Reklama

    Nowy numer 13/2023 Archiwum

Pieniądz czasem śmierdzi

„Z euro jest jak z socjalizmem. To piękna idea, która nie sprawdza się w praktyce” – mawiał Milton Friedman. Czy w innych sprawach słynny ekonomista też miał rację?

Mija 100 lat od jego urodzin. Stał się XX-wiecznym symbolem wiary w wolny rynek. Niektórzy dodadzą: ślepej wiary – co jest ironicznym nawiązaniem do przekonania, że nic tak nie robi dobrze gospodarce jak „niewidzialna ręka” wolnego rynku. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii był wielkim przeciwnikiem interwencjonizmu państwowego w gospodarce i propagatorem idei państwa minimum. „Rządowe rozwiązania problemów są zwykle równie złe jak sam problem”, lubił powtarzać.

Dziś, po doświadczeniach poważnego kryzysu, jaki dotknął Stany Zjednoczone i jaki dotyka strefę euro, pytanie o wolny rynek i o rolę państwa (czy też organizacji międzynarodowej, jak UE) jest pytaniem o przyszłość światowej gospodarki. Zwolennicy Friedmana zwracają uwagę na to, że kryzys nie jest dowodem na bankructwo wolnego rynku, tylko przeciwnie: to właśnie jego brak i sztuczne nakręcanie popytu doprowadziły do pęknięcia bańki finansowej. Z kolei krytycy Friedmana zauważają, że gdyby wierzyć, jak on, w samowystarczalność wolnego rynku i odrzucać interwencję państwa, to fala kryzysu miałaby dziś o wiele szerszy zasięg niż obecnie.

Parafrazując słynne zdanie o euro, przeciwnicy Friedmana zdają się mówić z ironią: z wolnym rynkiem jest jak z socjalizmem – to piękna idea, która nie sprawdza się w praktyce.

Reformacja i kontrreformacja

Pytanie o to, czy pogląd Friedmana na ekonomię i gospodarkę zbankrutował, czy też, przeciwnie, potwierdził się w praktyce, nie jest tylko problemem intelektualnym. Sytuacja bowiem zaczyna przypominać okres, kiedy w wyniku Wielkiego Kryzysu lat 30. XX wieku w niełaskę odeszła klasyczna myśl ekonomiczna, oparta na wierze w wolny rynek.

To wtedy pojawił się John Maynard Keynes, którego uznano wręcz za twórcę reformacji w ekonomii. Uznał, że należy dopuścić szeroką interwencję państwa, bo sam wolny rynek nie jest w stanie poradzić sobie z bezrobociem wywołanym kryzysem. Lubujący się w analogiach historycy myśli ekonomicznej mówią, że wtedy właśnie pojawiła się kontrreformacja w osobie Miltona Friedmana, który chciał powrotu do „ortodoksyjnej” ekonomii. Przekonywał, że walka z bezrobociem nie może polegać na podnoszeniu inflacji. – Inflacja w USA pod koniec lat 70. dochodziła do kilkunastu procent – mówi prof. Tomasz Gruszecki, członek Rady Centrum im. Adama Smitha i dyrektor Instytutu Ekonomii KUL. – I Friedman poszedł w dobrym kierunku, bo dążył do tego, żeby przyrost pieniądza odbywał się w takim samym tempie jak przyrost PKB.

Myśl była słuszna i cały ten ruch spowodował, że inflacja na świecie znacznie spadła, przestała być niebezpieczeństwem – dodaje. Friedman mocno naciskał na to, by dbać o stały wzrost podaży pieniądza. A obejmuje ona zarówno gotówkę, jak i oszczędności w banku. I to właśnie jej brak doprowadził, jego zdaniem, do Wielkiego Kryzysu. Bo ludzie nie chcieli trzymać oszczędności na kontach, a więc i banki nie mogły udzielać kredytów np. na działalność gospodarczą. – Kierunek był dobry, ale narzędzia, jakie proponował Friedman, dziś są już nieaktualne – ciągnie temat Gruszecki. – Friedman chciał kontrolować ilość pieniądza, tzw. bazę monetarną.

A tego się dzisiaj nie da robić. Mamy przecież karty kredytowe i w każdej chwili można coś kupić. To tak jakby ilość pieniędzy nagle się zwiększyła, a tego nikt nie jest w stanie kontrolować. Jest cała masa aktywów bardzo bliskich pieniądzu, tak płynnych, że w każdej chwili można je na pieniądze zamienić. I my w gruncie rzeczy nigdy nie możemy precyzyjnie powiedzieć, ile naprawdę jest pieniędzy w gospodarce. Dzisiaj bank centralny nie odpowiada za ich ilość, bo tego nie jest w stanie skontrolować w danej chwili, natomiast odpowiada za to, że inflacja jest nie większa niż pewien przedział – dodaje.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Dziennikarz działu „Świat”

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny

 

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się