Z Czesławem Motyką z parafii MB Różańcowej w Gorzowie Wlkp. o posłudze chorym i Matce prowadzącej do Jezusa, rozmawia Krzysztof Król.
Krzysztof Król: Wybiera się Pan 21 czerwca na srebrną rocznicę koronacji obrazu Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej do Rokitna?
Czesław Motyka: Oczywiście. Byłem na koronacji obrazu ćwierć wieku temu i chcę być tam teraz. Jadę, aby podziękować Matce Bożej, bo to dzięki Niej i przy pomocy konkretnych osób nawróciłem się i wszedłem na drogę prowadzącą do Jezusa. Do tej pory byłem tylko niedzielnym katolikiem. Myślę, że zostałem nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. też za Jej przyczyną i przy udziale mojego proboszcza ks. Eugeniusza Drzewieckiego.
Jak wygląda Pana posługa?
W naszej parafii jest trzech szafarzy. Pomagamy w rozdzielaniu Komunii św. podczas Mszy św. na większych uroczystościach. Naszym głównym zadaniem jest posługa chorym. Chodzimy z Panem Jezusem do ich domów, ale też do miejscowego domu opieki. Dla mnie to ogromna łaska, że mogę służyć chorym w ten sposób. Oni naprawdę czekają na Komunię św. i są dla mnie niezwykłym świadectwem wiary, przeżywania swojej starości oraz choroby razem z Chrystusem. Niezwykłym doświadczeniem dla każdego szafarza jest możliwość brania do ręki Ciała Pańskiego. To mobilizuje mnie do pracy nad sobą i codziennego uczestnictwa w Eucharystii.
Rokitno to wyjątkowe miejsce dla nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej…
Co roku w Głogowie i właśnie w Rokitnie odbywają się nasze doroczne rekolekcje. To wyjątkowy czas zatrzymania, w którym możemy oderwać się od pracy i codziennego życia, aby zaczerpnąć z ciszy i słowa Bożego. Osobiście bardzo potrzebuję takiego czasu.
Co Pan odkrywa w tym miejscu?
W Rokitnie czuję się jak w domu Matki. Kiedyś tylko Częstochowa była dla mnie takim domem, ale z czasem odkryłem, że przecież Matka jest tak blisko nas, na wyciągniecie ręki w Rokitnie. Tu przyjeżdża się jak do domu rodzinnego, z radością, aby spotkać się z Matką. W tym wyjątkowym obrazie Maryja jest bardzo zasłuchana w słowo Boga. Ona najpierw słucha, potem rozważa w sercu. Ja nie potrafię jak Maryja dwa razy słuchać i raz mówić. Ja mam odwrotnie: dwa razy mówię i raz słucham. Ale patrząc na Maryję, powoli się od niej uczę. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się