Olimpijska dyskryminacja

Igrzyska olimpijskie w naszym tolerancyjnym świecie są jedyną imprezą, gdzie praktykuje się dyskryminację na przekór postulatom sił postępowych

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

18.08.2008 15:52 GN 33/2008

dodane 18.08.2008 15:52

Dzisiaj Czepiec nie musiałby czekać do wesela, żeby od dziennikarza dowiedzieć się, czy Chińczyki trzymają się mocno. Wystarczy otworzyć dowolną gazetę albo telewizor, żeby się o tym przekonać. Do dziedzin, w których trzymają się mocno, dochodzi jeszcze sport. Ciekawe, czy potrafią się cieszyć z licznych medali, tak jak my cieszymy się z punktowanych miejsc naszych reprezentantów?

W 1976 r., tuż po studiach, wyjechałem na wycieczkę do Związku Radzieckiego – był to jedyny mój pobyt w tamtym kraju. I to dość przypadkowy, bo w nagrodę za sukces w uczelnianym konkursie z języka francuskiego miałem jechać do Paryża, ale tak jakoś wyszło, że do Paryża pojechali aktywiści młodzieżowi, a mnie zaproponowano Uzbekistan. Podziękowałem i pojechałem (parę lat później widziałem wpis do księgi wyłożonej w jednym z polskich sanktuariów: „Panie Boże, dziękuję za to, że dostałem się do szkoły średniej, co prawda nie do tej, do której chciałem, ale i tak dziękuję” – trzeba bowiem z pokorą przyjmować wszelkie sukcesy, choćby i te nieoczekiwane).

Akurat była olimpiada w Montrealu i nadstawialiśmy ucha, oczekując wyników. Ale czas poświęcony w serwisach radzieckich olimpiadzie był odwrotnie proporcjonalny do pozycji sportowej tego państwa. Po prostu spiker obwieszczał, że dzisiaj sportowcy radzieccy zdobyli 15 medali złotych, 20 srebrnych i 30 brązowych i… już. Żadnych szczegółów. W pewnym sensie zawodnicy reprezentujący potęgi są więc dyskryminowani. U nas to by były wywiady, wizyty w zakładach pracy, teleshowy, a w takich Chinach postoi bohater na podium, i tyle jego, bo trzeba robić miejsce dla następnych przedstawicieli kraju zza Wielkiego Muru.

Oczywiście dyskryminowanych jest znacznie więcej. W zasadzie igrzyska olimpijskie w naszym tolerancyjnym świecie są jedyną tak wielką imprezą, gdzie praktykuje się dyskryminację na przekór postulatom sił postępowych. Ciekawe, że stosunkowo najmniej dyskryminacji w konkurencjach, które polegają na tym, żeby bliźniego zbić, powalić lub wytarmosić. Te konkurencje odbywają się wszakże w kategoriach wagowych, więc i mikrusy mają szanse tłuc się dla medalu. A dlaczego nie ma koszykówki dla osób o wzroście napoleońskim? Albo takie biegi: oni wszyscy skręcają w lewo, co z pewnością wymyślili praworęczni. Dlaczego nie ma biegów prawoskrętnych dla mańkutów? Trzeba by zresztą wprowadzić biegi w różnych stylach, żeby lekkoatleci mieli szanse dorównania multimedalistom, którzy pływają. Byłbym też za osobnymi zawodami w gimnastyce dla kobiet, bo od patrzenia na chuderlawe dzieci serce się ściska.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

Zapisane na później

Pobieranie listy