Według Państwowego Zakładu Higieny, najmniej o higienę osobistą dbają panowie po 45. roku życia, a co czwarty Polak myje się tylko raz w tygodniu.
W1905 r. ukazała się książka „Przepisy higieniczne dla uczniów i uczennic”. Zgłębiając lekturę, można znaleźć takie rady, jak: „Z kąpielą czekaj co najmniej dwie godziny po obiedzie”, „Wejdź do wody szybko i poruszaj się w kąpieli pilnie”, „Nie pozostawaj w wodzie dłużej nad 10–15 minut; jeżeli poczujesz dreszcze, wyjdź natychmiast”, „Używaj przynajmniej raz na dwa tygodnie ciepłej kąpieli z mydłem”. Przepisy te nie zainteresowałyby uczniów i uczennic żyjących 200 lat przed ich publikacją. Taki król Ludwik XIV po raz pierwszy wszedł do wanny z wodą jako siedmiolatek. Później w celach higienicznych kontaktu z wodą już nie miał. Żył lat 77. A królowa Anglii Elżbieta I myła się raz w miesiącu i należała do najczystszych ludzi w królestwie. Sporo na temat dziejów higieny można usłyszeć w Bydgoszczy, gdzie otwarte zostało pierwsze w Europie Muzeum Mydła i Historii Brudu.
Zwiedzanie rozpoczyna się od umycia rąk w misce, a wodę z dzbana polewa sam przewodnik, który daje mądre wskazówki: „Dłonie trzeba myć dokładnie, najpierw polać wodą, mydlić – tak żeby piana wychodziła między palcami. Pamiętać należy, że najwięcej brudu siedzi właśnie między palcami. Później proszę spłukać mydliny i wytrzeć ręce w czysty ręcznik”. Kolejny etap oprowadzania to starożytność…
Łaźnia i latryna
W kąpielach lubowali się starożytni Rzymianie. Nie mieli w domu wanny, lecz publiczne łaźnie. Przesiadywali w nich godzinami, tam toczyło się życie towarzyskie, polityczne, zawiązywały się miłości, gdyż łaźni nie dzielono na część dla mężczyzn i kobiet. Mimo mody na długie moczenie się, starożytny Rzym nie lśnił czystością; ulicami miasta spływały fekalia wnętrzności ubitych zwierząt, pomyje. W tysiącach kamienic nie było kanalizacji, więc taka pani Caprani po załatwieniu się do wiadra wylewała fekalia przez okno. Pan Caprani robił to samo, siedmioro dorastających synów Capranich również, służące nie inaczej. Poza domem potrzeby fizjologiczne można było załatwić w miejskiej latrynie. Nic specjalnego – pięćdziesiąt siedzisk, pod nimi głęboka dziura. Bywało, że zaraz za latryną rozlewały się odchody i wezbrana śmierdząca fala gnała ulicami miasta. O czystość ciała dbali także starożytni Grecy, ale nie używali przy tym ani kropli wody. Najpierw nacierali się oliwą z oliwek, później posypywali piaskiem i popiołem. Następnie, specjalnymi patykami (strigilami) zdrapywano z nich oliwną mieszankę, z którą schodził także zaschnięty brud. Być może stąd wzięło się określenie „brud schodzi warstwami”.
Ręcznik zakonnicy
Nie ma co ukrywać, że rozwój higieny osobistej zahamowało chrześcijaństwo. Religia kazała większą uwagę skupić na duszy niż ciele. Idea brzmiała mniej więcej tak: Zamiast siedzieć trzy godziny w łaźni, lepiej idź i nakarm ubogich bądź spotkaj się z Bogiem na modlitwie. Ciało jest grzeszne, marne, w proch się obróci, więc po co o nie dbać. Pewnie z tego powodu św. Agnieszka nigdy się nie myła, a św. Olimpia tylko kilka razy w życiu. Podobne ascetyczne zwyczaje pojawiły się u Słowian. Jeśli wierzyć kronikarzom, księżna Kinga – wiedziona pragnieniem przypodobania się Bogu – przez całe życie nie zażywała ulgi w kadzi i łaźni. Nie mniej ascetyczna była św. Jadwiga, żona Henryka Brodatego. Ubierała się w proste stroje, chodziła boso, całowała ziemię, po której stąpali pustelnicy. Ponoć przykładała do twarzy brudne ręczniki świątobliwych zakonnic, a wodą, którą zakonnice myły nogi, nacierała sobie oczy i przemywała twarz. Nie wszyscy średniowieczni umartwiali się brudem. Święta Jadwiga Andegaweńska, którą dla przypieczętowania unii polsko-litewskiej postanowiono wydać za Władysława Jagiełłę, posłała specjalnego zwiadowcę, żeby się dowiedział, czy jej przyszły małżonek zażywa kąpieli. Po kilku tygodniach wysłannik wrócił z wiadomością: „Jagiełło myje się najdalej co trzy dni”. Być może, gdyby Jagiełło mył się tylko raz w miesiącu, bieg historii Polski potoczyłby się zupełnie inaczej.