Dziennikarz działu „Polska”
Absolwent nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zaczynał w radiu „Kampus”. Współpracował m.in. z dziennikiem „Polska”, „Tygodnikiem Solidarność”, „Gazetą Polską”, „Gazetą Polską Codziennie”, „Niedzielą”, portalem Fronda.pl. Publikował też w „Rzeczpospolitej” i „Magazynie Fantastycznym” oraz przeprowadzał wywiady dla portalu wideo „Gazety Polskiej”. Autor książki „Rzecznicy”. Jego obszar specjalizacji to sprawy społeczno-polityczne, bezpieczeństwo, nie stroni od tematyki zagranicznej.
Kontakt:
jakub.jalowiczor@gosc.pl
Więcej artykułów Jakuba Jałowiczora
Bo jak tak, to nie ma nigdzie biblijnego nakazu posiadanie 3,4, 5 czy więcej pociech.
W tym, że inni mają inne życiowe priorytety?
Człowiek lękliwy nie powinien mieć w ogóle dzieci.
Mając dzieci w wieku szkolnym nie przejmowałbyś się tym, czego uczą w szkole, prawda? W końcu dziecko w pierwszej klasie szkoły podstawowej ma już tak dogłębne poznanie rozumem, że samo jest w stanie oddzielić prawdę od fałszu.
Gratuluję dobrego samopoczucia.
A ocena moja jest adekwatna do oceny Twojej dotyczącej tych, co ze względów na ekologię nie chcą mieć dzieci.
Bracie, tym bardziej gratuluję dobrego samopoczucia, skoro "nie miałeś czasu" zainteresować się wychowaniem własnych dzieci i ich edukacją. Jeść im chociaż dawałeś, czy też nie miałeś czasu?
Tak samo jak nie znasz nigdy historii danej rodziny i dlaczego mają tyle dzieci, lub ich nie mają. Być może opowiadanie o ekologii jest wymówką, zasłoną dymną etc.
Wiesz kogo cytuję? Ciebie Dremorze. Pod innym wpisem bardzo gorliwie podkreślałeś wartość rodziny w pierwotnym Kościele.
Czekam na badania genetyczne dzieci pozwalające odkryć ich poglądy :D
Natomiast to co napisał Piotr644 dokładnie tak samo ktoś inny mógłby napisać o księżach.
To jakieś prywatne opinie, a nie odpowiedź na wolę Pana. Tak samo jak twierdzenie że po katolicku to minimum pięć dzieci itd.
To czy w małżeństwie będzie jedno czy 10 dzieci jest wolnym wyborem tego małżeństwa.
ps. gdyby iść literalnie za tym co piszesz, to ksiądz katolicki czy katolicka siostra zakonna nie wg Ciebie wypełnia nakazu Pana, co jest oczywiście sprzeczne z logiką.
Decyzja ile rodzice chcą mieć dzieci, a dokładniej ile razy matka dziecka będzie w ciąży jest decyzja i zarazem odpowiedzialnością rodziców i ich prawem i wyborem. Co warto zauważyć żyjemy dziś w świecie który nie bez przyczyny określa się jako przeludniony.
Ale jest też pytanie czy posiadanie 2,3,4 5 czy więcej dzieci i życie przy tym na koszt społeczeństwa (bo tym jest korzystanie z pomocy społecznej jak 500+) jest moralnie dobre, czy jest to tylko i wyłącznie egoizm rodziców.
Zaludniam ziemię, ale czynię to wyłącznie własnym kosztem a nie korzystając z przywilejów państwa - tak powinna wyglądać dziś wg mnie moralnie dobra odpowiedź człowieka na wezwanie Boga.
SPE, Minimum logiki proszę. To, że pisałem o konieczności takich działań z punktu widzenia rządów tamtych państw nie oznacza automatycznie mojej zgody na takie działania. Ja wolę zawczasu zapobiegać rozwojowi tego problemu, żeby nie zaistniała konieczność stosowania takich rozwiązań.
Jeśli nadal nie rozumiesz, to posłużę się analogią. Mówiąc: "w przypadku rozwiniętej cukrzycy koniecznością jest amputacja obu nóg" nie pochwalam amputacji jako takiej, ani też nie zaciągam na swoje sumienie odpowiedzialności za okaleczanie i cierpienie ludzi poddanych operacji. Wskazuję za to na problem, jakim jest rozwinięta cukrzyca. Czy teraz pojmujesz?
Nie istnieje żaden chrześcijański nakaz posiadania potomstwa, a tym bardziej wskazywania jego liczby.
Zaznaczam - przy pisaniu "statystycznie wychodzi" sądziłem, że wyraźnie jest to zaznaczone, że to jeszcze nie jest całościowa - moim zdaniem - odpowiedź wiary, tylko jej element. Bardzo jednak ważny - wyciągający wnioski właśnie z tej woli, jak Pan Bóg nas ukształtował. Sformułowaniami, że "nie jest określona liczba dzieci tylko rodzice sami ją ustalają" - jako żywo nawet się ucieszyłem, bo sam nawet w początkach kapłaństwa to z tego jezuickiego dobrego podręcznika uczyłem a tam był tzw. "test luk", gdzie należało wybrać, że Bóg nie ustalił liczby dzieci a w tej ważnej sprawie rodzice kierują się itd (nie pamiętam teraz dokładnie, rozumem i sumieniem czy coś podobnego". Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że to jest trochę niepełna wiedza, która przekazywana, utwierdza właśnie w tym, co pisałem w pierwszym dziś wpisie: w przekonaniu, że wszystko jest dobrze, gdy wychowujemy dzieci i młodzież do zaprzeczania temu pierwotnemu nakazowi. To jest istotne rozróżnienie. Oczywiste jest, że decyzję w sumieniu podejmują rodzice. Niedobrze jednak, jeżeli kształtuje się dzieci do tej decyzji np bez tego, co ktoś słusznie przypomniał: bez dialogu z Ojcem. Ba! A jaki jeszcze to dialog? Czy Bóg Ojciec - nadrzędny, ustalający swoją wolą warunki podstawowe - czy może se pogadać, i tak swoje zrobię? Czy taki, który stworzył kobietę z impulsem tym wszczepionym w naturę przy stworzeniu, cokilkutygodniowym: uczynionym naprawdę na złość kobiecie? Bo przecież tak by wychodziło - gdyby uznać, że szczytem mądrości jest jedno, góra dwoje dzieci. Czy to, jak stworzył Bóg mężczyznę i kobietę - uznajemy jeszcze jako przejaw konstytuującej nas Jego woli, do której mamy się dopasować, ba! jako wyraz miłości do swoich córek i troski o nie? Czy jeszcze w to wierzymy - czy może już jednak podskórnie zaczęliśmy wierzyć w tę Jego złośliwość? Rzecz w tym, że my w tym świecie po grzechu pierworodnym naprawdę jesteśmy bardzo pokiereszowani i biedni. Dlatego - wyjście ku Domowi Ojca jest naprawdę w trudzie, tylko Krzyżu możliwe. Między innymi - i w tej kwestii. Pisząc o przykazaniu natury - wskazuję, jak napisałem, na konieczność wychowywania ze świadomością, że tak nas stworzył Bóg, że taką mamy naturę, że zadanie dzielenia się miłością w istnieniu, rozmnażania - domaga się zrozumienia natury, że od trójki dzieci jest rozmnażanie rodzaju ludzkiego zaś przy piątce, "wiadomo, że ten rozwój idzie". Dopiero, gdy tak wychowane dzieci będą - będą w stanie podejmować decyzję w swoim sercu, sumieniu, jak to jest w naszej aktualnej sytuacji. Bóg nie jest bowiem sprzeczny. Jeżeli w danej sytuacji pojawia się impuls ostrzeżeniowy, to jest to czynnik do odkrycia, że taką jest właśnie wola Ojca także w niebie, idziemy w zgodzie z nią. Takim czynnikiem ostrzeżeoniowym - może być np zagrożenie życia matki (czy poważne zdrowotne rodziców), zagrożenie nędzą itp . Ba! Ale zagrożenie nędzą nie ubóstwem!!! - chyba że nie wierzymy już Panu Jezusowi w błogosławieństwach, albo "wierzymy w cudzysłowie", w praktyce słuchając przykazań reklam, które nie mówią nam "żyj ubogo, nie musisz tego posiadać" tylko mówią nam co 10 minut "miej, posiadaj, obojętnie jakim sposobem miej kasę, to wtedy będziesz w tym raju, że to kupisz". Dlatego już od wielu, wielu lat powtarzam, że "toczy się wojna na śmierć i życie, czy na tej ziemi będzie najważniejsza miłość, nie ta, co doprowadzi do dziury w ziemi i robaków, tylko ta Jezusowa, która prowadzi do Domu Ojca. Poruszony tu — szeeeeeroki temat - jest jednym z aspektów tej walki a to, że sami się przyczyniamy do wyginięcia narodu, to "nie wygląda" na spełniania Bożego pierwszego nakazu, konstytuującego nas, tylko wręcz przeciwnie, bo tym właśnie jest podejmowanie linii, by nie przejmować się logicznymi konsekwencjami na temat ilości dzieci co do zasady. Co nie zmienia faktu, jak napisałem - że nie twierdzę, iż konkretnie liczba 5 dzieci jest nakazem dla każdego małżeństwa; również w świetle powyższego jest oczywiste, że nie znaczy to, iż "z automatu" rodzina z dwójką dzieci postąpiła wbrew woli Bożej. Przeciwnie, zgodnie z zaleceniem św. Ignacego - zakładam, że rozeznali dobrze, jak ufam. Tylko - nie można milczeć - że "gdzieś po drodze w narodzie" się to "rozsypało". Przy tym bowiem rozeznaniu, jednak zależy od tego, jaką świadomość mamy, wg jakich kryteriów, czy np uwierzyliśmy Panu Jezusowi, że "błogosławieni ubodzy", czy umiemy doświadczać, co On nam mówi na temat swojej woli w małżeństwie itp itd. Odpowiednio też - powinno się dzieci wychowywać. Nie wystarczy bowiem powiedzieć, że "każdy w sumieniu swoim podejmuje decyzję, czy np kraść, czy np. zabić". Tak, prawda, podejmuje. Tyle - że jednak w wychowaniu chyba jakąś pomoc do dobrych decyzji trzeba dawać? Tak i tu, "przemilczywanie" że Bóg jest Wielkim Miłośnikiem ludzkiego życia - jest zabieraniem młodzieży istotnej prawdy potrzebnej do dobrego podejmowania decyzji.
Jeszcze przy tym - ktoś z kolei może zadawać pytania w kierunku "a może już ziemia wypełniona, jak Pan Bóg chciał"? Hm. M.in dlatego nie mówię, że "przy dziesięciorgu dzieci widać już rozkwit". Faktycznie - poprawiła się sytuacja zdrowotna, są już regiony (bo np. poza Saharą), gdzie gęstość jest duża. Tyle, że trzeba uczciwie powiedzieć: ale to nie jest świat tak stworzony przez Boga. Ograniczanie z tych powodów - jest swego rodzaju krzyżem, podobnie jak ograniczanie ilości dzieci np z powodu zagrożenia nędzą. Nieuczciwe więc jest też "krzyczenie", że "jest nas za dużo, bo problem jest ekologiczny CO2 itd - gdy się ten ciężar przerzuca na płodność dzieci, na zwykłych ludzi choćby ekonomicznie przymuszanych do ograniczania płodności - podczas gdy nie mówi się, że przyczynami są zbrojenia, z których można by sfinansować np. gospodarkę na Saharze, jak również przyczyną emisji tego dwutlenku jest nasze ukształtowanie świata takiego, że mężczyźni potrzebują wyprodukowania hektolitrów piwa a wybiorą jedną butelkę a kobiety potrzebują wyprodukowania "tony kosmetyków" a wybiorą jeden krem. Gdyby świat nie był skażony tym egoizmem i umielibyśmy inaczej wybierać: to i inaczej wyglądałaby sytuacja choćby z CO2. Przemilczanie tego, wymyślanie ideologii ograniczania dzieci w imię ekologii, bez uświadamiania sobie tych aspektów: jest po prostu samooszukiwaniem, by już nie rozstrzygać, że świadomą nieuczciwością. Z góry też przestrzegam: fałszywą będzie interpretacją moich słów odrzucanie ich jako fantasmagorii, utopii, odlotu myślowego, głoszenie absurdalnych teorii. Mam zupełną świadomość, że taki ten świat jest i taki będzie, bo "ubogich zawsze mieć będziecie", nie propaguję tanich absurdalnych i nierealnych rozwiązań. To jednak, że taką jest faktycznie bieda współczesnego człowieka nie może prowadzić do biedy jeszcze większej, czyli zamykania na nią oczy. Jeżeli chcemy uczciwej dyskusji np o emisji CO2, miejmy odwagę powiedzieć, że to nie ilość dzieci jest przeszkodą, tylko to, jak świat jest kształtowany, zarządzany, co już ktoś tu dzisiaj też podawał - łącznie i z tym, że właśnie choćby ta emisja dwutlenku węgla, ma istotne źródło w zbrojeniach i tym, jak człowiek świat po grzechu pierworodnym sobie urządził.
Za późno by płakać, że kiedyś coś można było zrobić, obecnie trzeba szukać pomysłów co robić tu i teraz. Zaznaczę, że już obecnie buduje się mury, by powstrzymać migracje, a niektórzy wprost potrafią mówić w mediach o konieczności strzelania do ludzi i topienia ich łodzi.
