę wiadomość doczytać do końca, nasza wyszukiwarka i portale społecznościowe już zaczną wyświetlać reklamy wakacji. Czy ostateczna granica prywatności została przekroczona? Ależ skąd! Z naszego zachowania w sieci, tempa pisania na klawiaturze czy używanych słów można wywnioskować, w jakim jesteśmy nastroju. Może w przyszłości zostaną wykorzystane kamery w komputerach? Niedawno dość sporą sensację wywołało krótkie wideo, jakie nagrał Mark Zuckerberg, twórca Facebooka. Materiał był „spontanicznie” nagrany przy biurku przedsiębiorcy. Panował na nim dość spory nieład, ale uwagę wszystkich zwrócił laptop, który… miał zaklejoną kamerę. Takie analogowe zabezpieczenie przed podglądaniem. Brzmi jak ironia, bo dzisiaj o łamanie wszelkich zasad ochrony prywatności oskarżany jest właśnie Facebook.

Kilka miesięcy temu byłem w Dubaju. Jadąc taksówką, odpisywałem na wiadomości na moim Facebooku. Gdy taksówka stanęła na czerwonym świetle, kątem oka zauważyłem, że taksówkarz w swojej komórce też otworzył sobie Facebooka. Ależ ten świat jest zglobalizowany – pomyślałem wtedy. Gdy kilkanaście minut później znalazłem się w hotelu, otrzymałem wiadomość, w której Facebook zasugerował mi znajomość z mężczyzną o obco brzmiącym nazwisku. Już chciałem ją skasować… ale zauważyłem, że tym mężczyzną jest (nie)znajomy taksówkarz. Odpowiedni algorytm zarejestrował, że w tym samym momencie bardzo blisko siebie korzystaliśmy z serwisu. Ten sam algorytm „doszedł do wniosku”, że musimy się znać.

Widzę cię wszędzie?

Wszelkie działania rejestrujące i archiwizujące nasze zachowanie w sieci były dotychczas ograniczone. Algorytmy Fcebooka, Google’a, YouTube’a czy innych serwisów rejestrowały to, co robimy w sieci albo wtedy, gdy sieć jest włączona. Ale lada moment zrobimy krok dalej. Facebook będzie śledził aktywność użytkowników poza internetem. Ma to pomóc handlowcom sprawdzić, czy użytkownicy serwisu kupili produkt, którego reklamę widzieli na swoim facebookowym profilu. Możliwe stanie się wykrycie, którzy internauci dokonali zakupu w prawdziwych (nie internetowych) sklepach, a nawet to, którzy zachęceni reklamą do takich sklepów się wybrali, ale ostatecznie nie dokonali zakupów. Będzie to możliwe dzięki połączeniu programów lojalnościowych sklepów, informacji o lokalizacji z GPS, bea- conom i danym o logowaniu do sklepowej sieci Wi-Fi. Podobne rozwiązanie proponuje także Google. Dane uzyskane w ten sposób Facebook ma anonimizować. Ujawnione mają zostać tylko informacje demograficzne i ilościowe, a nie dokładne tożsamości (z imieniem i nazwiskiem włącznie). Na razie. Nowa usługa nie przewiduje możliwości wyłączenia opcji śledzenia poza siecią. Czy to znaczy, że ostatnia granica prywatności została przekroczona? Nie sądzę. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zobacz także

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast