Zapisane na później

Pobieranie listy

Wojnę noszą w sercach

W stolicy Rwandy nie ma ulicznych handlarzy i żebraków. Do nieba pną się domy ze szkła, a ulicami jeżdżą drogie samochody. Kigali jest propagandową wizytówką kraju.

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 15/2009

dodane 16.04.2009 08:35

Przystojny mężczyzna trzyma w ramionach śpiącego malucha. Obok modli się elegancka kobieta z gromadką dzieci. Do sanktuarium w Kibeho przyjeżdżają, by dziękować za ocalone życie. W tym miejscu Matka Boża przestrzegała, że jeśli Rwandyjczycy się nie nawrócą, dojdzie do ludobójstwa. Tu w 1994 r. popłynęły rzeki krwi, gdy bandy z plemienia Hutu zaczęły mordować swoich, zupełnie niewinnych, sąsiadów z plemienia Tutsi. Masakra trwała sto dni. W całym kraju zginęło ponad milion osób.

Przypominają o tym mauzolea rozsiane po całej Rwandzie. Są usytuowane przy głównych drogach, monumentalne. Napisy na fioletowym żałobnym kirze mówią o tragedii Tutsich i potrzebie pojednania. Nie mówią, że mordowani byli także Hutu. Mężczyzna, którego spotykam w Kibeho, nie powinien ze mną rozmawiać. Jest świadkiem wydarzeń, których oficjalnie nigdy nie było. Był oficerem pilnującym porządku w jednym z obozów dla uchodźców. Kilkanaście miesięcy po ludobójstwie z tego obozu „zniknęły” tysiące Hutu. Kontrola z ONZ zobaczyła tylko uprzątnięty plac, po przetrzymywanych ludziach nie było śladu.

Krótka lekcja historii Rwandy
Z Memorial Centre rozciąga się widok na Kigali. Nowoczesne biurowce, apartamentowce i hotele stopniowo zajmują miejsce ubogich domów. Przy drogach rośnie zadbana trawa i kolorowe kwiaty. Troska Rwandyjczyków o otoczenie domu została zadekretowana odpowiednim rozporządzeniem. Tak samo jak porządne buty. Za chodzenie boso lub w powszechnych na peryferiach plastikowych klapkach w Kigali można zapłacić mandat. Także narodowe centrum pamięci tonie w zieleni. Próbuję się dowiedzieć, czy widoczne przez okno w mogile trumny to tylko symbol, czy zawierają ludzkie prochy. Spotykam
Rwandyjki i grupę Amerykanów. Centrum oferuje za darmo usługi francusko- i angielskojęzycznego przewodnika. Muszę schować aparat. Grzecznie, ale zdecydowanie zostaję poinformowana, że na robienie zdjęć do publikacji powinnam mieć zgodę ministerstwa spraw wewnętrznych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..