– W styczniu zarejestrowało się 740 osób. Od dawna nie było takiego szturmu bezrobotnych – mówi Jacek Januszkiewicz z PUP w Skierniewicach.
Zima to szczególnie trudny okres dla osób utrzymujących się z pracy sezonowej. Nie mogąc znaleźć dodatkowego zajęcia, część z nich powiększa grono bezrobotnych.
Zaciskanie pasa
Na początku roku kalendarzowego urzędy pracy przeżywają szturm bezrobotnych. Styczeń 2013 r. nie był wyjątkiem. W łowickim PUP urzędnicy wydłużyli godziny przyjmowania interesantów. Niestety, większość ze zgłaszających się to osoby, które dopiero co straciły pracę. Podobnie było w rejonie skierniewickim, który charakteryzuje się najniższym bezrobociem w regionie. – Odnotowaliśmy rekord. W styczniu zarejestrowało się 740 osób – mówi Jacek Januszkiewicz, kierownik Centrum Aktywizacji Zawodowej PUP w Skierniewicach. – Od dawna nie było takiego napływu bezrobotnych. Wśród nich są osoby z każdej grupy wiekowej. Nowością dla nas jest wzrost bezrobocia wśród osób dobrze wykształconych, dojeżdżających do pracy do wielkich miast. Również w powiecie żyrardowskim znacznie pogarsza się sytuacja na rynku pracy. To wynik zwolnień w wielu zakładach. Pracodawcy zaciskają pasa, ograniczając zatrudnienie. Robią tak nawet firmy państwowe, jak PZU czy Poczta Polska, które kiedyś kojarzyły się z tym, że jak ktoś już zaczął w nich pracę, miał ją zapewnioną aż do emerytury.
Własna firma
Jedną z form pomocy dla bezrobotnych są dotacje na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej. Powiatowy Urząd Pracy w Kutnie dostanie w tym roku z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej 12 mln zł na aktywizację bezrobotnych. Jak informuje Danuta Raciborska, dyrektor kutnowskiego PUP, pozwoli to 139 bezrobotnym na założenie własnej działalności. Podobne programy, wzorem lat ubiegłych, wprowadzają inne urzędy pracy. – Według badań firmy zewnętrznej, 75 proc. osób z rejonu skierniewickiego, które zdecydowały się przed trzema laty na skorzystanie z dotacji na złożenie własnej firmy, prowadzi ją nadal – mówi J. Januszkiewicz. Jedni sobie chwalą taką formę pracy, inni dostrzegają minusy. – Na zimę muszę zawieszać prowadzenie swojej firmy. Dochód, jaki bym uzyskiwał, nie wystarcza na opłacenie składki ZUS – mówi Dariusz z Łowicza, prowadzący jednoosobową firmę remontową.
Praca w fast foodzie
Większość bezrobotnych woli pracę na etacie. – Szukałem dla siebie pracy zimą, ale nie znalazłem – opowiada Tomasz Maliński z Rawy Mazowieckiej. – Na rynku pracy w Polsce jest bryndza. Na szczęście mogę wiosną pracować przy ścinaniu trawy z poboczy dróg. Tylko zastanawiam się, czy nie lepiej będzie wyjechać do Szwecji i robić to samo za czterokrotnie wyższą płacę. Nawet kosztem rozłąki z rodziną. Nieoczekiwanie jednym z wię- kszych pracodawców stały się sieci fast foodów. W Skierniewicach i Sochaczewie na spotkania rekrutacyjne do powstających tam restauracji McDonald’s przybyły setki ludzi. To znak czasu. Nie mając szans na znalezienie innej pracy, ludzie gotowi są podjąć się każdego zajęcia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się