Hilaire Belloc jest postacią nieznaną, którą koniecznie trzeba odkryć! Kochał namiętnie życie i równie silnie Kościół katolicki. Historyk, orator, poeta, autor 153 książek. Przewidywał, że Zachód bez wiary upadnie. Raczej się nie mylił.
Płynęła w nim krew francusko-angielska i stąd być może brała się dość zaskakująca kombinacja talentów i temperament łączący w sobie cechy z pozoru przeciwne. Był niespokojnym duchem, zamiłowanym żeglarzem i wędrowcem. Świat był dla niego fascynującą przygodą. Dobre wino, jedzenie, ludzie, historia, miejsca, podróże, Bóg i generalnie to, jak działa ten świat – wszystko go pasjonowało. Obdarzony ciętym humorem i magnetyczną osobowością, uwielbiał wykładać, przekonywać, spierać się. Jak napisał jeden z jego biografów, czuł się w świecie jak w domu, ale zarazem doskonale wiedział, że czuć się tutaj jak w domu to złudzenie. „Gdziekolwiek świeci katolickie słońce, tam jest zawsze śmiech i dobre czerwone wino. Przynajmniej tak ja to zawsze odkrywałem. Benedicamus Domino!” – to jedno z najsłynniejszych jego powiedzeń.
Dodajmy dla równowagi inne: „Jedna tylko rzecz na tym świecie różni się od innych. Ma ona osobowość i siłę. Kiedy ktoś ją odkrywa, gwałtowanie kocha lub nienawidzi. To Kościół katolicki. Wewnątrz tego domostwa ludzki duch znajduje swoje schronienie. Poza nim jest noc”. Te dwa cytaty zestawione razem oddają niezwykłą duchowość Hilaire’a Belloca. Pasja życia i pasja wiary, bycie u siebie zarówno we współczesnym świecie, jak i w Kościele – co za połączenie! Niezwykła to inspiracja dla zakompleksionych katolików. Za życia przyczynił się do licznych konwersji wpływowych Brytyjczyków, między innymi G.K. Chestertona. Dziś mówią nadal jego książki. Wiele jego diagnoz dotyczących zachodniej cywilizacji okazuje się zaskakująco aktualnych. Na przykład to, że wojowniczy islam stanie się realnym zagrożeniem dla Zachodu. Nie żył na szczęście w czasach politycznej poprawności, ale politycznie poprawny nie był.
Stary Grzmot
Joseph Hilaire Pierre René Belloc przyszedł na świat w St. Cloud koło Paryża w 1870 roku. Jego matką była angielska pisarka Elizabeth Rayner Parkes, konwertytka na katolicyzm, zaangażowana w walkę kobiet o równouprawnienie. Ojciec, Louis Belloc, był francuskim adwokatem, zmarł 5 lat po ślubie. Młoda wdowa wróciła do Anglii z synem Hilaire i córką Marie. Osiedli w Slindon, w hrabstwie West Sussex. Młody Belloc kształcił się w słynnym oratorium, założonym przez bł. Johna Henry’ego Newmana w Birmingham. Jako obywatel francuski odbył służbę wojskową w pułku artylerii w pobliżu Toul, później studiował historię w Oksfordzie. Tam dał się poznać jako uczestnik licznych debat obdarzony zdolnością przekonywania. Studia ukończył z wyróżnieniem. Chciał pozostać na uniwersytecie jako wykładowca. Podczas rozmowy egzaminacyjnej w All Souls College Belloc postawił przed sobą na stole małą figurkę Maryi. Nie został przyjęty. Wyjechał na objazdowe wykłady po USA. Tam też zaczął publikować pierwsze książki, zbiory wierszy dla dzieci. Jego żoną została Amerykanka Elodie Hogan. Wzięli ślub w Kalifornii w 1896 roku. Wcześniej Belloc przewędrował pieszo przez pół Stanów.
Po powrocie do Anglii otrzymał obywatelstwo brytyjskie i pracował jako dziennikarz. Przez 4 lata był członkiem Izby Reprezentantów z ramienia Partii Liberalnej, trzeciej co do wielkości siły w parlamencie. Podczas kampanii wyborczej ktoś zapytał go, czy nie jest papistą. Riposta Bellona była błyskawiczna. Wyjął z kieszeni różaniec i zawołał w stronę pytającego: „Sir, staram się codziennie słuchać Mszy i klękam każdego wieczoru z tymi paciorkami. Jeśli to pana obraża, wtedy będę modlił się do Boga, by oszczędził mi tego upokorzenia, jakim byłoby reprezentowanie pana w parlamencie”. Belloc uwielbiał dysputy. „Debatowanie z Bellokiem to jak zmaganie się z gradobiciem”, notował H. G. Wells, kiedy ten zaatakował jego „Zarys historii” za niedocenianie roli chrześcijaństwa w historii Europy. Przezwisko z dzieciństwa „Stary Grzmot” okazało się adekwatne. To prawda, że nie oszczędzał przeciwników, punktował ich niekonsekwencje, bywał dosadny, złośliwy. Jednocześnie ujmował nawet swoich przeciwników osobistym urokiem. Po zakończeniu pracy w parlamencie wraz z żoną i pięciorgiem dzieci osiadł na wsi, w okolicy, w której się wychował. W 1914 roku jego żona zmarła po przebytej grypie. Belloc do końca życia nosił żałobę. Pokój Elodie pozostawił tak, jak go opuściła. W 1918 r. spadł na niego kolejny cios. Jego najstarszy syn zginął na froncie we Francji.