Polscy studenci zaprojektowali urządzenie, które w trzy minuty określi grupę krwi. W wielu ośrodkach na całym świecie trwają badania nad czujnikami i analizatorami, które na razie możemy zobaczyć tylko w filmach science fiction.
Nie tylko w filmie „Gwiezdne wojny”, ale niemal we wszystkich produkcjach science fiction pojawiają się sceny medyczne. Bohater zapada na ciężką chorobę, ewentualnie zostaje poważnie ranny i po to, by przywrócić go do życia, do akcji wkracza medycyna. Kosmicznie nowoczesna medycyna.
Robot na sali
Już dzisiaj chory bywa otoczony maszynami. Jednym z przykładów są roboty chirurgiczne da Vinci, których ramiona są przedłużeniem ramion człowieka. – Są wyposażone w konsolę, za pomocą której lekarz steruje narzędziami znajdującymi się wewnątrz ciała człowieka. To te narzędzia na końcu ramion robota wykonują operacje, a lekarz, manipulując sterownikami, determinuje ich ruchy. A te są bardzo precyzyjne, dokładne, mierzone czasem ułamkami milimetra – mówił w mojej ostatniej książce pt. „Człowiek” profesor Ryszard Tadeusiewicz z AGH w Krakowie. – Między ruchem ręki lekarza a działaniem wewnątrz ciała pacjenta końcówki robota jest filtr w postaci komputera. Filtr ten nie tylko skaluje ruchy – wygodnie duże po stronie lekarza i wybitnie subtelne po stronie chirurgicznych narzędzi. Dodatkowo te ruchy mogą podlegać ocenie i czasem mogą po prostu nie być wykonywane. Dopóki lekarz wykonuje ruchy celowe, oceniane przez komputer jako poprawne, narzędzia chirurgiczne są posłuszne jego poleceniom. Ale gdy tylko lekarz wykona ruch nieostrożny, wierne kopiowanie jego ruchów jest wstrzymywane. Komputer sterujący robotem występuje tu jako pewnego rodzaju cenzor, taki element dodatkowej refleksji pomiędzy poleceniem a zrealizowanym działaniem – wyjaśnił profesor Tadeusiewicz. Roboty chirurgiczne nie są więc bezwolnymi narzędziami w ręku człowieka. Są urządzeniami, które w pewnym sensie wolę człowieka recenzują albo wzbogacają. Czy w przyszłości takich maszyn wokół chorego będzie więcej? Oczywiście, że tak! Nie tylko roboty chirurgiczne pomagają wyzdrowieć. Wizyta na oddziale intensywnej opieki medycznej musi każdemu nasunąć na myśl obrazy z filmów science fiction, w których człowiek – póki nie wyzdrowieje – jest przy życiu podtrzymywany przez maszyny.
Pomaga nano
Z nowoczesną medycyną kojarzą się nie tylko duże roboty chirurgiczne, ale przede wszystkim niewielkie roboty badające nas od środka. Takich urządzeń jeszcze nie ma, ale niewykluczone, że w przyszłości się pojawią. Nanomedycyna, czyli ta gałąź technologii, która odpowiada za konstrukcję i budowę niezwykle małych urządzeń, dopiero raczkuje.
Japońska firma Denso Research już kilka lat temu stworzyła kapsułkę wielkości tabletki, która wyposażona jest w kamerę wysokiej rozdzielczości, źródło światła i moduł Wi-Fi umożliwiający przekazywanie informacji w czasie rzeczywistym. Pacjent połyka kapsułkę, a ta w ciągu kilkunastu godzin przeprowadza bardzo dokładną analizę jego całego przewodu pokarmowego. Kapsułka nie ma własnego napędu. Porusza się pod wpływem siły grawitacji i perystaltyki jelit. Już dzisiaj opracowane są sposoby na wyposażenie tego typu urządzenia w wydajny napęd, który umożliwi im „podróżowanie” w niektórych częściach ciała. Im urządzenie będzie mniejsze, tym łatwiej będzie mu docierać do miejsc wartych „przeglądu”. To jednak wciąż dość daleka przyszłość (choć mierzone nie w setkach, lecz co najwyżej kilku dziesiątkach lat). Znacznie bliżej, a w zasadzie już za progiem, są szybkie i niezawodne analizatory oraz aplikatory leków. Tymi ostatnimi są np. struktury węglowe, które potrafią „otoczyć” cząsteczkę leku i uwolnić ją w odpowiednim momencie i odpowiednim miejscu organizmu. Jeszcze bliżej są analizatory. Już kilka lat temu zbudowano z setek nanokanalików krzemu analizator krwi, dzięki któremu można pozyskać informacje o obecności komórek rakowych. Urządzenie jest testowane i już niedługo może wejść do komercyjnej produkcji. Jego plusem jest to, że do analizy wystarczy mu dosłownie jedna kropla krwi. Z kolei ogromną zaletą analizatora zaprojektowanego przez polskich studentów jest szybkość działania. Joachim Jakubas, Grzegorz Koper i Marcin Markowski stworzyli urządzenie, które w trzy minuty jest w stanie określić grupę krwi pacjenta. Dzisiaj taka analiza trwa kilkadziesiąt minut. Gdyby w Blood Analyser wyposażyć karetki pogotowia, szpital dostałby informację o potrzebnej grupie krwi na długo przed tym, zanim pacjent trafiłby na stół operacyjny. Jest czas na przygotowanie się, a nawet sprowadzenie krwi z innego ośrodka. Jest czas, który może uratować życie.
Zawsze człowiek
Urządzenie, już nagradzane w międzynarodowych konkursach, jest dość proste w działaniu i opiera się na analizie światła diody przechodzącego przez próbki krwi. Jego wynalazcy twierdzą, że komercyjny analizator będzie kosztował około tysiąca złotych. Urządzenia mechaniczne, elektroniczne, szybkie i małe analizatory czy inteligentne aplikatory leków będą coraz częściej spotykane w medycynie. To dobrze, że będą wspierały, a w niektórych sytuacjach wyręczały lekarza. Nie ma jednak wątpliwości, że chory zdrowieje nie tylko dzięki lekarstwom czy odpowiednim procedurom, ale także, a może przede wszystkim, dzięki chęci wyzdrowienia, która jest większa, gdy w czasie leczenia ma kontakt z innym człowiekiem. Psychoterapia, a więc wzmacnianie ciała chorego poprzez wzmacnianie ducha, potrafi czynić cuda. Kontaktu z życzliwie nastawionym do pacjenta lekarzem czy personelem medycznym nie zastąpi żaden robot czy program komputerowy. Skuteczna medycyna chyba nigdy nie będzie więc oznaczała eliminacji lekarza czy pielęgniarki.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się