Zapisane na później

Pobieranie listy

Biskup Rzymu jako radykalny chrześcijanin

Wizja, do której ten papież „z krańców ziemi” wzywa cały Kościół brzmi: na pierwszym miejscu Chrystus, Ewangelia i misyjność bez przerwy.

George Weigel

dodane 30.04.2013 11:16
5

To było krótkie pozdrowienie skierowane do byłych kolegów. Ale jeśli uważnie przeczyta się list papieża Franciszka z 18 kwietnia do konferencji biskupów Argentyny, zyska się wgląd w osobowość tego człowieka, jego przekonania i jego wizję.

Na początek – osobowość: Jorge Mario Bergoglio w znacznej mierze pozostał sobą. Nie przyjął stylu uważanego przez niektórych za odpowiedni dla papieża. Każdy papież, który potrafi napisać do swoich byłych kolegów: „Drodzy Bracia, przesyłam te słowa pozdrowienia, a także przeprosin za to, że nie mogę być obecny wśród Was z powodu ‘niedawno przyjętych zobowiązań’ (czy brzmi to dobrze?)”, jest człowiekiem, który dobrze się czuje we własnej skórze i prawdopodobnie taki właśnie już pozostanie.

Następnie – przekonania: papież Franciszek uważa, że Kościół w Ameryce Łacińskiej w 2007 r. obrał zdecydowany kurs na nową przyszłość. Następnie, na V Konferencji Ogólnej Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, które odbyło się w Aparecida w Brazylii, przywódcy Kościoła wykroczyli daleko poza „zachowany” katolicyzm z przeszłości. Chodzi o katolicyzm, „podtrzymywany” przez prawny porządek i do niedawna – przez kulturowe nawyki. W Aparecida Kościół skierował się ku żywemu ewangelicznemu katolicyzmowi, który każe odczytywać „całą posługę w kluczu misyjnym” – jak papież napisał 18 kwietnia.

Franciszek zdaje się być przekonany o tym, że przejście od katolicyzmu „zachowanego” do katolicyzmu ewangelicznego jest możliwe dla wszystkich. Katolicyzm „zachowany” nie ma przyszłości w żadnym miejscu na świecie, nie tylko z powodu agresywnego sekularyzmu i innych kwasów przeżerających kulturę. „Zachowany” katolicyzm nie ma przyszłości, bo na nią nie zasługuje. W liście do swoich byłych kolegów papież to ujął w ten sposób: „Kościół, który nie wychodzi na zewnątrz, wcześniej czy później zachoruje” od cieplarnianej atmosfery własnego egocentryzmu, który Franciszek nazwał także „samoreferencyjnoscią”. Kiedy w Kościele chodzi głównie o niego samego, a nie o Ewangelię i zaproszenie do przyjaźni z Panem Jezusem Chrystusem, Kościół zdradza Ewangelię i Pana. W jaki sposób? „Samoreferecyjny Kościół” pada ofiarą „takiego rodzaju narcyzmu, który prowadzi do ulegania wpływom świata i wyrafinowanego klerykalizmu”. To z kolei są przeszkody na drodze „słodkiej i podnoszącej na duchu radości ewangelizacji", cytując biskupów zebranych w Aparecida.

Ta radość, jak zaraz dodał Papież Franciszek, jest „często zjednoczona z krzyżem”. Jednak radość, pochodząca z przyjęcia Krzyża, pomaga wyświęconym kapłanom Kościoła w tym, „aby każdego dnia żyli bardziej owocnie, wydając i upraszczając siebie w służbie świętego ludu wiernego Bogu". A jeśli pasterze będą wzorem w przyjmowaniu krzyża i będą prowadzić radosne życie w objęciach ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana, ludzie Kościoła znajdą odwagę, by robić to samo. W ten sposób całe Ciało Chrystusa stanie się potężnym świadectwem prawdy, polegającej na odnajdywaniu szczęścia w ofiarnym wydaniu siebie, a nie na akcentowaniu własnej ważności.

Co do wizji papieża, Franciszek pragnie, a nawet niecierpliwi się do tego, aby przewodzić Kościołowi, który będzie podejmować ryzyko odważnego głoszenia Ewangelii. „To prawda” – pisał do biskupów z Argentyny, że – „coś może się przydarzyć” Kościołowi, który „wychodzi na zewnątrz”, podobnie jak różne rzeczy mogą spotkać kogoś, kto opuszcza bezpieczeństwo domu. Wypadki mogą się zdarzyć. Ale „Chcę wam powiedzieć otwarcie”, kontynuował papież, „że tysiąc razy bardziej wolę Kościół ranny niż chory”, Kościół podejmujący ryzyko niż Kościół zaabsorbowany samym sobą. Zatem wizja, do której ten papież „z krańców ziemi” wzywa cały Kościół brzmi: na pierwszym miejscu Chrystus, Ewangelia i misyjność bez przerwy.

Minie trochę czasu, nim przywykniemy do Biskupa Rzymu jako radykalnego chrześcijanina. Można się spodziewać poważnej dezorientacji w tych ideologicznych twierdzach, gdzie ludzie całkowicie pochłonięci są toczeniem nieaktualnych bitew z mijającym właśnie Kościołem kontrreformacji (np. Konferencja Przewodniczących Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych i lefebryści). Niektórzy uznają, że trudno pogodzić chrześcijański radykalizm z ortodoksją. Jednak, jak stwierdzam w książce „Evangelical Catholicism: Deep reform in the 21st-Century Church” (Basic Books), właśnie na tym polega ortodoksja: na przygodzie radykalnego nawrócenia, zorientowanego misyjnie. Wydaje się, że dwieście sześćdziesiąty szósty Biskup Rzymu by się z tym zgodził.

George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie

Tłum. MD

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..