Nie w wiedzy o zdrowiu problem, ale w tym, co kto uważa za zdrowie.
Już chciałem dać spokój Barbarze Nowackiej, ale ona nie daje spokoju i wygaduje takie rzeczy, że pisać o niej muszę. „Burza polityczna rozpętana przez Episkopat i polityków prawicy spowodowała, że przedmiot [edukacja zdrowotna] został w tym roku wprowadzony jako nieobowiązkowy” – powiedziała szefowa MEN na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów. Wcześniej w podobnym tonie wypowiedziała się wiceminister Katarzyna Lubnauer. „Jest mi przykro, że to nie tylko politycy prawicy, ale również w dużym stopniu przyłożył się do tego Kościół katolicki” – stwierdziła.
No to w końcu jak to jest – czy to nie właśnie Nowacka udowadniała wszelkimi sposobami, że episkopat nie jest partnerem do rozmów, bo nie ma znaczenia w społeczeństwie i praktycznie nikogo już nie reprezentuje? Czy to nie ona rzucała aroganckie hasła o Kościele, który „wyje o kasę”? Jakim więc sposobem ten nic nieznaczący Kościół zdołał rozpętać jakąkolwiek burzę? I to taką, że harda „ministra” musiała się ugiąć?
Barbara Nowacka nie traktowałaby z taką pogardą przedstawicieli Kościoła, gdyby nie była pewna, że większość społeczeństwa nienawidzi go przynajmniej w połowie tak, jak ona i jej polityczne zaplecze. Teraz, zszokowana rozmiarami czerwonej kartki, jaką zobaczyła, powtarza, że Kościół stracił zaufanie społeczeństwa. Owszem – sporo stracił, ale to nie znaczy, że społeczeństwo przerzuciło to zaufanie na panią minister. Utrata zaufania do Kościoła instytucjonalnego nie oznacza utraty wiary w to, co Kościół głosi. Przeciwnie – to raczej wyraz pragnienia, czasem podświadomego, żeby ludzie Kościoła bardziej pasowali do Ewangelii niż do parady równości. To nie jest tożsame z antykościelną obsesją, jaką wykazują się aktywiszcza, uzurpujące sobie prawo do (de)formowania nie swoich dzieci. Ludzie w gruncie rzeczy tęsknią do Kościoła oczyszczonego, żyjącego wyzwalającą mocą Chrystusa, a nie do świata, który oferuje pustkę w pudełku ze sztucznego złota.
Polacy chcą wiedzy dla swoich dzieci. Ale nie od każdego.
KRÓTKO:
Postęp deprawacji
Kanadyjczyk Roger Foley z Ontario cierpi na chorobę mózgu utrudniającą mu poruszanie się. W wywiadzie dla LifeSiteNews ujawnił, że personel szpitala wielokrotnie sugerował mu skorzystanie z „pomocy medycznej w umieraniu”. Co więcej, w jego pokoju zmieniono oświetlenie na takie, które razi jego wzrok i zmusza do zasłaniania oczu, i zablokowano mu dostęp do usług, których potrzebuje do bezpiecznego życia. „Pomimo mojego stanu niezmordowanie walczę o swoje prawa, godność i możliwość powrotu do społeczeństwa” – powiedział chory.
Organizacja Life Care Network uruchomiła zbiórkę na rzecz Foleya. Prezes Lino DeFacendis podkreślił, że każde życie trzeba traktować z godnością i współczuciem, niezależnie od okoliczności.
Cóż, jak było do przewidzenia, „prawo do eutanazji” przekształca się w zobowiązanie chorego do zabicia się.
Franciszek Kucharczak
Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.