Przez 200 lat więzieni tu byli pospolici przestępcy, zbrodniarze hitlerowscy i działacze antykomunistyczni. Teraz niektórzy powrócili, ale tylko jako goście.
Zakład Karny w Barczewie znajduje się na terenie byłych ogrodów klasztornych zakonu franciszkanów. W 1812 roku ówczesne władze pruskie, po sekularyzacji majątku zakonu, „umieściły tam dom karny”. Przez lata rozbudowywane Królewskie Więzienie w Wartenburgu stało się największym takim obiektem w Prusach.
Obecnie zakład jest jednostką zamkniętą, przeznaczoną dla skazanych, którzy odbywają karę pozbawienia wolności po raz pierwszy. Więzienie może pomieścić 771 skazanych. To właśnie tutaj odsiadywał wyrok i zmarł Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich. W czasach PRL-u przetrzymywani byli działacze antykomunistyczni, m.in. Andrzej Czuma, Władysław Frasyniuk, Stefan Niesiołowski czy Józef Szaniawski. Uroczystości 200-lecia więzienia rozpoczęły się od Mszy św., której przewodniczył metropolita warmiński abp Wojciech Ziemba. W homilii zwrócił on uwagę, że więzienie nie zawsze musi oznaczać kraty, a człowiek może być zniewolony przez sytuację czy system. Przy bramie barczewskiego więzienia wojewoda Marian Podziewski odsłonił tablicę upamiętniającą „więźniów politycznych, walczących o wolną i demokratyczną Polskę, więzionych w latach 1946–89 w Zakładzie Karnym w Barczewie”.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się