Nowy numer 38/2023 Archiwum

Powrót wielkiej damy

Była wielką damą polskiej literatury. Jej nazwisko kojarzy się głównie z wielkim dziełem jej męża – Józefa Mackiewicza. Niesłusznie. Barbara Toporska, której 100. rocznicę urodzin obchodzimy w sierpniu, zasługuje nie tylko na to, aby o niej pamiętać, ale także aby ją czytać. 


Pochodziła z Warszawy, gdzie urodziła się 23 sierpnia 1913 r. w mieszczańskiej rodzinie, ale młodość spędziła w Poznaniu. Tam chodziła do gimnazjum i studiowała polonistykę. Wspomnienia z młodości ożyją później w jej głośnej powieści „Siostry”, która w 1966 r. została uznana za najlepszą książkę wydaną na emigracji. W 1934 r. rozpoczęła pracę w wileńskim dzienniku „Słowo”. Tam poznała Józefa Mackiewicza, dziennikarza i pisarza, znanego już wtedy poza Wilnem przede wszystkim ze znakomitego cyklu reportaży „Bunt rojstów”. Pobrali się w maju 1939 r. i zamieszkali w Czarnym Borze, podwileńskiej miejscowości, gdzie za jej pieniądze kupili dom z ogrodem. Na wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej uciekli do Kowna, gdzie rząd litewski otworzył granicę dla polskich uchodźców wojennych. Ponieważ Sowieci czasowo odstąpili Wilno Litwinom, Mackiewiczowie powrócili do Czarnego Boru i mieszkali tam do 1944 r. Do chwili, kiedy w czerwcu 1940 r. Armia Czerwona ponownie zajęła Wilno, Toporska pisała do „Gazety Codziennej”, wydawanej przez męża. Później oboje wycofali się z aktywnego życia dziennikarskiego i politycznego. 


Wielka ucieczka


Wiosną 1944 r., kiedy Niemcy zaczęli się wycofywać i wiadomo było, że Wilno zajmą Sowieci, Mackiewiczowie ostatecznie opuścili miasto. Nie mieli złudzeń co do tego, że możliwy jest powrót do sytuacji sprzed wojny. Na krótko zatrzymali się w Warszawie, wydając podziemne pismo „Alarm”, krytykujące zaślepienie liderów Polskiego Państwa Podziemnego, nierozumiejących, że Sowieci nie będą z nimi pertraktować, gdyż wiozą już w taborach ekipę przyszłych twórców „władzy ludowej”. Tuż przed wybuchem powstania trafili do Krakowa, gdzie jeszcze przed kolejnym etapem ucieczki „przed wyzwoleniem”, w październiku 1944 r., rozpowszechniali w obiegu podziemnym broszurę o wymownym tytule „Optymizm nie zastąpi nam Polski”, w której Mackiewicz trzeźwo przewidywał dalszy rozwój wydarzeń. W niezwykłych okolicznościach, m.in. jadąc w pociągu z tatarskimi uchodźcami, wycofującymi się na Zachód, Mackiewiczowie dotarli do Włoch. W Rzymie Toporska pracowała w wydawnictwach II Korpusu. W 1947 r. przenieśli się do Londynu, a w 1955 r. do Monachium. Toporska, która wcześniej współpracowała z Głosem Ameryki, liczyła na posadę w Radiu Wolna Europa, ale nic z tego nie wyszło. 


Cena wierności


Mackiewicz i Toporska zostali na emigracji, gdyż nie wyobrażali sobie powrotu do kraju rządzonego przez komunistów. Ten wybór był udziałem wielu pisarzy, ale emigracyjny rynek wydawniczy nie był jednakowo dostępny dla wszystkich. Jedni mieli stypendia, wsparcie, sponsorów, inni – jak Mackiewicz – musieli sami dokładać do swych dzieł, aby mogły się ukazać. Zdarzały się publikacje, których żadne z wydawnictw nie chciało przyjąć do druku „z obawy przed społeczną cenzurą”, jak wspominała Toporska. Później publikowali już wyłącznie w londyńskim wydawnictwie Kontra, założonym w 1970 r. przez Ninę Karsov-Szechter i Szymona Szechtera. Zgadzali się na przedruki swych książek przez wszystkie nielegalne wydawnictwa w PRL, ale nie zezwalali na to „wydawnictwom legalnym, jednoznacznie reżimowym czy tylko koncesjonowanym, ale zależnym od bieżącej polityki wydawniczej komunistycznych władz”. Nie ułatwiało to dostępu do ich twórczości. Szeroką rzeszę czytelników Mackiewicz zdobył dopiero w latach 80. XX wieku, gdy zaczęły go w Polsce drukować wydawnictwa drugiego obiegu. Toporska mało znana jest do dzisiaj. Nie wiem, czy jakakolwiek instytucja w III Rzeczypospolitej uczci stulecie jej urodzin. Tylko wydawnictwo Kontra opublikowało okolicznościową edycję jej najważniejszych dzieł. Zapoznanie – to była tylko część ceny, jaką Mackiewiczowie musieli płacić za wierność swoim poglądom. Przez wiele lat żyli po prostu w biedzie. Toporska wspomina w jednym z tekstów, że razem z Józefem „przed kapitulacją z własnych przekonań” ratowała się „podnoszeniem oczek w pończochach”, co stanowiło utrzymanie dla nich obojga. 


Własny punkt widzenia


Pisała wiele, przede wszystkim do londyńskich „Wiadomości”, ale także do paryskiej „Kultury” oraz innych pism emigracyjnych. Jak znakomita to publicystyka, można przekonać się, czytając ją zebraną w zbiorze pt. „Metafizyka na hulajnodze” (Kontra 2012), niezwykłej kronice wydarzeń drugiej połowy XX wieku. Jej teksty zawierają tyle szczegółów i obserwacji, że mogą być cytowane jako oryginalne świadectwo z tamtej epoki. Tym bardziej niezwykłe, że pisała w warunkach bardzo trudnych. Na początku lat 60. zachorowała na raka i do końca życia musiała borykać się z nawrotami choroby. W jakimś stopniu musiało to zdeterminować nie tylko jej postawę życiową, ale także pisarstwo, które odtąd stało się bardziej mroczne, nostalgiczne. Niektórzy krytycy dowodzą, że przeżywała okresy załamań i depresji, rozczarowania światem, czego ślady można odnaleźć w jej powieściach.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast