Nowy numer 17/2024 Archiwum

Kpina z Polaków

Można było wejść do systemu i dopisać kogokolwiek - mówi politolog dr Witold Sokała.

Mariusz Majewski: Prezydent Bronisław Komorowski wzywa do jak najszybszego uporania się zamieszaniem dotyczącym liczenia głosów. Ale postulaty powtórzenia wyborów nazwał odmętami szaleństwa?

(*)Dr Witold Sokała: Nie wiem jakie dane ma prezydent, żeby stawiać takie wnioski, ale zgadzam się z nimi. Trzeba naprawić to, co jeszcze się da naprawić. Czyli ręcznie policzyć wszystko od początku do końca. Tak, aby wszystkie wyniki podawane oficjalnie były przeliczone ręcznie, bez udziału tego felernego systemu. Tylko w ten sposób można ocalić resztę wiarygodności. Jestem sceptyczny jeśli chodzi o unieważnienie tych wyborów i przeprowadzenie kolejnych.

Dlaczego jest Pan sceptyczny?

Na początku trzeba byłoby postawić to pytanie prawnikom, konstytucjonalistom, jak miałoby to dokładnie wyglądać. Ale ja jestem politologiem i w tej sferze widzę przynajmniej dwa ważne powody. Po pierwsze, nie wierzę i nie wyobrażam sobie tego, że ponowne wybory, które przecież musiałyby się odbyć bardzo szybko, dałoby się dobrze przygotować od strony infrastruktury informatycznej. Według mnie od strony procedur nie dałoby się w pośpiechu zrobić tego lepiej, a byłoby tylko gorzej.

A drugi powód politologiczny?

Gdybyśmy na szybko borykali się z drugimi wyborami, najprawdopodobniej jeszcze bardziej obniżylibyśmy poziom zaufania obywateli do państwa i demokracji. Słyszę wokół siebie takie głosy od ludzi, że gdyby te wybory były unieważnione, to oni drugi raz nie idą. I mówię tu o ludziach, którzy poważnie traktują swoje obywatelskie obowiązki.

Wróćmy do felernego systemu. Wywołał Pan duże poruszenie mówiąc w TVP Kielce o tym, że średnio rozgarnięty student informatyki może namieszać w kalkulatorze wyborczym. Nie za mocna teza, jakie ma Pan dowody?

Zaczęło się od tego, że kilku moich znajomych, którzy zajmowali albo zajmują się bezpieczeństwem teleinformatycznym, zarówno w sektorze państwowym, jak i prywatnym wrzuciło na Facebooka link do kalkulatora wyborczego, z jakimiś informatycznymi komentarzami. Skontaktowałem się z nimi i poprosiłem, żeby mi to wyjaśnili językiem zrozumiałym dla nieinformatyka. I tak jak Pan teraz ode mnie zażądałem dowodów. I stąd dowiedziałem się, że można tam dodawać albo odejmować głosy. Można też wstawić swojego szefa do drugiej tury wyborów na burmistrza.

Pozostaje mi zapytać o nazwiska, kontakty i adresy tych kolegów?

Z oczywistych względów nie zamierzam podawać żadnych nazwisk. Mogę jedynie powiedzieć, że to ludzie poważnie traktujący państwo polskie i sprawy jego bezpieczeństwa, bo niewątpliwie z tym mamy do czynienia. Jeden z nich to były oficer służb specjalnych zajmujący się właśnie kwestią cyberbezpieczeństwa. Gdy empirycznie przekonał się, że można spokojnie wejść i namieszać w kalkulatorze wyborczym, zapisał przebieg operacji, które tam wykonał. Zapis miał przesłać do ABW. A ja zdecydowałem się opowiedzieć o tym publicznie w TVP Kielce.

Dyrektor ds. informatycznych PKW Romuald Drapiński twierdzi, że nie ma możliwości zmanipulowania wyników wyborów poprzez tzw. kalkulator wyborczy. Tłumaczy, że każdy protokół elektroniczny jest sprawdzany, czy jest zgodny z papierem, podpisanym przez komisję obwodową.

Nie minęły 24 godziny od tej mojej wypowiedzi i zyskaliśmy inne potwierdzenia. Jak np. sytuację w Szczecinie, gdzie najwięcej głosów na prezydenta dostał człowiek, którego nie było na liście kandydatów. A jak się później okazało kandydował, ale na wójta w jakiejś innej miejscowości. Jeśli to jest potwierdzona informacja, to chyba nie ma potrzeby dalej tego uzasadniać.

Aż roi się od żartów z PKW w roli głównej. Niektórzy mówią, że jest to jednak śmiech przez łzy, jeśli postawimy pytanie, co ta sytuacja z wynikami wyborczymi, mówi o naszym państwie?

Aż boję się to formułować. Z punktu widzenia przeciętnego wyborcy, pełnego dobrej woli, to jest kpina z jego obywatelskości. Za pośrednictwem mediów chcę zaapelować, żebyśmy powściągnęli jednak te złe emocje wobec państwa. Bo obrażanie się na państwo z tego powodu, że jakaś jego część kompletnie nawaliła, jest zachowaniem dysfunkcjonalnym w naszej sytuacji. Trzeba zacisnąć zęby, jeszcze starannej patrzeć na ręce politykom i oddolnie wymuszać na nich zmiany naprawcze, żeby na przyszłość uniknąć tych błędów.

Słusznie w ogniu krytyki znajdują się członkowie PKW. Ale obarczanie ich wyłączną odpowiedzialnością też nie załatwia chyba całkowicie sprawy?

Nie załatwia. Odpowiedzialność PKW jest ogromna i bezdyskusyjna. I żadne tłumaczenia tego nie zmienią. Ale pamiętajmy, że to gremium nie działa w próżni. Ktoś ją umieścił w ten sposób w naszym systemie konstytucyjnym. Jakaś decyzja Sejmu narzuciła też PKW taki, a nie inny budżet. Warto poszukać odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że przekazano jedynie niespełna pół miliona złotych na trzymiesięczną realizację systemu informatycznego, strategicznego z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.

Kto w takim razie jeszcze jest winny tego bałaganu, szkodliwego dla państwa i obywateli?

Do tego, o czym powiedzieliśmy, dochodzą zapisy ustawy o zamówieniach publicznych, która wprowadza kryterium najniższej ceny. I zgłosiła się jedna firma, akceptująca te samobójcze warunki. Szef NIK ujawnił, że firma startowała również w przetargach organizowanych przez Izbę, ale została odrzucona przez ekspertów tej instytucji. PKW nie zdała też egzaminu, gdy pojawiły się błędy w systemie. Gdyby wówczas szybko przeszli na ręcznie wyniki, dużo szybciej i bez tego szkodliwego zamieszania mielibyśmy pełne wyniki. Późniejsze robienie dobrej miny do złej gry tylko ich pognębiło. Ale powtarzam, robienie z nich jedynych kozłów ofiarnych to zbytnie uproszczenie. Odpowiedzialność za takie działanie PKW ponosi Sejm i klasa polityczna.

A kto może ten bałagan posprzątać?

Wydaje się, że najwłaściwsze narzędzia i umocowanie prawne ma tercet: prokuratura, ABW i NIK.

Na koniec Pana podwórko. Wiceszef Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Kielcach dziwi się na jakiej podstawie PKW podała, że po przeliczeniu 80 proc. obwodów, w Świętokrzyskim wygrało PSL. W momencie, gdy ta informacja została podana, komisja nie przesłała do Warszawy jeszcze żadnego protokołu.

To kolejna zagadka wyborcza, którą dla dobra państwa trzeba rozwiązać. Teraz wiadomości o wadliwym systemie dają poszlaki pozwalające sugerować, że w systemie wyborczym były niedopuszczalne luki i ktoś, celowo lub nie, mógł wprowadzać chaos w zbieranie wyników.

 

* Witold Sokała - politolog, adiunkt w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych Instytutu Nauk Politycznych na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Członek Zespołu Nauk Społecznych przy Komitecie Badań Polarnych PAN oraz Polar Task (grupy doradczej MSZ RP). Naukowo zajmuje się polityką bezpieczeństwa europejskiego, tematami terroryzmu, rolą służb specjalnych i mediów w polityce bezpieczeństwa, a także zagrożeniami i wyzwaniami asymetrycznymi (terroryzm, przestępczość zorganizowana, szpiegostwo itp.)

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama