Nowy numer 17/2024 Archiwum

Głośno na Majdanie przejdź do galerii

Ukraińskie pieśni patriotyczne na przemian z rockowymi przebojami zagrzewają zmarzniętych demonstrantów na kijowskim Majdanie. Mówią, że nie odpuszczą i nie zgodzą się na sprzedanie Ukrainy Moskwie. Szykuje się długa zima w Kijowie…

Korespondencja z Kijowa

Na sam Majdan raczej nie dojedziemy, bo cały plac jest zamknięty przez milicję - kierowca już na lotnisku uprzedza nas, że w centrum mogą być utrudnienia. Nie jest jednak aż tak źle, na Majdanie trwa wprawdzie festiwal wolności - jak mówią sami demonstranci - to jednak wczesnym popołudniem na placu jest zaledwie kilka tysięcy osób. Zaledwie, bo jeszcze w niedzielę przyszło tu 100 tys. osób. Dziś nie wszyscy, którzy chcieli, mogli tu przyjść z powodu pracy. Nie wszyscy też studenci - a większość stanowią jednak młodzi - zdecydowali się na udział w strajku na uczelniach. - Wielu moich znajomych zostało już usuniętych z uczelni za to, że nie stawili się na zajęciach - a dla władz uczelni to wystarczyło, by uznać, że są na Majdanie - Oksana odrywa się na chwilę od zbierania podpisów pod petycją do władz, by poświęcić nam chwilę na rozmowę. Jej zdaniem, dzieje się coś podobnego do protestów, które rozpoczęły pomarańczową rewolucję. Wtedy też było zimno na Majdanie… - Nie odpuścimy, dopóki reżim nie ustąpi - dodaje z uśmiechem i wraca do zbierania podpisów.

Tyle samo uczestników, co w niedzielę, organizatorzy spodziewają się jutro, od ok. 18.30 czasu lokalnego. Jutro właśnie podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie prezydent Ukrainy - wszystko na to wskazuje - nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Widzieliśmy przed chwilą, jak tysiące osób podpisuje się na kilkukilometrowym białym płótnie. To list do „wielkiego sułtana Doniecka”, jak nazywają tu z ironią prezydenta Janukowycza. Wszyscy czują, że rozstrzygają się losy Ukrainy. I choć dominują młodzi, nie brak też ludzi starszych. Na pytanie, dlaczego właściwie chcą do tej Unii, pada prosta odpowiedź: - A co my dobrego od Rosji doświadczyliśmy? - Eugeniusz przerywa na chwilę zwijanie białego płótna. - Wiesz, że taka demonstracja, jak tu, w Moskwie od razu zostałaby rozpędzona? - pyta retorycznie.

Taksówkarz z lotniska jest bardziej wyważony w opiniach. - U nas ludziom obojętne, czy z Rosją, czy z Unią - byle żyć się dało - kwituje pytanie, jak to jest z tymi protestami.

Na Majdanie słychać raczej ukraiński. I po angielsku człowiek się dogada. Tylko w hotelu jakoś inaczej - na nasze ukraińskie „dobryj deń”, słyszymy jakby demonstracyjne rosyjskie „zdrastwujtie”. Nie dajemy za wygraną i na odchodne mówimy „djakujemo”. W odpowiedzi słychać zimne: „spasiba”.

« 1 »
TAGI:

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny