Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Czeska pustynia duchowa

Aby znaleźć się na terenach misyjnych, wcale nie trzeba wyjeżdżać z Europy. Wystarczy minąć naszą południową granicę i udać się do Czech. Ten piękny kraj, któremu zawdzięczamy chrześcijaństwo, jest obecnie niemal całkowicie zlaicyzowany.

Piękne kościoły, gigantyczne katedry stoją puste, a jeśli są w nich jakieś tłumy – to w najlepszym razie turystów, którzy nawet nie pomyślą, by pomodlić się w świątyniach. Wiele z nich nie jest już zresztą kościołami, a tylko muzeami, bo za komunistów zostały upaństwowione (tak jest na przykład z katedrą św. Wita na praskich Hradczanach), a kolejni prezydenci Republiki Czech nie uznali za stosowne zwrócić Kościołowi jego własności. I w jakimś sensie to właśnie te kościoły są symbolem czeskiego podejścia do chrześcijaństwa. Ono trwa w tym kraju już tylko jako zabytek, muzealny przedmiot, który nawet z pewnym zainteresowaniem można obejrzeć, lecz który nie tylko nie jest ważny, ale nawet nie wywołuje już emocji.

Zlaicyzowany kraj
I trudno się temu dziwić. 70 proc. Czechów deklaruje, że nie wyznaje żadnej religii. Katolików jest tam nieco ponad 20 proc., a reszta to niewielkie wspólnoty: husycka (a w zasadzie powstała z Kościoła katolickiego w roku 1918), luterańska i żydowska (premier Czech, o czym z niewiadomych przyczyn w Polsce nie informuje się, jest praktykującym żydem). – Jesteśmy narodem ateistów – przyznaje Josef Mlejnek, tłumacz z języka polskiego i jeden z działaczy katolickich jeszcze za czasów komunizmu.

– Ale nie wynika to z jakichś głębokich przemyśleń, analiz filozoficznych, a z wygody, przyzwyczajenia – dodaje. I aby lepiej wyjaśnić swoją opinię, cytuje żonę twórcy czeskiej niepodległości Tomasza Masaryka, która przed II wojną światową zapewniała, że „Czesi to naród zdolny do religijnych uczuć, ale niezdolny do religijnego myślenia”. – I tak jest do dzisiaj – wyjaśnia Mlejnek. – Gdyby zapytać przeciętnego Czecha, dlaczego nie wierzy w Boga, odpowiedziałby, że Bóg zwyczajnie nie jest mu potrzebny – mówi.

Ale w tym agnostycyzmie (część z moich rozmówców wolała mówić o nim) czy ateizmie Czechów nie ma agresji wobec ludzi wierzących. – Religia nie wywołuje już w nich emocji, a jeśli spotkają księdza, to nawet chętnie z nim porozmawiają, ale nie po to, by rozwiązać jakiś swój problem, ale po to, by spotkać się z kimś z zupełnie innego świata – tłumaczy polski dominikanin z Pragi o. Maciej Niedzielski. A inny polski duchowny uzupełnia ten obraz historią dziewczyny, u której koleżanki wypatrzyły krzyżyk na szyi. Ich reakcją nie była wrogość, ale ogromne zdumienie, że ktoś może nosić na szyi „trupa”. – To już lepiej byś Buddę założyła, on taki uśmiechnięty – strofowały koleżanki młodą Czeszkę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy