Nowy numer 18/2024 Archiwum

Autobus przebaczenia

Stało się to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Do Polski z oficjalną wizytą przybył Patriarcha Moskwy i całej Rusi, Cyryl I. Na dodatek najważniejszym wydarzeniem podczas jego wizyty będzie wspólne podpisanie (razem z abp. Michalikiem) dokumentu o wzajemnym przebaczeniu krzywd między narodami rosyjskim i polskim.

Cieszą się biskupi, cieszy premier i prezydent. Bo dokument nie ma precedensu w dotychczasowej historii. I są powody do radości. Wiadomo, droga do pełnego pojednania daleka, ale ta deklaracja jest jak wjazd na autostradę, która prowadzi prosto do celu. Byle tylko nie zabrakło nam paliwa motywacji.

Są jednak pasażerowie (choć wydaje się, że to zdecydowana mniejszość), którzy z różnych powodów autostradą jechać nie chcą. I to siedzący zarówno po prawej, jak i lewej stronie narodowego autobusu. Ci z prawej piszą listy, w których nawołują do rezygnacji z podpisania przełomowego oświadczenia, warunkując taki dokument wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej (choć mam wrażenie, że niektórzy już i tak wydali wyrok). Podkreślają swoją katolickość, a zapomnieli (lub przeoczyli) kilka istotnych fragmentów Ewangelii. Choćby nakaz wybaczania nawet 77 razy, lub wołanie Jezusa z krzyża: „przebacz im Ojcze, bo nie wiedzą co czynią”. Zresztą, nawet gdyby coś było na rzeczy, to jaki sens ma obwinianie całego narodu rosyjskiego za Smoleńsk?

Są i po lewej stronie naszego pojazdu tacy, co na podpisanie dokumentu patrzą spode łba. O ile jednak ci z prawej od dawna mają problemy z dogadywaniem się z Rosjanami i w swoich wątpliwościach są przynajmniej konsekwentni, o tyle pasażerowie z drugiej strony działają – delikatnie rzecz nazywając – nielogicznie. Jak dotąd przecież łajali tych z prawej za to, że nienawistnym ogniem zioną w stronę sąsiada ze wschodu, zamiast w pokojowej atmosferze budować wspólną przyszłość. Kiedy jednak Kościoły wyciągnęły wzajemnie ręce do pojednania, nagle coś zaczęło zgrzytać. Między główne tryby wpadły jakieś kamienie, które wybiły z rytmu antyklerykalną maszynę. Bo jak  to tak, że to Kościół wyszedł pierwszy z inicjatywą historycznego dokumenty o przebaczeniu i pojednaniu?

Wypadł niektórym z lewej strony mieczyk z ręki, trzeba zatem uderzyć maczugą. I sprawę jakoś wyjaśnić. Że to pojednanie to wcale nie pojednanie i tak naprawdę nie o to chodzi. A z dokumentu to więcej szkody niż pożytku. Zamiast listów (jak pasażerowie z prawej strony busu) wybrali formę odzewów na blogach.

Zaczął Janusz Palikot. Napisał na swoim blogu, że całe to pojednanie to tak naprawdę umowa handlowa między dwoma korporacjami, które podzieliły się strefami wpływów. Karkołomna argumentacja bez wątpienia mogłaby stać się hitem literatury z gatunku fantastyki ekonomicznej, gdyby tylko była nieco dłuższa.

Dalej poszła w swojej argumentacji piastująca urząd wicemarszałka Sejmu Wanda Nowicka - ta z listy płac przemysłu aborcyjnego (co potwierdził również sąd – uprzedzam, gdyby ktoś chciał mnie zaskarżyć). Podkreśliła, że obie instytucje (mając na myśli Kościoły) „przede wszystkim przeciwdziałają prawom kobiet, świadomej edukacji seksualnej młodzieży, aborcji, in vitro, związkom partnerskim”, a „sam Cyryl I jest zagorzałym przeciwnikiem praw kobiet, związków partnerskich, in vitro i liberalizmu w każdej postaci”. W związku z tym cały  dokument wzywający do pojednania  to „powód do niepokoju” a jego podpisanie „nie powinno napawać optymizmem Polek i Polaków, aspirujących do życia w nowoczesnym państwie”. Wcześniej sugeruje jednak, że tekstu nie widziała („Z tego co wiadomo, mniej on mówi o historii, skupia się za to głównie na współczesnych wyzwaniach, przed którymi stoją oba Kościoły”).

Można odnieść wrażenie, że nowoczesne państwo, zdaniem pani poseł, wyklucza przebaczenie i pojednanie. Bo tego dotyczy deklaracja. Nowicka nie daje też myślącym „niepostępowo" prawa do jakiejkolwiek inicjatywy w działaniu. Mimo wszystko, wygląda mi to na zaawansowane stadium alergii na Kościół. Objawy i reakcje obronne organizmu pojawiają się, gdy tylko alergik usłyszy o kościelnym alergenie.

Całe szczęście, że skrajne reakcje z obu stron są marginalne i większość pasażerów dostrzega w wydarzeniu ogromny krok do przodu w relacjach polsko-rosyjskich. Wspaniałe jest to, że tak wielu z nas potrafi w takim momencie dostrzec wspólne dobro, jakie wnosi ta deklaracja. Dobro dla nas wszystkich. Katolików, prawosławnych, ewangelików i ateistów. Oby nie skończyło się na deklaracji i narodowy autobus dojechał do celu. Głęboko wierzę, że nas na to stać.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.

Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera