- Może ktoś z zewnątrz będzie myślał, że zwariowaliśmy. Coś w tym jest, bo jesteśmy wariatami Jezusa. On i tylko On jest wart naszego uwielbienia całym naszym ciałem - wołał Brian Fentress.
- Warsztatom, jak i wszystkim przedsięwzięciom fundacji, towarzyszy moje pragnienie, żebyśmy byli jak w ideale Ewangelii - jednego serca i jednego ducha - mówi ks. Mirosław Szewieczek, prezes „Drachmy”. - Jeśli między nami będzie ogień, to nie będzie rzeczy, której byśmy nie potrafili załatwić. Ten nasz ogień chce iść do innego Ognia - Ducha Świętego. On zawsze wskazuje właściwy kierunek. I ten Ogień prowadził ich także w czasie koncertu. Poruszały świadectwa żywej wiary instruktorów, dla których muzyka gospel jest autentyczną relacją z Jezusem. Kiedy entuzjazm poniósł chórzystów i na zakończenie zaczęli skandować imię Briana, on tylko wskazał palcem niebo. Wtedy rozległo się gromkie: „Jesus!”...
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się