– Pamiętam zapłakane kobiety z dziećmi przy prawie każdej furtce patrzące na odchodzących jak w procesji mężów, synów i ojców – wspomina Róża Gilner.
Ogłoszono, że mężczyźni mają się zgłosić z prowiantem na dwa tygodnie. Od nas, z Ostropy, wtedy wsi pod Gliwicami, poszło ich 300. Wróciła niecała setka, z tego wielu chorych, którzy zmarli niedługo potem w domu – opowiada. To było w roku 1945. Do Związku Sowieckiego, głównie do kopalni na Ukrainie, w okolice Doniecka, do Gruzji i na Białoruś, do obozów pracy przymusowej wywieziono dużą grupę mieszkańców Śląska.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.