Nowy numer 22/2023 Archiwum

Niech im szumią knieje

Nikt się o nich do tej pory nie upomina. Nawet Kościół jakby już zapomniał o Bożych sługach z Kresów – mówi w zamyśleniu Alfred Janicki, urodzony w Ruzdwianach pod Trembowlą. Po wojnie wraz z rodziną osiadł najpierw na Opolszczyźnie, by w końcu trafić do Węglińca. Alfred Janicki chce nadrobić to zaniedbanie, bo Kresy to jego ukochana, a później utracona ojczyzna. Mówi, że tak samo kochali Kresy księża katoliccy, którzy za krzewienie polskości zapłacili najwyższą cenę. – Szacuje się, że w latach 1939–1947 z rąk banderowców, czyli żołnierzy nacjonalistycznej Ukraińskiej Powstańczej Armii dowodzonej przez Stefana Banderę, zginęło kilkuset księży, zakonnic i kleryków. Ja mam udokumentowanych prawie 180 nazwisk. W dalszych poszukiwaniach pomagają mi m.in. IPN, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski i Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Tym, których znajdę, chcę postawić niezwykły pomnik, bo to byli niezwykli ludzie. Każdej ofierze zasadzimy drzewo. Pod nim znajdzie się kamień z imieniem, nazwiskiem, miejscowością, datą urodzin i śmierci – planuje Alfred Janicki. – To będzie las, który szumiąc, nie pozwoli już nigdy zapomnieć o naszych kapłanach zamęczonych na Kresach.

Wszyscyśmy Kresowiacy!

Aby jednak taki pomnik powstał, potrzebnych jest kilka rzeczy. Przede wszystkim ziemia, gdzie można by posadzić drzewa. Następnie sadzonki. Później kamienie, na których ktoś musi wyryć napisy. No i na koniec – ktoś, kto te drzewa posadzi. 180, może 200 drzew – to nie przelewki. Ile na to trzeba pieniędzy? – Nic! – odpowiada krótko Alfred Janicki. – Zupełnie nic. Trzeba wziąć pod uwagę, że my tu, w Węglińcu, Czerwonej Wodzie czy Starym Węglińcu, wszyscyśmy są z Kresów. Dlatego jak tylko powiedziałem o tym moim pomyśle, ludzie mówili: „Ja ci pomogę!”. Tak było z burmistrzem Andrzejem Kutrowskim, który obiecał wystarać się o działkę, właściciele różnych firm zadeklarowali sadzonki, kamień i kamieniarza. Nawet ogrodzenie tego lasu-pomnika będzie gratis. A kto posadzi drzewa? Myślę, że potomków tych, którzy tu przyjechali z Kresów, nie będę musiał długo namawiać. Sam tylko Węgliniec to w jednej trzeciej przedwojenna Draganówka w  województwie tarnopolskim; Czerwona Woda – Draganówka i Słobudka Janowska, a Stary Węgliniec to Kochawina, ze swoim cudownym obrazem Maryi, obecnie znajdującym się w sanktuarium Matki Bożej Kochawińskiej w Gliwicach. Mieszkańcom Świrza pod Lwowem udało się zabrać w drogę znaczną część wyposażenia miejscowego kościoła. Po zakończeniu ich exodusu i osiedleniu się w Gierałtowie te skarby pozostały w kościele pw. św. Antoniego. Matka Boża Świrska, której obraz wisi w głównym ołtarzu świątyni, to ta sama, przed która odprawiał Msze święte ks. Stanisław Kwiatkowski, proboszcz w Świrzu. W 1943 roku powracającego z pogrzebu proboszcza otoczyli banderowcy – wyjaśnia Alfred Janicki. A ks. Edward Franczak, były proboszcz w Gierałtowie, dodaje: – Księdza Kwiatkowskiego ochraniało dwóch Polaków. Banderowcy od razu ich zastrzelili. Proboszcza obdarli z ubrania i na mrozie, trzymającego różaniec w ręku, popędzili w siną dal. Od tej pory słuch o nim zaginął.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast