– Symbolika żywego światła pozwala nam wyobrazić sobie, że osoby, za które zapalamy te świece, żyją gdzieś u Boga. One żyją także w naszych sercach – mówił ks. Adrian Nowak.
Małgorzata Ostrowska-Czaja z Fundacji „Przetrwać Cierpienie” o drugiej niedzieli Adwentu mówiła jako o dniu, w którym ludzie całego świata łączą się, „zapalając światełka dla dzieci utraconych pod sercem matki. Dla tych, które nie zdążyły przytulić swojej mamy, bo urodziły się martwe. Dla tych starszych i tych całkiem dorosłych. Bo dopóki człowiek ma mamę i tatę – jest dzieckiem”.
Na wspólnej Eucharystii w ich intencji w kościele św. Józefa w Katowicach-Załężu zgromadzili się rodzice, członkowie fundacji oraz pozostali wierni. Podczas homilii ks. Nowak mówił o Maryi jako jednym z najpiękniejszych darów, które człowiek otrzymał od Boga. Ona, będąc kobietą, otrzymała przywilej, jakiego pozazdrościć Jej może każdy mężczyzna. To przywilej wydania na świat dziecka. – Czasem równolegle do macierzyństwa zdarza się jednak coś zupełnie przeciwnego – śmierć – tłumaczył ks. Nowak. Kapłan w kazaniu wyjaśniał ideę Światowego Dnia Palenia Świec. – Symbolika żywego światła pozwala nam wyobrazić sobie, że osoby, za które zapalamy te świece, żyją gdzieś u Boga. One żyją także w naszych sercach. Nikt nie wydrze ich z serca matki i ojca – mówił. Mrugający promień świecy ma także przypominać wiernym, że kiedyś staną się chwalebnym światłem samego Boga. O niezwykłej i trudnej misji Matki Jezusa ks. Nowak mówił w nawiązaniu do Piety z sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Matka Boża Bolesna, jak mówił kapłan, cierpi, ale jest też piękna. Trzyma w rękach ciało swojego zmarłego Syna, ale tuż za Nią jest tabernakulum, które wskazuje na życie. – Po śmierci będzie zmartwychwstanie, obiecał to sam Pan Jezus – przypominał ks. Adrian.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się