Rzucam światło

Kłamali. Okazało się, że to nie był zabieg taki jak wyrwanie zęba. Boleśnie kąsa je syndrom, który podobno nie istnieje. Wiedzą, że Bóg im przebaczył, ale same sobie nie potrafią. Spowiadają się wielokrotnie z tego samego grzechu.

Marcin Jakimowicz

|

18.02.2016 00:15 GN 08/2016

dodane 18.02.2016 00:15
2

Może ojciec zdradzić tajemnicę spowiedzi? To znaczy tego, co dokonuje się, gdy kobieta z doświadczeniem aborcji klęka u kratek konfesjonału? – zaczepiam o. Tomasza Trawińskiego, franciszkanina, który od lat jest duszpasterzem ośrodka dla uzależnionych w Chęcinach i Połańcu, Domu Samotnej Matki i często spowiada kobiety po doświadczeniu aborcji. – Sakrament pojednania jest doświadczeniem Bożego miłosierdzia, a więc nie tylko odpuszczeniem grzechów, ale i uzdrowieniem. Gdy kobiety wyznają swoje grzechy, winy, Bóg chce je uzdrowić. Chce uzdrowić ich myślenie, osądzanie siebie samych, patrzenie na świat. To nie tylko działanie na płaszczyźnie wewnętrznej, ale i zewnętrznej, psychosomatycznej. Na co dzień nie mówi się o syndromie poaborcyjnym. Słyszymy o „prawie kobiety do brzucha”, dziecko nazywa się embrionem albo nawet zwykłą przeszkodą. I co ciekawe, nawet jeśli taką propagandę sączy się każdego dnia, syndrom i tak mocno daje o sobie znać. Kąsa. Trup wychodzi z szafy. Nie da się oszukać natury. Co więcej, ten syndrom – widzę to od lat – dotyka również mężczyzn. Tych, którzy nakłonili swą dziewczynę czy żonę do „zabiegu”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Zapisane na później

Pobieranie listy