Jeśli można, zadam następujące pytanie: kiedy Msza jest lepsza: czy wtedy, gdy ludzie się znają i są na siebie otwarci, czy też wtedy, gdy ludzie stoją obok siebie obojętni i wpatrzeni w ołtarz?
Jakiś czas temu w czasie Mszy św. zaproponowałem, aby ludzie się poznali, przynajmniej po imieniu. Oczywiście, kto nie chciał, nie musiał. Przez chwilę kościół wypełnił się rozmowami. Atmosfera Mszy stała się niesłychanie przyjacielska i radosna. Ludzie – wcześniej sobie obcy – wychodząc z kościoła, pozdrawiali się, podawali sobie ręce.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.