Druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1983 r. była trudnym wyzwaniem nie tylko ze względu na sytuację w kraju, ale i na świecie. Jej sukces wzmocnił procesy, które doprowadziły do końca komunizmu.
Złożoność zadania, przed którym stanął papież, dobrze opisał w swej syntezie najnowszych dziejów Polski prof. Wojciech Roszkowski, stwierdzając, że Jan Paweł II „stanął przed największym wyzwaniem politycznym w życiu. Nie mógł swą wizytą podżyrować gwałtu na »Solidarności«, nie mógł też wezwać do oporu przeciw niesprawiedliwej władzy”. Wyjątkowo skomplikowana była także sytuacja międzynarodowa, gdyż napięcia między dwoma głównymi blokami wojskowo-politycznymi przypominały najgorsze czasy zimnej wojny.
Ciśnienie strachu
Przyjazd papieża w czerwcu 1983 r. został wymuszony okolicznościami politycznymi, ponieważ pierwotnie planowano, że jego wizyta odbędzie się w sierpniu 1982 r. i będzie centralnym punktem uroczystości 600-lecia obecności obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej na ziemiach polskich. Jednak gdy władze wiosną 1982 r. dowiedziały się, że Jan Paweł II domaga się zniesienia stanu wojennego oraz zwolnienia wszystkich więźniów politycznych, nie wyraziły zgody na jego przyjazd.
Obawy strony rządowej dobitnie wyraził prof. Adam Łopatka, szef Urzędu ds. Wyznań. W rozmowie z abp. Bronisławem Dąbrowskim, sekretarzem Episkopatu Polski, powiedział nieco sarkastycznie: „Episkopat chce, żebyśmy sami wybrali rodzaj śmierci, przez powieszenie czy przez rozstrzelanie”, mając zapewne na myśli obawę przed gniewem polskiego społeczeństwa albo reakcją Kremla, gdyby podczas pielgrzymki doszło do wybuchu społecznego. Jak słusznie zauważył wówczas abp Dąbrowski, władze działały pod „ciśnieniem strachu” oraz presją zewnętrznych nacisków. Niewątpliwie we wszystkich sąsiednich krajach możliwość przyjazdu papieża do Polski obserwowano z najwyższym niepokojem. Protestowali zwłaszcza komuniści z Czechosłowacji, którzy obawiali się, że Jan Paweł II wykorzysta pobyt w Polsce do krytykowania sytuacji Kościoła w Czechach i na Słowacji.
Tam zaś od początku lat 80. trwała brutalna rozprawa z ruchem dysydenckim oraz wszystkimi niepokornymi duchownymi. Jak to ujął jeden z dygnitarzy partyjnych w Pradze: „dochodzą do aberracji, że Papież przyjedzie do Polski po to, aby infiltrować także do nich moce uświęcające”. Protestował również Erich Honecker, który z satelitów Moskwy najbardziej obawiał się, aby „polska zaraza” nie rozpełzła się po Europie Wschodniej, zagrażając kruchej stabilizacji NRD. Berlin Wschodni uważał papieża Polaka za sprzymierzeńca „rewizjonistów z Bonn”, sprzeciwiającego się ustanowieniu na obszarze NRD nowych diecezji, co oznaczało, że Stolica Apostolska nie uznaje podziału Niemiec za trwały element ładu międzynarodowego.
Jednak najbardziej przeciwna kolejnej papieskiej wizycie w Polsce była Moskwa. Gdy jesienią 1982 r. zaczęto w Warszawie ponownie rozmawiać o pielgrzymce w roku następnym, sporą konfuzję władz wywołała informacja, że jednym z jej ważnych motywów będą obchody 300. rocznicy zwycięstwa pod Wiedniem oraz refleksja na temat roli Polski jako przedmurza chrześcijaństwa. Minister Łopatka nie ukrywał, że wolałby takich rozważań uniknąć, gdyż – jak zaznaczył – to „temat trefny dla sąsiadów”.