To czy rodzina ma jedno czy więcej dzieci nie podlega więc ocenie moralnej z zewnątrz. A to ze być może rzeczywistą motywacją jest troska nazwijmy to ogólnie ekologiczna jest kwestia co najwyżej oceny na ile jest to poważna przesłanka dla konkretnej pary w danym momencie ich życia.
W dodatku nie zgadzam się na to, aby oceny możliwości wychowania konkretnej liczy dzieci dokonywały osoby same dobrowolnie wykluczające ich posiadanie.
W wypadku liczy dzieci sędzia nie ma ani pełnego obrazu "przestępstwa" ani jasnych przepisów prawa wg których ma to "przestępstwo" oceniać.
Idąc dalej, manipulacja jest sięganie po tak "wysokie" argumenty jak choćby Ukrzyżowanie czy też mówić o dobrodziejstwie dzieci samemu postanawiając ich nie mieć.
Aby nie przedłużać - teoretyzowanie nie jest dobrą drogą, ale również co sie czasami spotyka pouczanie przez rodziców wielodzietnych też jest słabą drogą.
Dajmy szansę na dialog konkretnej rodziny z Bogiem, nie oceniajmy tego dialogu.
Powyższe - znów wrócę - nie oznacza jednak, że to nie Małżonkowie w swych sumieniach decydują, nie oznacza, że twierdzę, iż każde małżeństwo musi mieć piątkę dzieci (choć tę liczbę podaję jako "normę w pełni rozwojową" a nie minimalną normę wypływającą z natury, że od trójki się zaczyna rozmnażanie ludzkości w "modelowej sytuacji"; niemniej te normy są jedynie ogólnym zarysem, na bazie którego następuje konkretne rozeznanie danej sytuacji). Dlatego proszę nie mieszać tych porządków, nie zarzucać, jakobym właśnie tak twierdził.
W gruncie rzeczy - sprawa się toczy po prostu wokół modelu naszej ufności wobec Opatrzności. Ci, którzy "ufają Panu Bogu jak dziecko" - łatwiej przyjmują przy swoich decyzjach, że pierwszy głos należy do Boga i ponieważ odczuwają tę Miłość, to szukają wszelkich wskazówek, nawet "wydedukowanych" (jak np. wymogi płodności), by odkryć, co Bóg podpowiada. Z kolei ci, którym trudno odkrywać Opatrzność co do posłuszeństwa nawet wprost wyrażonym nakazom Bożym - to z trudem będą akceptować np. fakt, że nie o ograniczaniu płodności należy mówić, nie o zaprzeczaniu konieczności pronatalistycznego wychowania — tylko o konieczności przeciwstawiania się światu wojny, egoizmów, konsumpcjonizmu, bo to są główne przyczyny, dla których Ziemia jest zagrożona a ludzkość nie potrafi jej zaludnić tak, by następne pokolenia spokojnie się jeszcze mieściły, jeżeli ten świat jeszcze będzie istnieć.
Przepraszam, jeżeli kogoś nazbyt "szturchałem" - ale to są takie sprawy, w których czasem trzeba zaskakiwać nasze serca. Dziękuję za te wypowiedzi, które pozwoliły mi znów przemyśleć niektóre aspekty, czasem odkrywając nowe rzeczy. Niemniej na tym - przynajmniej w tym momencie - muszę przerwać swój udział w dyskusji z racji czasowych.
I od zawsze czytając podobne wywody pytam się, kto ponosi konsekwencje choćby faktu, że jakiś ksiądz mówi że piątka dzieci to ok. Czy ten ksiądz pomoże w wychowaniu, gdy zajdzie taka potrzeba? Jakoś wątpię, bo doradcy tak szybko zapominają swych słów, jak szybko rosną problemy.
"W gruncie rzeczy - sprawa się toczy po prostu wokół modelu naszej ufności wobec Opatrzności."
Oczywiście tak, zresztą już tutaj wielokrotnie pisałem że najtrudniejszą modlitwą w naszym życiu jest Ojcze nasz w tym ta tak często klepana prośba "bądź wola Twoja".
I tak dla przykładu pojawia się pytanie która droga jest roztropniejsza jak się zachoruje? Położyc się w łóżku zakładając przy tym, że jak Bóg chce to uzdrowi, a jak nie to się umrze, czy też odmawiajać Ojcze nasz iść do lekarzy, leczyć się, poddać operacjom?
Czy więc ograniczenie liczby dzieci dla przykładu do jednego przeczy wierze w Opatrzność?
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.