Zimą jest najgorzej. W niektórych polskich miastach normy pyłu zawieszonego są przekroczone o kilkaset procent. Smog zbiera śmiertelne żniwo, choć egzekucja chorych, starych i dzieci bywa odroczona.
Kilkanaście dni temu w Krakowie normy pyłu zawieszonego były przekroczone o prawie 800 procent. W tym samym czasie w Nowym Sączu o 600 proc., Katowicach o 300 proc., a Wrocławiu o 400 proc. W Krakowie dopuszczalne normy są przekroczone przez 200 dni w roku!
To domy, a nie auta
Pył zawieszony to mieszanina substancji organicznych i nieorganicznych zawierająca toksyny, takie jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, metale ciężkie oraz dioksyny i furany. Pył oznaczony PM10 oznacza, że poszczególne jego cząsteczki są mniejsze niż 10 mikrometrów, czyli setnych części milimetra. Ilość pyłu zawieszonego w powietrzu jest silnie zależna od działalności człowieka. W polskich warunkach w naszych miastach drastycznie rośnie zimą. Źródłem pyłu są tysiące indywidualnych pieców centralnego ogrzewania.
Opalane węglem (często węglem bardzo niskiej jakości), śmieciami, w tym tworzywami sztucznymi, powodują, że w miastach o gęstej zabudowie, szczególnie takich, które leżą w kotlinach czy na terenie nizinnym, zimową porą sytuacja jest dramatyczna. Smog to połączenie dymu i mgły. Po to, by powstał, potrzeba dużej wilgotności, zanieczyszczeń i braku wiatru. Zahaczone o cząsteczki mgły tlenki siarki, azotu i węgla, mogą w powietrzu wisieć przez wiele godzin, a nawet dni. Sytuacja jest szczególnie trudna, gdy temperatura waha się w okolicach zera. Wtedy w powietrzu jest sporo wilgoci. Przy niższych temperaturach powietrze jest suche, a cząsteczki smogu nie mają się o co zaczepić. Nadmierny ruch samochodów i dymiący przemysł w zimowe miesiące tylko w niewielkim stopniu wpływają na zanieczyszczenie powietrza. Przeważająca większość szkodliwych związków chemicznych w smogu pochodzi z kominów mieszkańców. Smog produkują głównie ci, którzy najbardziej na niego narzekają i ci, którzy najwięcej płacą. Płacą zdrowiem.
Zrujnowane zdrowie
Smog ma bardzo duży i negatywny wpływ na zdrowie człowieka. Może wywoływać astmę, powodować niewydolność oddechową, a nawet poważne uszkodzenia układu krwionośnego. Nie tylko u dorosłych, ale także, a może przede wszystkim u dzieci. Nawet tych, których mamy oddychały zanieczyszczonym powietrzem, będąc w ciąży. Trujące drobinki dostają się do organizmu głównie przez system oddechowy, ale także wraz z jedzeniem. Ta ostatnia droga jest szczególnie groźna w przypadku metali ciężkich. Czym mniejsze są cząsteczki pyłów, tym łatwiej penetrują ludzki organizm. Pyły osiadają na ściankach pęcherzyków płucnych, a to jest podwójnie niekorzystne. Po pierwsze zmniejsza powierzchnię płuc, bo nie wszędzie z równą łatwością może dochodzić do wymiany gazowej pomiędzy krwią a otoczeniem, a po drugie – z racji swojej toksyczności zatruwa organizm. Podrażnienie śluzówki może prowadzić do zapalenia górnych dróg oddechowych, wywołując choroby alergiczne czy astmę. W skrajnych wypadkach może prowadzić do nowotworów płuc, gardła i krtani. Toksyczne substancje roznoszone są razem z krwią po całym organizmie. Metale ciężkie mogą zaburzać gospodarkę hormonalną, a u dzieci prowadzić do niedorozwoju. Mniejsza powierzchnia płuc jest z kolei groźna dla osób starszych, często już z innymi problemami zdrowotnymi.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się