Nowy numer 38/2023 Archiwum

Ślimak w wersji metallic

Ten ślimak ma przed sobą zawrotną karierę. Nie, nie żartuję. Odkrytym zaledwie kilka lat temu mięczakiem już interesują się biolodzy, astrobiolodzy, inżynierowie i... wojskowi.

Skąd to zainteresowanie? Ślimak Crysomallon squamiferum pokryty jest metalową „zbroją”. Tak jak muszle większości mięczaków wykonane są ze związków węgla i wapnia, tak w przypadku „ślimaka w zbroi” są to związki żelaza i siarki. Mowa zresztą nie tylko o muszli ślimaka. Z tego samego materiału wykonane są łuski pokrywające jego nogę. Co więcej, łuski na ciele zwierzęcia i muszla mają właściwości magnetyczne. Innymi słowy, gdyby komuś spadła na dywan igła, a jakimś sposobem miał przy sobie Crysomallon squamiferum, mógłby go użyć jako magnes.

Ekstremum na dnie

To oczywiście sytuacja czysto teoretyczna, bo ślimak w wersji metallic żyje na dnie oceanu (konkretnie znaleziono go na dnie Oceanu Indyjskiego), więc jego ciało przystosowane jest do wysokiego ciśnienia. W naszym otoczeniu pewnie nie potrafiłby funkcjonować. I nie tylko z powodu ciśnienia. Ślimak na dnie oceanu żyje bezpośrednio przy kominach hydrotermalnych. To jedne z najbardziej ekstremalnych środowisk na naszej planecie. Kominy pojawiają się na dnie oceanów w miejscach, w których płyty kontynentalne oddalają się od siebie. Zawsze dzieje się to na sporych głębokościach, stąd w pobliżu kominów panuje bardzo wysokie – kilkaset razy wyższe niż na powierzchni – ciśnienie i całkowita ciemność. Tam, gdzie płyty się rozchodzą, wylewa się magma, która natychmiast zastyga, schłodzona przez wodę o temperaturze zaledwie kilku stopni Celsjusza. Zdarza się jednak, że woda morska wpływa pod tak zastygłą skorupę i – podgrzana do kilkuset stopni Celsjusza – wylatuje pod ciśnieniem w innym miejscu. Wtedy powstaje komin hydrotermalny. Woda, która z niego tryska, jest nie tylko bardzo, bardzo gorąca (nie gotuje się z powodu ogromnego ciśnienia, jakie panuje na dnie), ale także przesycona ogromną ilością chemikaliów. Metale ciężkie, związki siarki, amoniak czy metan. To wszystko nie pochodzi z zanieczyszczeń. Te związki są jak najbardziej naturalne dla głębszych warstw Ziemi. Choć równocześnie bardzo szkodliwe dla życia.

Inspiracja dla wielu

Oczywiście nie każdego życia. Wbrew temu, co podpowiadałaby intuicja, okolice kominów hydrotermalnych nie są martwe. Przeciwnie, są tak bogate w życie jak puszcza amazońska. Co ciekawe, większość zamieszkujących tamto środowisko organizmów żywych jest nauce kompletnie nieznana. Każda ekspedycja w te niedostępne rejony przynosi odkrycia nowych gatunków. Nawet całych łańcuchów pokarmowych. W 2000 roku jednym z tak odkrytych zwierząt był właśnie 4-centymetrowy ślimak zakuty w zbroję. Gdy uświadomimy sobie, w jak ekstremalnym środowisku ślimak żyje, jego opancerzenie wydaje się oczywiste. Metalowe łuski i muszla chronią nie tylko przed kwasem czy innymi chemikaliami, ale także przed drapieżnikami i wysoką temperaturą. Zaraz, zaraz, przecież metal bardzo dobrze przewodzi temperaturę. Jeżeli Crysomallon squamiferum znajdzie się więc w gorącym środowisku, oparzy się... od środka. Tak by pewnie było, gdyby muszla była tylko z metalu. Tymczasem okazuje się, że jej konstrukcja jest bardziej zmyślna. Ma trzy warstwy i każda z tych warstw odgrywa inną rolę. Pierwsza – metalowa warstwa chroni przed kwaśnym środowiskiem, w którym ślimak żyje. Druga to struktura węglowa, która przypomina miękką gąbkę. Jest izolatorem termicznym, ale także mechanicznym. Potrafi bardzo dobrze rozłożyć siłę punktową, z jaką na muszlę opancerzonego ślimaka działają np. szczypce jakiegoś głębinowego kraba. W końcu trzecia warstwa, ta najbardziej wewnętrzna, przypomina muszlę zwykłego ślimaka. Jest zbudowana ze związków węgla i wapnia. Co ciekawe – wracając do najbardziej zewnętrznej warstwy, tej metalowej – jej struktura jest tak zaprojektowana, że krab próbujący się do niej dobrać, bardzo łatwo może uszkodzić szczypce. A w najlepszym wypadku całkowicie je stępi.

Może na lodówkę?

Czy teraz kogokolwiek dziwi, że specjaliści wielu dziedzin, patrząc na Crysomallon squamiferum widzą w nim inspirację dla swoich działań? Astrobiolodzy od lat badają okolice hydrotermalnych kominów, bo wiedzą, że zwierzęta czy rośliny, które tam żyją, bez problemu poradziłyby sobie na wielu planetach i księżycach w Układzie Słonecznym. Dla biologów czy chemików samo życie w takich warunkach jest czymś fascynującym. Dla inżynierów, ale także wojskowych, niezwykle interesująca może być próba odtworzenia wielowarstwowej struktury muszli ślimaka z głębin. Być może dzięki temu uda się stworzyć materiały, o których teraz możemy tylko marzyć. Kaski motocyklowe, poszycia samolotów, kamizelki kuloodporne, a może nawet nawierzchnie, po których się poruszamy? Kto wie, jak tę wiedzę w przyszłości uda się wykorzystać. Tak czy inaczej, po raz kolejny sprawdza się zasada, że im bardziej ekstremalne środowisko, tym ciekawsze rozwiązania są przez naturę wprowadzane, by sobie z nim radzić. Ostatecznie ślimak zawsze może służyć jako ekskluzywny... magnes na lodówkę. Jego muszla i łuski mają przecież właściwości magnetyczne.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zobacz także

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast