Dlaczego w Ewangelii św. Marka nie ma ani słowa o narodzinach Jezusa? Święci Łukasz i Mateusz opowiadają tę historię w odmienny sposób. Św. Jan pisze tylko o Słowie, które stało się ciałem. Jak to wszystko pogodzić?
Nie trzeba bać się stawiania tych i podobnych pytań. Cóż to byłaby za wiara, gdyby lękała się konfrontacji z krytyką lub wątpliwościami! Bibliści, historycy, teologowie od lat mocują się z wieloma pytaniami. Tak zwana Ewangelia dzieciństwa, czyli dwa pierwsze rozdziały Łukasza i Mateusza, należy do najtrudniejszych fragmentów Nowego Testamentu. Niektórzy uczeni twierdzą, że Ewangelia dzieciństwa nie przedstawia żadnej wartości historycznej, a jest tylko chrześcijańską legendą. Inni przeciwnie, traktują ewangeliczne opowiadania o narodzinach Jezusa całkiem dosłownie, jak kronikę historyczną. Obie te interpretacje należy odrzucić jako skrajne. Jaka jest więc prawda?
Fakt plus interpretacja
Przypomnijmy, że Ewangelie generalnie nie są ani tworem wyobraźni religijnej pierwszych chrześcijan, ani kroniką historyczną. Ewangelie są swoistym gatunkiem literackim. Jak podkreśla biblista ks. Józef Kudasiewicz, Ewangelie to „fakt plus interpretacja”. Fakt, czyli Jezus, Jego słowa i czyny, oraz interpretacja, pochodząca od apostołów i ewangelistów. Między historycznym życiem Jezusa a odbiorcami Ewangelii pojawiły się dwie instancje pośredniczące. Wspomina o tym św. Łukasz w prologu do swojej Ewangelii: „Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały wśród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa” (1,1-2). Mowa tu jest o bezpośrednich świadkach działających we wspólnocie („wśród nas”). Dalej czytamy: „Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu” (1,3). Druga instancja to ewangelista – redaktor tekstu. Wydarzenie Jezusa jest więc interpretowane przez apostołów i pierwotną wspólnotę oraz ewangelistów – redaktorów.
Pierwsi świadkowie słów i czynów Jezusa nie relacjonowali ich po kronikarsku. Najstarsze przekazy o Jezusie były głoszeniem wiary, przepowiadaniem, kazaniem. Poza tym na Jezusa uczniowie spoglądali z perspektywy dramatycznych wydarzeń śmierci i zmartwychwstania, które stały się kluczem do Jego życia. Również na narodzenie Jezusa spoglądano w świetle Jego Paschy. Pierwsi świadkowie nie dbali o detale historyczne, o chronologię wydarzeń czy kontekst słów. Ważne było przekazanie życiowych wniosków, które płynęły z opowieści o Jezusie.
Apostołowie nie byli historykami, ale głosicielami Dobrej Nowiny: w Jezusie z Nazaretu przemówił do nas Bóg, objawił siebie, w Jezusie jest nasze zbawienie. W momencie, w którym zaczęto utrwalać ten pierwotny przekaz na piśmie, istotną rolę zaczynają odgrywać ewangeliści, którzy z cząstkowych świadectw (ustnych lub pisemnych) komponują spójną opowieść. Każdy z nich zachowuje swój odrębny styl, ma swoje źródła, cel i adresatów. Dlatego każda z Ewangelii oświetla inny aspekt tej samej tajemnicy.
To, że ewangeliści zaznaczyli własny styl w swoich opowieściach, nie oznacza bynajmniej, że traktowali materiał, którym dysponowali, w sposób dowolny. Ewangelie powstawały we wspólnocie wiary, która czuwała nad autentycznością przekazu. Były one w pewnym sensie urzędowym, potwierdzonym przez Kościół świadectwem o Jezusie z Nazaretu, zbawicielu świata. Proces formowania się tekstu Ewangelii zakończył się ok. 70 lat po śmierci Jezusa, czyli wraz ze śmiercią ostatnich żyjących świadków. Poza tym pierwsi chrześcijanie byli Żydami, a w judaizmie szacunek dla tradycji, dla wiernego przekazywania słowa Bożego, czy to w formie pisemnej czy ustnej, był czymś świętym, nienaruszalnym.