O miłości do Kościoła, stanie wiary w Polsce, i perspektywach na następny rok z abp. Józefem Michalikiem rozmawia Bogumił Łoziński
Jakie są inne?
– Chociażby modlitwa, czyli wewnętrzne odniesienie do Boga, albo fakt, że ludzie się spowiadają, że wciąż podchodzimy do grzechu w duchu wiary. Są też różne codzienne charytatywne inicjatywy świeckich. Ja jestem przeciwnikiem opisywania rzeczywistości Kościoła wyłącznie poprzez statystyki. Aktów miłości, nawrócenia czy przebaczenia, które są istotą naszej wiary, nie da się wyrazić w statystykach, to są sprawy niewidoczne.
Jednak ludzie, którzy nie chodzą co niedziela na Msze, czyli obecnie ponad 50 procent, nie mają kontaktu z rzeczywistością, o której Ksiądz Arcybiskup mówi, i wyrabiają sobie o Kościele opinię np. ze środków masowego przekazu. Czy Kościół ma problem z wizerunkiem w mediach?
– Obraz Kościoła w mediach jest najczęściej migawkowy, powierzchowny, niekiedy wyraźnie tendencyjny. To główny powód tego, że ludzie nie potrafią przyjąć prawdy o Kościele, który jest rzeczywistością wielkiej wagi, piękną i fascynującą. Ale aby poznać prawdę o Kościele, trzeba go kochać. Tak jak wartości domu, miłości rodzinnej nie można poznać, jeśli się w niej nie uczestniczy. W czasach komunizmu media atakowały Kościół, ale nie miały takiej siły oddziaływania. Dziś mamy do czynienia z systematycznym, nieustannym nagłaśnianiem tylko złych, najczęściej niesprawdzonych informacji o Kościele. Mam w tym względzie liczne, osobiste i przykre doświadczenia. W mediach prywatnych, ale też publicznych, dominuje postawa radykalnego antyklerykalizmu ze strony środowisk liberalno-lewicowych. Te środowiska zawłaszczyły dziś przestrzeń publiczną. Na szczęście są też media katolickie, które wypełniają dobrze swoją misję.
Czy coraz silniejsze nurty laicyzacyjne w Polsce, np. Ruch Palikota, są zagrożeniem dla Kościoła?
– Ruch Palikota to objaw choroby życia publicznego. Po raz kolejny dochodzi do głosu demagogiczna grupa, która wykorzystuje negatywne nastroje społeczne. Na pewno nie wolno tego zjawiska lekceważyć. Ja odbieram je z dużym niepokojem, bo jest to środowisko, które sieje nihilizm, poza destrukcją nie ma żadnej pozytywnej idei. Poparcie, jakie uzyskał, odbieram jako wyraz kryzysu polityki, a nie przegraną Kościoła, bo my w wyborach nie startowaliśmy.
Ale taki ruch jest zagrożeniem dla Kościoła, bo 10 procent głosujących poparło wartości sprzeczne z tymi, które Kościół głosi.
– Atak tego ruchu jest wymierzony w prawo naturalne, a nie bezpośrednio w Kościół. To grupa anarchistyczna, głosząca skrajny libertynizm. Znudziła mi się moja płeć, to ją zmienię, a jak będę miał ochotę, to wrócę do poprzedniej. Słabości sprzeczne z prawem naturalnym są przedstawiane jako wartość i dąży się do ich ochrony prawnej. To jest zaprzeczenie człowieczeństwa, promowanie zachowań niemoralnych, droga do samozniszczenia.
Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia sposób uprawiania polityki w Polsce?
– Ciągle jesteśmy w politycznym przedszkolu. Wyrazem braku odpowiedzialności jest 52 proc. nieobecnych przy urnach wyborczych. Polityka w Polsce ma wymiar partyjny, a nie państwowy, jest sposobem na zrobienie osobistej kariery, a nie służbą na rzecz dobra wspólnego. O patriotyzmie, godności, poświęceniu dla innych w ogóle się nie wspomina, chyba żeby je wykpić jako przestarzałe. Skandalicznym zjawiskiem jest przechodzenie z jednej partii do drugiej, aby zyskać państwowe posady, co pokazuje, że chodzi o personalne korzyści, a nie służbę ideom, narodowi. Równie negatywnie oceniam nieustanne podziały wśród polityków odwołujących się do tych samych ideałów.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się