Nowy numer 17/2024 Archiwum

Uwierający szyld

Katolicyzm źle się kojarzy – twierdzi rektor katolickiego uniwersytetu. To racja. Taki „katolicyzm” nie może się dobrze kojarzyć.

Katolicyzm ma „negatywne konotacje” – jak się wyraził rektor katolickiego uniwersytetu w Leuven (przeczytaj informację KUL już nie katolicki). I dlatego uniwersytet ma się już nie nazywać „katolicki”.

Z pozoru rektor ma rację, bo ten belgijski uniwersytet w praktyce dawno już nie jest katolicki. No bo czy można katolicką nazywać uczelnię, na której popiera się eutanazję, na której robi się badania na embrionalnych komórkach macierzystych i tak dalej?

Władze uczelni działają więc z pozoru w kierunku uczciwego postawienia sprawy: nie zachowujemy się po katolicku – pozbędziemy się szyldu „katolicki”.

Z pozoru. Bo w rzeczywistości to jest tak, jakby mąż powiedział żonie: „Zdradzam cię. To nieuczciwe. Wynocha z domu!”.

To jest stawianie sprawy na głowie. To jest takie samo myślenie, jakie prezentują rozmaici „katoliccy” wrażliwcy, co mówią, że krzyż nie powinien wisieć w Sejmie, bo tam się kłócą i uchwalają złe ustawy. Jeśli ktoś zachowuje się w sposób niegodny Chrystusa, to ma zmienić zachowanie, a nie usuwać ślady po Chrystusie.

Jeśli uczelnia nie pasuje do nazwy „katolicka”, to zmienić się musi uczelnia, a nie nazwa. Jeśli katolicy nie zachowują się po katolicku, to niech się zaczną zachowywać! W innym wypadku będą duchowymi transseksualistami, którzy mając problem w głowie, obcinają sobie genitalia.

Argument, że katolicyzm gdzieś się komuś może nie podobać, jest żaden. Kościół nie może się wszystkim podobać, bo to by znaczyło, że podpada pod Chrystusowe „Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą”. Bo kto działa z motywu podobania się, szybko przestanie się podobać komukolwiek. Takiego się chwali, ale się nim gardzi, tak jak się gardzi przydatnym (do czasu) zdrajcą.

Jeśli ktoś zasługuje na szacunek, to ten, którego tam wyśmiewają, obrzucają ciastem i obelgami – i to nawet w czasie Mszy. Prymas André-Joseph Léonard stoi przy Ewangelii niemal wbrew wszystkim. Dlatego go tam nienawidzą. I dlatego chcą go usunąć z uczelni wraz z nazwą „katolicki”.

Dzieje się tak, bo gdy postchrześcijanie wyczują smak chrześcijaństwa, muszą reagować agresją. I niczym wspaniały niegdyś Lucyfer, muszą niszczyć ślady swojej dawnej wielkości. To reakcja na wyrzut sumienia.

Nic dziwnego, że upada wiara tam, gdzie ochrzczeni nadskakują światu i chcą się do niego upodobnić. Nic dziwnego, że taka „wiara”, która chce błogosławić grzech, budzi obrzydzenie. Z takim „katolicyzmem” będzie jak z pismem „katolickim”, które jest powszechnie chwalone, ale prawie nikt go nie kupuje.

Katolicyzm, owszem, musi się podobać, ale tylko jednej Osobie – Chrystusowi. To całkowicie wystarczy.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka