Katastrofa, która dotknęła w ostatnich dniach Maroko, jest największą w historii tego północnoafrykańskiego kraju. Jest też sprawdzianem siły ludzkiej solidarności.
W najtrudniejszej sytuacji są dzieci. Ponad sto tysięcy maluchów i nastolatków przeżyło traumę, gdy w nocy zostały wyrwane ze snu potężnymi wstrząsami i musiały uciekać z domów, które waliły się jak domki z kart. O te dzieci, ich stan psychiczny i trudną drogę powrotu do normalności martwi się o. Symeon Stachera OFM, polski franciszkanin z Dobrzynia k. Brzegu, który od ponad 22 lat mieszka w Maroku, obecnie w stolicy kraju Rabacie. – One przeżyły minutę niewyobrażalnej grozy. Uruchomione zostały całe sztaby psychologów, którzy pracują z tymi dziećmi, pomagają przebrnąć im przez szok – opowiada.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.