Nowy numer 39/2023 Archiwum

Różaniec od mamy

Przeżył dwóch okupantów, komunistyczny reżim i odzyskanie wolności. Receptą na dobre kapłaństwo była zawsze modlitwa.

Przy jednej z ostródzkich ulic mieszka kapłan na emeryturze. Liczy sobie już 92 wiosny, ale nadal jest pełen energii i kapłańskiego zapału. W tym roku mija 60. rocznica jego święceń kapłańskich. Na uroczystości w parafii św. Faustyny przybył abp Wojciech Ziemba, który osobiście złożył życzenia ks. prał. Janowi Rećce. W dowód uznania za długoletnią pracę duszpasterską, czcigodny jubilat został mianowany kanonikiem honorowym Kapituły Kolegiackiej w Dobrym Mieście.

Proroctwo taty

Ks. Jan urodził się 13 listopada 1921 roku w Lewkach na białostocczyźnie. Jego rodzice, Albin i Waleria, wychowali dwanaścioro dzieci. Jan był siódmym z kolei. Pragnął się kształcić i po ukończeniu siódmej klasy zgłosił się do Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Grodnie, jednak z powodu przepełnienia odesłano go do domu. Ta sama sytuacja powtórzyła się w Małym Seminarium Księży Salezjanów. Pozostała więc praca na gospodarstwie ojca. Gdy rozpoczęła się wojna, rodzina Rećków, tak jak wszyscy, obawiała się przymusowych wywózek najpierw na Syberię, potem w głąb Rzeszy. – Dwa razy byłem wyznaczony do roboty, do Niemiec. Pierwszy raz do punktu zbiorczego do Grodna pojechała za mnie siostra Monika. Pociąg przystanął w Kamiennie Nowej i siostra uciekła, wyskakując przez okno wagonu. Drugi raz rodzice wysłali brata Edwarda, tym razem do fabryki tytoniu do Grodna, i brat z cofającymi się Niemcami przyszedł szczęśliwie do domu – wspomina ks. Jan. Troska o dzieci łączyła się u rodziców kapłana z głęboką pobożnością. W pamięci dzieci zachowały się chwile, gdy ojciec w każdą niedzielę, po obrządku, gromadził wszystkich wokół siebie i śpiewał Różaniec. – Ojciec miał kiedyś powiedzieć, że najstarszy, Stanisław, będzie panem, bo tak potocznie nazywano tego, kto był na pensji państwowej. Drugi chłopak, tzn. ja, będzie księdzem, a trzeci, ten w kołysce, będzie gospodarzem. Ja tej rozmowy nie pamiętam, ale tak się stało – mówi ks. Rećko.

Grzeczny Janek

Trudno w kilku zdaniach streścić bogatą historię jubilata. Są jednak wydarzenia, które mają wyjątkowe znaczenie. W roku 1941 młody Jan Rećko wstąpił do podziemnej organizacji wojskowej Bataliony Chłopskie, która została później wcielona do Armii Krajowej. – W naszym domu zorganizowano przerzut poczty. Początkowo byłem gońcem. Potem brałem udział w dywersji w powiatach sokolskim i augustowskim, przy linii kolejowej Augustów–Grodno. Przy wysadzaniu pociągu zostałem ranny w głowę – wspomina jubilat.

Po wojnie mógł wreszcie zrealizować swoje pragnienie zostania kapłanem. Najpierw ukończył gimnazjum i zdał małą maturę. Do Wyższego Seminarium Duchownego został przyjęty, choć jeszcze formalnie nie istniało. Pierwszy rok studiował więc w Pelplinie, potem już w Olsztynie. Powołanie do kapłaństwa było w nim widoczne od najmłodszych lat. – Jako dziecko różniłem się od moich kolegów. Byłem bardzo spokojny, nie przezywałem innych i nie awanturowałem się. Gdy koledzy bili się, ja spokojnie siedziałem z boku. W kościele patrzyłem na księży odprawiających nabożeństwo i myślałem: „Kiedy ja tam będę?”. Stałem zawsze za filarem najbliżej ołtarza – wspomina ks. Rećko. Jedną z podstaw jego wiary była modlitwa różańcowa. Na I Komunię św. dostał od mamy różaniec, który kupiła na straganie. Do dziś nosi go przy sobie. – Ten różaniec prowadził mnie przez całe życie. I przez wojnę, i po wojnie – wyznaje warmiński kapłan.

Uliczny początek

W roku 1953 ks. Rećko przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski. Już po dwóch latach pracy jako wikariusz został najpierw administratorem, potem proboszczem w Durągu. – To była parafia bez plebanii, kościół stał na podporach, rozsypywały się ściany pruskiego muru, które zjadł grzyb. Były też dwa kościoły dojazdowe. Zostawiłem moje rzeczy, łóżko i radio „Syrena”, na ulicy obok kościoła i poszedłem szukać mieszkania dla siebie – mówi ks. Jan. Swoją pracowitością i troską duszpasterską zdobył szacunek wiernych. Wybudował plebanię i budynek gospodarczy. Sam pracował fizycznie. Tak było we wszystkich parafiach, w których duszpasterzował: Durągu, Brzydowie, Sętalu i Purdzie. Dziś ks. prał. Rećko pomaga dalej, na ile sił starcza, w ostródzkich parafiach. Związał się z parafią św. Faustyny, gdzie celebruje Eucharystię i posługuje w konfesjonale. – Jest to dla nas, a szczególnie dla mnie, wielki dar. Dzięki jego pomocy mogłem w okresie powstawania parafii zająć się wieloma sprawami, będąc spokojnym, że duszpasterstwo na tym nie ucierpi. Jesteśmy bardzo wdzięczni ks. Janowi – mówi ks. Władysław Szmul. Uroczystości jubileuszowe trwają, a jubilat zaznacza, że najważniejsza w życiu księdza jest modlitwa. Jeśli się w to uwierzy, można czynić cuda.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast