„Jezusa kazał ubiczować”. Szydercza wyobraźnia dokłada jeszcze koronę cierniową. Ciało spływa krwią. Ból trudny do wyobrażenia. „Przypatrz się, duszo, jak cię Bóg miłuje”. „Żal mi, ach żal mi ciężkich moich złości, dla Twej miłości”. Stare, mądre Gorzkie Żale dają właściwą perspektywę.
Film Mela Gibsona „Pasja” razi naturalizmem. Scenę biczowania trudno wytrzymać. Człowiek odruchowo odwraca głowę, zamyka oczy. A przecież to musiało być właśnie tak. Rany Chrystusa nie są metaforą, one były prawdziwe. Czy można spokojnie rozmyślać, patrząc na katowanego człowieka? Czy słyszeliście kiedyś ludzi wyjących z bólu, którym nie da się pomóc? W obliczu cierpienia zaczyna brakować słów. W głowie pojawia się więcej niespokojnych pytań niż odpowiedzi. „Są chwile, kiedy cierpienie przekracza miarę. Wtedy sieje spustoszenie” – zapisał Andrzej Szczeklik, lekarz myśliciel. Jak sobie z tym poradzić? Cierpienie powoduje nierzadko, że ludzie rzucają twarde „nie” Bogu. Gdzie szukać światła? Wiara podpowiada, by wbrew wszystkim „nie” spojrzeć ufnie ku „Głowie pełnej krwi i cudów” (pieśni pasyjna). Tam jest nadzieja. Człowiek jest kreatywny Biczowanie było u Rzymian dodatkową karą, którą wymierzano skazanym na śmierć. Tak piszą o tym Marek i Mateusz. Pozostali ewangeliści wskazują, że Piłat chciał poprzestać na biczowaniu i uwolnić Jezusa. Ta tortura była okrucieństwem trudnym do wyobrażenia. Ilość razów zależała od fantazji katów. Prof. Władysław Sinkiewicz, lekarz kardiolog, jest autorem medycznej analizy cierpień Jezusa. Zwraca uwagę, że Jezus między czwartkiem a piątkiem był przesłuchiwany, a resztę nocy spędził w lochu. Jego organizm musiał być już osłabiony, chociażby przez odwodnienie. Całun Turyński pokazuje 121 ran po biczowaniu. Ofiara była przywiązana do kolumny w pochyleniu, razy zadawane przez dwie osoby padały na plecy, klatkę piersiową, szyję, kończyny. Bicze były zakończone metalowymi kulkami lub kośćmi zwierzęcymi.
Wyrywały więc kawałki ciała, sięgając do kości. Między każdym żebrem przebiegają nerw, żyła i tętnica. Biczowanie powodowało zatem potworny ból i utratę krwi. Uderzenia mogły spowodować pourazowe zapalenie płuc lub opłucnej. „Przywilejem” Chrystusa było koronowanie cierniem. Szyderstwo, ale także kolejny fizyczny ból. Korona miała kształt czepca opasującego całą głowę. Całun pokazuje 13 przekłuć głowy z przodu i 20 z tyłu, nie pokazuje tych z boków. W sumie mogło ich być około 50. Mogło dojść do uszkodzenia gałązek nerwu trójdzielnego, co powoduje jeden z najbardziej trudnych do zniesienia bólów. Policzkowanie nie było uderzeniem ręką, ale trzciną lub kijem. Całun pokazuje przerwane łuki jarzmowe, złamany nos, ranę idącą od nosa do oczodołu, z krwiakiem uniemożliwiającym widzenie, pękniętą żuchwę. Twarz była więc zmasakrowana i prawdopodobnie Chrystus widział tylko na jedno oko. Oczywiście można wyobrazić sobie tortury jeszcze bardziej wyrafinowane. Pod tym względem człowiek potrafi być bardzo kreatywny. Czy zauważyliście, jak wiele we współczesnym kinie jest scen przemocy, okrucieństwa, ile przerażającego naturalizmu? Cierpienie i śmierć jako element rozrywki, nieustającego show. Także w mediach, w internecie coraz więcej scen tortur, przemocy, zabijania, martwych ciał. Wszystko dosłownie, bez osłonek, bez szacunku dla ofiar. Co się z nami dzieje? Skąd ta chora fascynacja bólem? „Ciało jest bolesne,/ jeść musi i oddychać powietrzem, i spać,/ ma cienką skórę, a tuż pod nią krew,/ ma spory zasób zębów i paznokci,/ kości jego łamliwe, stawy rozciągliwe./ W torturach jest to wszystko brane pod uwagę” – pisze Wisława Szymborska („Tortury”). „Nic się nie zmieniło./ Chyba tylko maniery, ceremonie, tańce./ Ruch rąk osłaniających głowę/ pozostał jednak ten sam./ Ciało się wije, szarpie i wyrywa,/ ścięte z nóg pada, podkurcza kolana,/ sinieje, puchnie, ślini się i broczy”. Dusza może wędrować, ale „ciało jest i jest, i jest/ i nie ma się gdzie podziać”. Historię ludzkości można ukazać jako nie kończące się nigdy morze boleści. Są w nim cierpienia niezawinione: choroby, wypadki, nieuchronny proces starzenia się, śmierć. Są cierpienia zawinione, zadane świadomie innym. Fizyczny ból redukuje człowieka do ciała, zęba, głowy, kończyny, narządu. „Ciało jest i jest, i jest”. Krzyk cierpiących wciąż unosi się z ziemi ku niebu. „I nie ma się gdzie podziać”. Chrześcijaństwo odpowiada z pokorą, ale i głębokim przekonaniem: „jest gdzie się podziać”. Można pójść pod krzyż Chrystusa. Tam widać więcej.
„Jestem” – mówi płonące ciało
Mówi się, że cierpienie uszlachetnia. To nieprawda! Cierpienie może człowieka degradować, niszczyć totalnie jego ciało i duszę. Chyba zbyt łatwo, za szybko, udzielamy „pobożnych” odpowiedzi na pytania o zło i cierpienie. „Widzisz, taki jest ten świat”, „zgrzeszyłeś, więc cierpisz”, „za mało w tobie zaufania Bogu” – takie „złote myśli” przypominają rady przyjaciół Hioba, którzy próbowali być rzecznikami Boga. Jednak ich „kazania” nie niosły pociechy i nie były odpowiedzią Boga. Było w nich za dużo pychy (a może oni sami jeszcze nie cierpieli…).
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się