Nowy numer 17/2024 Archiwum

A myśmy się spodziewali…

Papież nie poleciał na Kubę po to, by obalić komunizm. I wiele osób ma mu to za złe.

Od początku było jasne, że będzie to jedna z najtrudniejszych pielgrzymek Benedykta XVI. Mimo upływu 14 lat od historycznej wizyty na Kubie Jana Pawła II, trudno mówić o gruntownych przemianach społecznych i politycznych na wyspie. Niektórzy twierdzili zatem, że kolejna wizyta głowy Kościoła katolickiego znowu posłuży wyłącznie komunistom, którzy wykorzystają osobę Papieża do uwiarygodnienia się przed społeczeństwem i opinią międzynarodową. Z pewnością taki był główny powód zgody reżimu i zaproszenia Benedykta XVI do kraju. Ale czy Papież powinien był odmówić? Wówczas de facto pokrzywdzeni byliby kubańscy katolicy, którzy mają takie samo prawo spotkać się z następcą św. Piotra, jak współbracia w Meksyku, Niemczech i Polsce. Odmowa byłaby niejako przedłużeniem blokady gospodarczej, jaką od dziesięcioleci objęta jest Kuba, na sferę religijną. Bo w praktyce embargo ekonomiczne dotyka zwykłych ludzi, a nie rządzących kacyków. Watykan uznał więc, że mimo oczywistej korzyści wizerunkowej, jaką z wizyty papieskiej odniesie lokalna władza, ważniejsze jest „umacnianie braci w wierze”.

Inni z kolei uważali, że Papież, owszem, może lecieć na Kubę, ale powinien jasno potępić reżim i stanowczo upomnieć się o więźniów politycznych.  Oczekiwania, jak wcześniej wobec Jana Pawła II, były ogromne, zwłaszcza ze strony kubańskiej opozycji na emigracji skupionej w Miami na Florydzie. Ta nie kryje rozczarowania, że poza kilkoma zbyt ogólnymi, jej zdaniem, sformułowaniami Papież nie odniósł się do tego, co najbardziej boli naród udręczony karaibskim socjalizmem. I że nie spotkał się z żadnym z dysydentów. Czy jednak Benedykt XVI mógł sobie pozwolić na więcej? Czy powinien był mocniej zaangażować swój autorytet i wykorzystać zainteresowanie światowych mediów? Być może. Ale może jest też i tak, że głosy rozczarowanych przypominają uczucia, które towarzyszyły załamanym uczniom Jezusa w drodze do Emaus: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny