Różaniec. Bartolo Longo – kiedyś satanista, dziś błogosławiony – krzewił tę modlitwę obok starożytnych ruin, w cieniu Wezuwiusza. We Wrocławiu rozkwita ona u stóp innego szczytu – góry Karmel. W karmelitańskiej parafii pw. Opieki św. Józefa przybiera kształt Nowenny Pompejańskiej i róż – tradycyjnych i nie tylko.
Anna Kaczmarek wspomina, jak usłyszała o nowennie od koleżanki, Magdy. – Miała wtedy troje malutkich dzieci, do których pewnie musiała wstawać nocą, tymczasem budziła się godzinę wcześniej po to, żeby się pomodlić – wspomina. – Dla mnie był to szok. Potem jednak sama odmówiłam nowennę i... zrozumiałam ją.
Adwokat, co znalazł obronę
Wszystko zaczęło się od Bartolo Longi (1841–1926), włoskiego adwokata, który w czasie studiów zaangażował się w praktyki okultystyczne, w satanizm. Z pomocą przyjaznych osób nawrócił się, ale czasem nękała go niepewność co do swego zbawienia. Gdy raz spacerował w odludnym zakątku w okolicach Pompejów, usłyszał w sercu głos, mówiący, że kto szerzy Różaniec, nie zginie; będzie zbawiony. Bartolo szerzył go odtąd do końca życia. Do krzewienia Różańca wśród ubogich ludzi, nieznających podstawowych modlitw, wykorzystywał m.in. loterie, organizował festyny. Otrzymał dla Doliny Pompejańskiej obraz Matki Bożej Różańcowej – potem słynący łaskami, ale przed renowacją i przemalowaniem ponoć bardzo brzydki, z Madonną o niezbyt miłym wyrazie twarzy. Wizerunek, wkrótce otoczony czcią, został najpierw przewieziony na miejsce w wozie z obornikiem... Skromny początek, trudy i przeszkody nie zniechęciły wytrwałego adwokata. Pani Ewa z parafii pw. Opieki św. Józefa pokazuje zbiór publikacji o zadziwiającej działalności dawnego satanisty, dzięki któremu ostatecznie obok ruin starych Pompejów, zniszczonych w 79 r. przez wybuch wulkanu, wyrosło znane sanktuarium.
Przy nim powstały przytułki dla dzieci, warsztaty, fabryki, rozkwitło nowoczesne miasto i zrodziło się mnóstwo nowych inicjatyw. W 1887 r. obraz Matki Bożej Pompejańskiej został ukoronowany. Działalność pana Longi wspierana była przez papieża Leona XIII. Wspominał o nim niejednokrotnie Jan Paweł II, m.in. w liście apostolskim „Rosarium Virginis Mariae”, oraz Benedykt XVI. Nowenna Pompejańska, sposób jej odmawiania, zostały objawione w czasach pana Longi przez Maryję pewnej kobiecie, Fortunatinie, dzięki tej modlitwie cudownie uzdrowionej. – Nazywana bywa „Nowenną nie do odparcia” – tłumaczy pani Ewa. W skrócie ujmując, polega na odmawianiu przez 54 dni (czyli dwa razy po trzy 9-dniowe nowenny) trzech części Różańca: radosnej, bolesnej i chwalebnej. Chętni odmawiają też czwartą – tajemnicę światła. Setki opowieści o niewytłumaczalnych naukowo uzdrowieniach, ocaleniu rozpadających się małżeństw czy rozwiązaniu dzięki nowennie innych najbardziej pogmatwanych sytuacji życiowych znaleźć można w czasopismach, na internetowych forach czy... w rozmowach na ulicach wrocławskiego Nadodrza – jednego z wielu miejsc, gdzie przybywa krzewicieli Różańca. Również pani Ewa wspomina o opatrznościowym powrocie do zdrowia bliskiej jej osoby po odprawieniu nowenny. – Czasem boimy się, czy starczy nam czasu na choćby jeden dziesiątek dziennie – mówi pani Ania. – Tymczasem okazuje się, że nawet bardzo zapracowani ludzie są w stanie odmawiać ich o wiele więcej...
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się