Nowy numer 13/2024 Archiwum

Falenta: Jestem niewinny

Biznesmen Marek Falenta, któremu postawiono zarzuty współudziału w nielegalnych podsłuchach polityków, zaprzecza, by był zaangażowany w ten proceder. Nie wierzy też, że nagrań dokonywał podejrzany w tej sprawie Łukasz N.

Falenta uważa, że w sprawę "wrobili" go baronowie węglowi. "Ta sytuacja jest wywołana przez baronów węglowych, którzy dzisiaj kupują tanio węgiel od polskich kopalń i sprzedają go bardzo drogo indywidualnym osobom" - powiedział Falenta w piątek w RMF FM.

Przyznał, że miał kontakty z Łukaszem N., kiedy przychodził do restauracji na spotkania biznesowe, obsługiwane przez niego. "Nie jestem szaleńcem i nie podjąłbym takiej akcji. Jestem na rynku od 17 lat, posiadam około 30 firm, zatrudniam około 2 tys. ludzi. Nie jestem samobójcą" – mówił Falenta.

Zdaniem biznesmena "czas pokaże", czy sąd oczyści go z zarzutów. "Udowodnię, że jestem w tej sprawie niewinny i ta sprawa została wywołana tylko przez to, że chciałem 12 milionom Polaków dać tani węgiel" - powiedział.

Zapytany, czy wierzy, że polityków nagrywał zatrudniony w restauracji Sowa i Przyjaciele Łukasz N., Falenta odpowiedział: "Nie wierzę".

Potwierdził, że zna i swego czasu zatrudniał N. "Dla mnie był to człowiek stworzony do tej pracy, bardzo otwarty, mega sprzedawca. Wszyscy go lubili. Znał praktycznie całą Warszawę. Wszyscy lubili przebywać w tej restauracji, w słynnych VIP-roomach" - opisywał.

Przyznał, że oprócz Łukasza N., zna także dziennikarza Piotra Nisztora z tygodnika „Wprost”, który ujawnił nielegalne nagrania. "Znam Piotra Nisztora, też to jest okres około pięciu lat. To są normalne spotkania dziennikarskie, Piotr pisał wielokrotnie o naszych firmach". Dodał, że Nisztor pisał o mafii węglowej.

"Myślę, że i tak sprawca tych nagrań zostanie niedługo ujawniony" - dodał.

Jak mówił, ci, którzy go znają, wiedzą, że biznes jest jego całym życiem.

Falenta pytany, czy zna wielu polityków, odparł: "To jest właśnie główny problem, że właśnie nie znam bardzo za wielu polityków".

Przyznał, że zawsze głosował na Platformę Obywatelską, ale teraz już nie będzie. Falenta dostał zarzuty współudziału w procederze nielegalnych podsłuchów polityków. Postawiono je także biznesmenowi Krzysztofowi Rybce. W środę wieczorem obu zwolniono za kaucją.

Prokurator zarzucił obu zatrzymanym we wtorek współsprawstwo - także z podejrzanymi kelnerami Łukaszem N. i Konradem L. - w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom.

Prokuratura nie podała szczegółów zarzutów. "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że Falenta kupił nagrania od kelnerów i przekazał je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost". Miał mu pomagać w tym jego szwagier, Rybka (ich adwokaci poinformowali media, że obaj zgadzają się na podawanie ich nazwisk).

Podejrzani nie przyznali się i złożyli wyjaśnienia. Grozi im do 2 lat więzienia.

Wobec Falenty prokurator zastosował poręczenie majątkowe w kwocie miliona zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji. Wobec Rybki zastosowano poręczenie majątkowe w kwocie 20 tys. zł, zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji.

Falenta mówił w piątek, że szokiem dla niego jest to, co stało się w Bydgoszczy.

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w przyszłym tygodniu rozpatrzy zażalenia na aresztowanie pięciu osób związanych ze spółkami Składy Węgla i MM Group - podano w sądzie. Aresztowani są podejrzani m.in. o oszustwa, wyłudzanie podatku VAT i pranie brudnych pieniędzy na kwotę 85 mln zł.

Prokuratura przedstawiła zarzuty łącznie 12 osobom, które były w kierownictwie powiązanych kapitałowo spółek Składy Węgla i MM Group lub miały wpływ na podejmowane decyzje gospodarcze. Aresztowano sześć osób, ale jedna została zwolniona. Wobec części podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe, dozory policyjne i zakazy opuszczania kraju. Obie spółki mają siedzibę w Białych Błotach k. Bydgoszczy.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama