Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zobaczyć Go w skazańcu – rozmowa z ks. Szymonem Wysockim

„O wiele łatwiej jest dostrzec Chrystusa w Najświętszym Sakramencie w pięknym kościele, ale zobaczyć Jego umęczone oblicze w skazańcu już nie jest takie proste. Jest to ciągłe wyzwanie, które podejmuję wchodząc do celi” – powiedział w rozmowie z KAI ks. Szymon Wysocki, kapelan Aresztu Śledczego w Suwałkach.

Renata Różańska (KAI): Jaki wymiar z perspektywy doświadczenia posługi kapelana więziennego ma dzisiaj dla Księdza to ewangeliczne wezwanie: „byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie…”?

Ks. Szymon Wysocki: - Na początku odniosę się do postaci św. Jana Pawła II. Gest, który wykonał Papież po zamachu na swoje życie odwiedzając w więzieniu Ali Agcę jest bardzo istotny dla każdego więźnia. Papież pokazał, że nie tylko on sam, ale i cały Kościół nigdy nie przekreśla człowieka, wręcz przeciwnie wbrew mentalności świata wychodzi z łaską przebaczenia na wzór Dobrego Pasterza do tych, którzy pogubili się najbardziej. Słuchając historii poszczególnych osadzonych można dowiedzieć się jak bardzo człowiek może pogmatwać swoje życie. To są prawdziwe dramaty i tragedie tych osób.

Przytoczone słowa Jezusa są rdzeniem posługi każdego kapelana więziennictwa. One staja się pewnym konkretem, dzięki któremu mogę wcielać Ewangelię w życie. O wiele łatwiej jest dostrzec Chrystusa w Najświętszym Sakramencie w pięknym kościele, ale zobaczyć Jego umęczone oblicze w skazańcu już nie jest takie proste. Jest to ciągłe wyzwanie, które podejmuję wchodząc do celi. Nie zawsze się udaję sprostać misji jaką daje mi Pan, ale wierzę, że Bóg może posłużyć się również moją nieporadnością.

KAI: Na czym polega duszpasterstwo więzienne?

- Jego głównym zadaniem jest umożliwienie osadzonym dostępu do praktyk religijnych. Bardzo mocno wpisuje się w ten wymiar sprawowanie sakramentów, głównie Eucharystii i pojednania, ale nie tylko. Więźniowie przygotowują się również do przyjęcia sakramentu bierzmowania. Tak najogólniej można ująć specyfikę tego duszpasterstwa, ale chyba najważniejszym zadaniem jest nieść Chrystusa i Jego Dobrą Nowinę tam, gdzie dobra jest bardzo mało.

Osobiście staram się z nimi być oraz zawsze zapewniam moich więźniów, że jestem do ich dyspozycji, a gdy mnie nie ma i tak noszę ich w sercu i modlę się za nich. Pragnę, żeby wiedzieli, że nigdy ich nie oceniam, nie przekreślam, ale nawet po ludzku jestem po ich stronie i kibicuję im w wychodzeniu na tzw. prostą. Często w rozmowach indywidualnych powtarzam chłopakom, że jeśli wyjdą na wolność mogą na mnie liczyć, wiedzą gdzie posługuję, a moje drzwi zawsze będą dla nich otwarte. Chcę, aby czuli, że nie są pozostawieni samym sobie.

KAI: Czy trudno jest towarzyszyć duchowo osobom osadzonym? Jak zdobywa Ksiądz ich zaufanie?

- Towarzyszenie drugiemu nigdy nie jest łatwe. Obecna izolacja wymuszona pandemią doskonale to pokazuje. Małżonkom trudno jest towarzyszyć sobie nawzajem, gdy stali się skazani na siebie przez 24h na dobę. Już mamy pierwsze sygnały kryzysów rodzinnych. Osadzony jest przecież odizolowany od świata cały czas i raczej nie otaczają go ludzie z którymi chciałby przebywać. Powstają więc w nim pewne napięcia i wiele trudnych emocji.

Kapelan ma za zadanie towarzyszyć mu w przeżywaniu codzienności rzucając trochę Bożego światła na trudności, których doświadcza. Zdobyć zaufanie w takim miejscu jest trudno. Przede wszystkim staram się być słowny, jeżeli coś obiecam, muszę dotrzymać słowa, w przeciwnym razie nie będę traktowany poważnie. Cały czas poznajemy siebie nawzajem. Osadzeni oswajają się ze mną przez rozmowy i wspólne przebywanie na ile warunki pozwalają. Jak wspomniałem wcześniej ciągle daje im do zrozumienia, że stoję po ich stronie.

KAI: Jak wygląda modlitwa, życie sakramentalne w więzieniu?

- Warunki jak wiemy są trudne, więc i życie wiarą nie jest łatwe. Osadzony, który oficjalnie przyznaje się do wiary, korzysta z sakramentów, modli się przy innych, może być wystawiony na negatywny odbiór niektórych więźniów. W pewien sposób przyznaje się do tego, że jest słaby i potrzebuje pomocy, dlatego się modli. A za kratkami każdy chce być najsilniejszy, żeby stworzyć wokół siebie fasadę, która będzie go chroniła lub pozwoli osiągnąć pewną pozycję w panującej hierarchii.

Wiara domaga się odwagi i oni są odważni. Dają mi mocne świadectwo, że nie wstydzą się tego w co wierzą. Ich postawa staję dla mnie żywym rachunkiem sumienia jak wygląda moje przyznawanie się do wiary. Przyznam szczerze, że czasami mnie zawstydzają swoją odwagą. My żyjemy w komfortowych warunkach, ale każdy wie jak to jest z przyznawaniem się oficjalnie do swoich wartości i poglądów…

KAI: Papież Franciszek szpitale i więzienia nazwał „katedrami cierpienia”. Jak odczytuje Ksiądz te słowa w kontekście swojej posługi?

- Intuicja podpowiada mi, że Ojciec Święty chce nam uświadomić, że szpitale i więzienia są najważniejszymi miejscami, gdzie człowiek cierpi zarówno fizycznie, psychicznie jak i duchowo. Katedrę zajmuje zawsze ktoś bardzo ważny, więc chorzy i więźniowie nie powinni być marginalizowani, lecz należy się im szacunek, pomoc i troska. O ile u chorych jest to oczywiste, w przypadku więźniów już takie nie jest. Łatwo jest zapomnieć, że skazany też jest człowiekiem.

Franciszek ciągle przypomina nam o peryferiach ludzkiej egzystencji domagając się praw i szacunku dla najuboższych. Czy więźniowie w swoich życiowych błędach i niejednokrotnie duchowej biedzie nie są ubogimi, którzy mają największe prawo usłyszeć Dobrą Nowinę? Dobry Łotr przyznał się do tego co zrobił i uznał, że odbiera słuszną karę za swoje czyny. Potem poprosił „Jezu wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swojego królestwa”. Odpowiedź była natychmiastowa „dziś będziesz ze mną w Raju”. I w taki oto sposób Chrystus z wysokości Krzyża dokonała kanonizacji Łotra. Pierwszym Świętym Kościoła zostaje przestępca, który po ludzku przegrał całe swoje życie. Pontyfikat Franciszka jest taki, oburza tych, którzy uznają się za sprawiedliwych, a okazuje miłosierdzie tym, którzy zdawałoby się na to nie zasługują.

Wiemy co robił kardynał Bergoglio w Buenos Aires. W każdy Wielki Czwartek umywał nogi więźniom, chorym, zakażonym wirusem HIV, emigrantom. Nie zrezygnował z tego, gdy został Papieżem. Jest to dla mnie wzór w jaki sposób powinienem traktować skazanych. Mam obmywać im nogi, czyli traktować z szacunkiem i być wobec nich sługą, aby przywrócić im poczucie godności.

KAI: Czy głoszenie kerygmatu osadzonym ma sens?

- Kerygmat zawsze ma sens. Jego głoszenie jest podstawową misją Kościoła. A któż bardziej może potrzebować wyzwolenia niż ci, którzy są w więzieniach. Ci ludzie zmagają się z nałogami, nie widzą nadziei, nie wiedzą co dalej zrobić ze swoim życiem. Więzień ma największe prawo, aby usłyszeć, że Bóg go kocha. Chrystus daje temu dowód, gdy umiera na Krzyżu i zbawia zmartwychwstając. Tym samym wzywa do nawrócenia, nie krzykiem, karami czy przemocą, ale oddając za nas życie. Taka jest resocjalizacja według Jezusa z Nazaretu.

KAI: W jaki sposób osoby odbywające karę w więzieniu mogą doświadczać relacji z Bogiem?

- Gdy czytamy Ewangelię widzimy, że do Chrystusa przychodzili ludzie głownie z jakimś problemami, znajdujący się w beznadziejnej sytuacji życiowej, a On zawsze się nad nimi pochylał. To są piękne i wzruszające spotkania. Osadzony w swojej najgłębszej życiowej pustce i beznadziei może spotkać żywego Boga i doświadczyć Jego miłosierdzia. Taka relacja z Bogiem może stać się bardzo szczera i prawdziwa.

KAI: Jaki sens ma mówienie o wolności tym, którzy na świat patrzą przez więzienne kraty?

- Nie docenia wolności ten, który ją posiada. Więźniowie bardzo tęsknią za wolnością, a przede wszystkim za rodzinami. Gdy zbliża się koniec wyroku jednak paradoksalnie boją się tego, co będzie dalej. Nie oszukujmy się, społeczeństwo stygmatyzuje tych, którzy przebywali w zakładach karnych. Na hasło, że ktoś był w więzieniu od razu pojawia się myśl, że lepiej takiej osoby unikać. Poza tym martwią się tym czy znajdą pracę.

Jeśli ktoś chce zmienić swoje dotychczasowe życie, wychodząc z więzienia boi się także, żeby nie wrócić do mrocznej przeszłości. Niestety tak często bywa. Walka toczy się o trwałą wolność, żeby jak już na nią wyjdą dobrze z niej korzystali, nie popełnili tych samych błędów, ale prowadzili normalne życie. Ukazywanie piękna zwykłego życia na wolności jest wielkim zadaniem.

KAI: Samotność, ograniczenia to jest codzienność osób osadzonych. Dzisiaj można powiedzieć, że w dobie pandemii mamy tego namiastkę. To trudne doświadczenie. W jaki sposób Kościół przychodzi z pomocą osadzonym w tym aspekcie?

- Towarzyszenie, głoszenie Ewangelii i posługa sakramentalna. Kościół może im zaproponować coś czego nigdy nie da im świat, czyli wolność w Chrystusie, pokój serca i nadzieję, że nie wszystko stracone.

KAI: Czy ma ksiądz jakieś szczególnie mocne doświadczenie z posługi w więzieniu?

- Wspomnę o trzech sytuacjach, które noszę w pamięci. Pierwsza to spowiedź. Nagle ktoś prosi o posługę kapelana i mówi, że chce się wyspowiadać. Pierwszy raz widzę tę osobę, nigdy nie przychodziła na Msze Św. i nagle Bóg sam skruszył jej serce. Spowiedź następuję nawet po kilkudziesięciu latach i jest bardzo szczera.

Kolejne wydarzenie związane jest z fragmentem Ewangelii, w którym Pan Jezus mówi, że większa jest radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu, którzy nie potrzebują nawrócenia. W homilii przytoczyłem życiorys św. Augustyna, nic szczególnego nie powiedziałem, nie namawiałem do spowiedzi. A na drugi dzień z sakramentu Pojednania chciało skorzystać kilkanaście osób. I wiem, że te słowa Jezusa uderzyły ich najbardziej. Tak działa Duch Święty za kratami, wręcz powiedziałbym daje się poznać namacalnie, ponieważ działa w głębinach zagubionych serce.

Łatwo jest uwierzyć w swoją wielkość, że to dzięki mojej posłudze więźniowie przechodzą nawrócenie. Nie! Sam Bóg jest sprawcą ich przemian. Takie wydarzenia ustawiają odpowiednią optykę na moją posługę.

Przytoczę ostatnią sytuację, po zakończonej Mszy Św. podchodzi do mnie mężczyzna i prosi: „Czy mógłby mnie ksiądz ochrzcić”. Patrzę na dorosłego faceta i nie wierzę, o co mnie prosi. Dopytuję czy jest pewien, że nie został ochrzczony, a on opowiada mi historię swojego życia… W takich momentach jestem bardzo wdzięczny Bogu, że mogę posługiwać w więzieniu, bo w żadnym innym miejscu nie doświadczyłbym takich pięknych chwil.

KAI: Czym potrafią zaskakiwać więźniowie?

- Zaskakują dobrocią i serdecznością. Kiedyś prosiłem ich, żeby modlili się za młodą kobietę chorą na nowotwór, matkę i żonę trójki dzieci. Po kilku tygodniach słyszę: „Proszę księdza, a co z tą chorą na raka kobietą? Jak się czuje? My ciągle modlimy się za nią”. Cenie sobie w ludziach prostotę i szczerość. Tego mogę doświadczyć posługując „za kratami”.

KAI: Niedawno bp Jerzy Mazur poświęcił ponad 3 tysiące różańców zebranych w ramach akcji „Różaniec dla więźnia”. Skąd pomysł na akcję i czemu ma służyć ta inicjatywa?

- Inicjatywa „Różaniec dla Więźnia” zrodziła się bardzo prosto. Osadzeni prosili czy mógłbym im podarować różaniec, a ja w pewnym momencie rozdałem wszystkie jakie miałem. Z pomocą przyszła mi moja mama, która przeszukała cały dom i znalazła sporo różańców. Pomyślałem wtedy: przecież każdy z nas ma jakiś wolny różaniec, więc mógłby go ofiarować.

Najpierw zwróciłem się z prośbą do ludzi z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Suwałkach, gdyż tutaj jestem wikariuszem. Postawiłem kartonik przy obrazie Matki Bożej i widziałem, że odzew jest bardzo pozytywny. Następnie umieściłem ogłoszenie na facebook’u i wtedy zaczęło się szaleństwo wysyłanych na adres parafii różańców z całego świata. Inicjatywa sprawiła, że oprócz różańca, więźniowie dostali bardzo ważną informację, że na wolności są ludzie, którzy ich nie potępiają, ale pragną ich dobra. Taki impuls z zewnątrz jest ważny w przemianie świadomości osadzonych.

KAI: W jaki inny sposób można wspomóc więźniów?

- Zawsze możemy pomóc modląc się za nich. Była również piękna inicjatywa „List do Więźnia”. Ludzie pisali, jak bardzo Bóg i wiara pomogły im przeżyć trudne chwile. Na razie jednak wszelkie inicjatywy ze względu na pandemię zostały zawieszone.

Warto pamiętać, że wyciągnięta pomocna dłoń do osoby, która wychodzi z zakładu karnego może być czymś co sprawi, że nie zmarnuje czasu wolności.

***

Ks. Szymon Wysocki jest kapelanem Aresztu Śledczego w Suwałkach, inicjator m.in. akcji „List do więźnia” i „Różaniec dla więźnia”. Pełni posługę duszpasterską w parafii pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Suwałkach.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy